-Cóż za brak wychowania...- mruknąłem do siebie otrzepując się z kurzu.
-Co żeś powiedział!?- wykrzyknął rozwścieczony Dancelot. Podkuliłem ogon pod siebie.
-Ależ nic paniczu Dancelot- spróbowałem się usprawiedliwić. Dancelot uspokoił się trochę i spojrzał na mnie ponownie. Miałem wrażenie, że chce przekłuć mnie wzrokiem. Przez chwilę zapomniałem, iż jestem od niego wyższy i prawdopodobnie równie silny.
-Co to za żałosna mowa?- zakpił Dancelot.
-Żałosna, powiadasz? Jest godna podziwu, moim zdaniem- odrzekłem z dumą.
-Chyba sobie żartujesz!
-Ja nigdy nie żartuję - warknąłem. Czułem się doprawdy zlekceważony, czego bardzo nie lubiłem. Moją największą wadą jest to, iż łatwo wyprowadzić mnie z równowagi i Dancelot właśnie zaczynał to robić.
-Wybacz mi paniczu Dancelot, nie chciałbym niepotrzebnego rozlewu krwi. Jednak nie lubię gdy się mnie lekceważy, a pan niestety właśnie to zrobił...- westchnąłem.
Paniczu Dancelot?
~~Weno, proszę, powróć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz