- Dobrze polujesz. - powiedziałem po chwili.
- Dzięki... - powiedział od niechcenia Zero.
Przewróciłem oczami. Zero odgryzał właśnie duży kawał zadu łosia. Wyglądał... pysznie! Muszę użyć podstępu. Pies położył na ziemi zakrwawione mięso.
- Hej, Zero! Zobacz, orzeł leci! - krzyknąłem, a gdy pies popatrzył w górę, zabrałem mięso i najzwyczajniej w świecie sobie poszedłem. Ukryłem się w krzakach.
- Nie widzę żadnego orła... Dance? - usłyszałem głos psa. Potem mlaskanie. Pies jadł i nie przejął się moim zniknięciem. I dobrze. Pobiegłem z mięsem w pysku do mojej jaskini. Zacząłem się zajadać.
- Ma się ten mózg! - zaśmiałem się do siebie.
Nagle...
- Ekhem... - usłyszałem chrząknięcie tego psa, któremu zabrałem kawał mięsa . Zera.
- Co do... - zmieszałem się. - Jak ty się tu do cholery znalazłeś?
- Kapało krwią z mięsa... - zaśmiał się Zero.
Po chwili i ja wybuchłem śmiechem. Jak mogłem tego nie zauważyć.
- Ale dobry podstęp! - uśmiechnął się Zero. - Jedz już to.
Uśmiechnąłem się i zacząłem zajadać mięso...
<Zero? Wena...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz