czwartek, 21 maja 2015

Zawieszenie

Przepraszam was bardzo, ale w najbliższym czasie nie będę mogła opiekować się Crazy Dogs. Z powodu mojego złego stanu. Nie chcę, by przez tydzień nikt nie pisał i potem wielce się zaskoczył gdy usunę bloga... choć nigdy tego nie zrobię...
Spodziewajcie się ponownego odwieszenia bloga ok. przyszłego miesiąca. Na razie nie mogę prowadzić bloga, a nie chcę go zsyłać w niepowołane ręce.


~Przepraszam was bardzo, Rambo.

wtorek, 19 maja 2015

Zmniejszona aktywność

Ogłaszam zmniejszona aktywność przez co najmniej tydzień z powodów osobistych.
~Dziękuję za zrozumienie, Rambo.

poniedziałek, 18 maja 2015

Od Niry CD Misiu

Uśmiechnęłam się do Misia i objęłam przyjaciela łapą. Ten człowiek raczej nie był zły, ale pragnął mieć prawdziwych przyjaciół... ech, co my teraz zrobimy? Chyba nie zostaniemy u człowieka tylko dlatego, że nas uratował? Z drugiej strony żal mi mężczyzny. Kupił nas za pieniądze, a utrata ich jest dla ludzi porażką. Dla większości ludzi, ale on nas kupił za dużą sumę. Wtem samochód stanął, człowiek wysiadł i wypuścił nas na...wielkie, zielone podwórze! To niczym raj dla psów trzymanych w klatkach od kilku dobrych (a raczej złych)godzin. Odetchnęłam i zaczęłam bawić się w dotychczasowym domu z Misiem.
- Złap mnie!
Krzyknęłam oddalając się błyskawicznie na bezpieczną odległość.
- Ał, czekaj, muszę rozprostować łapy...
Zaczął udawać, że nie ma siły iść, a później hyc! I mnie złapał.
- A ty chytry Miśku! Już sobie popamiętasz!
Zaśmiałam się przewrócona przez jego łapę. Przy nim byłam jak piórko.
- Ciekawe!
Był już metr ode mnie. Nagle zobaczyłam kudłatego szczeniaka. Ba, dwa! Łkały smutnie i trzęsły się z zimna. Były za płotem, który dzielił ulicę od posesji.
- Poczekaj Misiu...
Zatrzymałam go łapą. Wzięłam szczeniaki i wylizałam je jak matka. Musiały ją stracić, jeden był potrącony przez rower, ale przeżył. Kazałam Misiowi przejść spokojnie przez płot na oczach człowieka. Już chciał za nim biec, kiedy ukazałam się jego oczom z szczeniakami w pyszczku. Położyłam je powoli u stóp człowieka i odeszłam za płot. Ten się uśmiechnął i odszedł z nimi do domu.
- Ach, Misiu! Czuję się jak bohaterka, tylko w którą stronę do sfory?

<Misiu?>

niedziela, 17 maja 2015

Usunięte psy

Zgodnie z obietnicą, usuwam nieaktywne psy. Miały szansę, by pozostać tutaj, ale najwidoczniej one mają to gdzieś, podobnie jak ja ich. Minęło wystarczająco czasu, by napisać jedno głupie opowiadanie, ale skoro i tego im się nie chce, zostają wyrzuceni.

USUNIĘCI (bezpowrotnie): Sinon, Renee, Maya, Shadow Luna, Tina, Bentley.

Od Edwarda CD Negry

W ostatniej sekundzie, chwyciłem ogon suczki, powstrzymując ją od śmiercionośnego skoku w przepaść. Rzuciła mi oburzone spojrzenie.
- Oszalałaś?! - wypuściłem jej ogon z pyska. - Mogłabyś się zabić!
Suczka, kiedy tylko wyswobodziła się z uścisku, zignorowała moje słowa, i zeskoczyła ponownie - tym razem, nie na złamany kark, ale na skałę, o piętro niżej.  Przewróciłem oczami, karcąc ją w myślach za głupotę.
Widziałem jak pędzi na oślep, zeskakując o dwa piętra, aby stanąć w końcu na brzegu rwącej Rzeki Zguby, przy boku nieznajomego mi psa. Słowa wypowiadane z ust roztrzepanej Negry, topiły się w potoku, ale mimo tego dosłyszałem ich urywki.
Odwróciłem się i odszedłem. Nie miałem zamiaru stać tam na krawędzi, jak głupek i czekać aż  Negra skończy  pogawędkę z koleżką. Jednak zdrętwiałem w połowie kroku słysząc swoje imię.
- ....RainSteal.....
Mimo woli odwróciłem się i spojrzałem przez krawędź, na wstęgę dzikiego potoku. Negra stała odwrócona tyłem. Nie mogła.... Eh, zdawało mi się. Moje prawdziwe imię znają tylko rodzice i rodzeństwo...
Ale...Zaraz, zaraz.
Przed odbiegiem, Negra wykrzyczała imię. Spróbowałem sobie je przypomnieć. Juuzou. Tak Juuzou. Ale to nie mogło być.... Ugh, to MUSIAŁ być czysty przypadek. Nie możliwe, aby Negra znała mojego brata. To musiał być ktoś inny, musiał...
Zaczynałem się wahać.. Coś czego po prostu nienawidziłem - wahanie. Mogłem zejść na dół, mogłem upewnić się, czy moje myśli biegną w dobrym kierunku - ale wtedy naraziłbym się na gniew Negry. Na pewno nie będzie chciała mieć przy sobie "Napoleona Boidupę" przy spotkaniu z dawno niewidzianą osobą. Drugim wyjściem, było by czekanie na suczkę, czekanie na wyjaśnienie spraw. Ale wtedy nie byłbym sobą - i przyswoił Negrze tylko satysfakcji. Mogłem jeszcze odejść, marnując szansę na drugie spotkanie brata - jeśli to był on.
Pokręciłem głową. Nie, to nie był on. @#$%^&....
< Negra? Trochę nie wiem, jak mam wywlekać to CD ;^; >

Od Amigo cd Skyfall

Ucieszyłem się z ponownego spotkania Skyfall. Fakt, znaliśmy się krótko, właściwie wymieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań... ale jednak miło było znów spotkać tę tajemniczą suczkę. Posłałem jej przyjacielksi uśmiech.
- Nie sądziłem, że jeszcze cię spotkam. Pozwól, że zaproponuję... może zechciałabyś tym razem dołączyć do Crazy Dog's? - Skyfall spojrzała na mnie podejrzliwie - Możesz się zastanowić. - dodałem - Nie ma co się śpieszyć. - po tych słowach natychmiast zmieniłem temat - Tak więc Skyfall... co ty na to, żeby uczcić jakoś nasze ponowne spotkanie?
- To znaczy? - nie zrozumiała
- Moglibyśmy przejść się gdzieś na spacer, wspólnie zapolować... Co ty na to? Ewentualnie jeśli wolisz możemy po prostu gdzieś usiąść i pogadać. - zaproponowałem, wciąż z uśmiechem na pysku. Widać była, że Skyfall głęboko się zastanawiała. Ja tylko czekałem. Od dnia kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, zauważyłem że było w niej coś... tajemniczego.

<Skyfall? tak jakoś nie miałam pomysłu xp >

Od Rudego - CD Belli

 Uśmiechnąłem się przyjaźnie i pomogłem wstać śmietankowo-rudej suczce.
- Bella! - usłyszałem głośny krzyk - natychmiast przeproś pana! - biszkoptowy labrador zbliżał się do nas od strony polany.
- Pana? - parsknąłem - "panem" to ty możecie nazywać najwyżej Rambusia! Jestem Rudy - powiedziałem i podałem łapę psu, który mierzył mnie nieufnym spojrzeniem.
- Malbon - mruknął ostrożnie.
- A przepraszać absolutnie nie trzeba! Dmuchawce to wyjątkowo podstępne bestie, jak widać trzeba na nie uważać w każdym wieku - mówiąc to puściłem oko do małej.
 Mała akita wpatrywała się we mnie zaciekawionym wzrokiem z lekkim, nieśmiałym uśmiechem. Nie była czysto rasowa, chodź mnie to oczywiście nie przeszkadzał: sam byłem dymnym przedstawicielem psa wielorasowego.
 Lubiłem szczeniaki. Wydawały mi się bardziej...hm...otwarte? To chyba dobre słowo -  a więc był bardziej otwarte niż znakomita większość psów. W dodatku ta mała suczka wydawała się podobna charakterem do mnie. (Co swoją drogą chyba nie najlepiej o mnie świadczy...)
 - Wy tu nowi, prawda? - spytałem.
- Mhm - odparł Malbon. Z jego dużych, smutnych oczu niewiele można było wyczytać. Co jakiś czas rzucał zaniepokojone spojrzenie w kierunku suni, potem przerzucał wzrok na mnie. Chyba nie wyglądałem jakoś źle, jednak rozumiałem jego ostrożność.
- Jestem Bella, a Malbon to mój brat - powiedziała mała -  tak, dosłownie przed chwilą dołączyliśmy.
- Może chcielibyście poznać nieco te tereny? Możecie mi wierzyć, że gdzie jak gdzie, ale w Crazy Dogs jest co zwiedzać! - zapewniłem.
 Suczka spojrzała prosząco na labradora, który wyraźnie zmagał się z konfliktem wewnętrznym.

< Bella, wybacz długość i jakość - poprawie się >

Od Negry CD Edwarda

We wzroku Edwarda można było wyczuć przerażenie. Czyżby się czegoś bał? Tak, zapewne miał koszmar i się nie chce przyznać.
-A może Edziowi coś się przyśniło? -powiedziałam ze sztucznym przejęciem i lekkim sarkazmem.
-A choćby nawet, to co?! -warknął.
-To nic. Czy ja mówię, że wtedy by coś było? -prychnęłam z obojętnością.
W głębi duszy martwiłam się o Edwarda, ale nie chciałam tego pokazywać. Bo i po co?
-Dobra, boidupo. Idziem na spacer? -zaproponowałam bez ironii, całkiem poważnie.
-Ja już zna te twoje spacery, podziękuję.
-No Edek... -mówiąc to dałam mu lekkiego kuksańca w bok.
Przewrócił oczyma i rzekł:
-Dobra, ale spróbuj mnie zdenerwować, a pożałujesz...
-Grozisz mi?- zadrwiłam.
Fuknął i zaczął brnąć przed siebie.
-To gdzie idziemy? -zapytał spokojnie.
-Prowadź Napoleonie Boidupo!
-Możesz przestać? -warknął poddenerwowany.
-Dobrze... -odpowiedziałam z trudem tłumiąc głośny śmiech.
Ruszyliśmy przed siebie wolnym krokiem. Z tego co zdążyłam wycisnąć od Edzia, szliśmy w kierunku Przepaści. Mieliśmy podziwiać piękne uroki tamtejszego rejonu... Ble ble ble. Wcale mnie to nie interesowało i tylko przewróciłam oczami gdy się o tym dowiedziałam. Jakoś specjalnie mnie to nie kręciło... Gdy tylko dochodziliśmy do samej Przepaści, moje podekscytowanie wzrosło. Patrzyłam dookoła zdając sobie sprawę z piękna tego miejsca.
Nieśmiało zaczęłam podchodzić do skarpy, pod którą tętniło życie - płynęła Rzeka Zguby.
Wtem moje serce szybciej zabiło. Zobaczyłam kogoś, kto był moim najlepszym przyjacielem... ''wojownikiem z tamtych lat''. Ucieszyłam się niczym małe szczeniątko na widok wielkiego kawałka mięsa. Mój ogon momentalnie dostał padaczki, a krtań sama wykrzyknęła:
-Juuzou!

<Edź? >


sobota, 16 maja 2015

Od Belli do Rudego

Byłam zmęczona podróżą. Moje jeszcze dobrze nie wykształcone mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Poprosiłam Malbo, by zatrzymać się i odpocząć, jednak on był nieugięty. Wkrótce jednak upadłam i po prostu zasnęłam. Po chwili dryfowałam na barkach brata, który szedł w swoje strony szukając dla nas schronienia - sfory. Podziwiałam go za to, że niestrudzenie parł prze siebie dając mi dobry przykład. Był kochany...
***
Będąc w śnie nie myślałam o niczym, bo jak wiadomo, utraciłam przytomność. Po dłuuugiej chwili obudziłam się roztrzęsiona. Przyśnił mi się mój ojciec wraz z matką. Sen był tak realistyczny, że aż musiałam ugryźć się w łapę, by uwierzyć, że jestem na jawie.
Brat posłał mi ciepłe spojrzenie, mówiąc, że znalazł sforę - Crazy Dogs. Ponoć załatwił już wszelkie formalności z alfą i możemy już pełnoprawnie przebywać na terenach pięknej sfory, która była dla nas ostoją.
Odwzajemniłam uśmiech i przeciągnęłam się ziewając. Rozciągając mięśnie zauważyłam kątem oka oddaloną o zaledwie kilkanaście metrów polankę, na której rosło tysiące kwiatów. Uwielbiam zrywać te cudne roślinki! Nie myśląc długo pohasałam w stronę łąki. Nie zważałam na słowa, które wypowiadał w gniewie brat. Chyba chciał mnie okrzyczeć...
Zaczęłam hopsać po polance zrywając pojedyncze okazy kwiatków. Cieszyłam się tą chwilą jak nigdy. Póki nie zauważyłam dmuchawców...
Gdy tylko je ujrzałam, moje płuca poszły w ruch. Zdmuchiwałam każdy jeden nie patrząc gdzie idę i nie słuchając krzyczącego braciszka.
http://s3.flog.pl/media/foto/4951445_dmuchawce-latawce-wiatr.jpgWtem moją głowę przeszył mocny ból. Upadłam i wypuściłam z pyska wszystkie zdobycze. Przetarłam oczy i spojrzałam dookoła. Przede mną stał rudy pies, który chyba chciał mi pomóc.  Sam miał nabitego guza na łbie, więc zdałam sobie sprawę z tego, że zderzyliśmy się.
-Bella! -usłyszałam głośny krzyk brata. -Natychmiast przeproś pana!-dodał jeszcze donośniej.
Skuliłam się patrząc krucho w oczy rudego psa, na którego wpadłam chcąc zdmuchnąć przekwitniętego mniszka.

(Rudy piesku? ^^)

Nowe rodzeństwo! - Malbon i Bella


Imię: Malbon, co po francusku oznacza tyle co złodobro, a to bardzo dobrze odwzorowuje charakter tego psa.
Zdrobnienie: Jego imię jest dość krótkie i zwięzłe, ale w poprzednim życiu otrzymał przezwisko Malbi i tak też pozostało do dzisiaj.
Płeć: Oczywiście, że pies
Wiek: 5 długich i ciężkich wiosen
Znaki szczególne: Malbon jest zwyczajnym labradorem, nie ma znaków szczególnych.
W hierarchii: Jest bardzo wrażliwym i nadopiekuńczym bratem Belki więc postanowił dalej pracować ze szczeniętami i zostać ich opiekunem.
Cechy charakteru: Malbon. Złodobro. Te dwa słowa wszystko wyjaśniają. Ten labrador to zamknięty w sobie dzikus, który jest oschły i czasami agresywny. Cechuje go asertywność w stosunku do towarzystwa i wszelakiego kontaktu z istotami żywymi poza roślinkami (które uwielbia) i swą ukochaną siostrą Bellą. Malbi to ciężki orzech do zgryzienia... Raz będzie odpierał próby nawiązania jakiegokolwiek kontaktu, a raz będzie wręcz łaknął przyjacielskiej duszy obok siebie. Zazwyczaj jest samotnikiem. Łazi swoimi ścieżkami po nieznanych terenach z dala od tętniących życiem sfór, które po prostu - denerwują go. Jest psem, którego nikt już nie okiełzna. Z powodu natłoku przerażających sytuacji, które przeżył w przeszłości nie otwiera się przed innymi. Nie ufa żadnej istocie, prócz siostry.
Mimo wszystkich złych cech jakie posiada, jego serce wciąż łaknie miłości i przyjaźni. Wciąż jest otwarte dla świata. Pragnie wierzyć w to, że na świecie jeszcze istnieje dobro...
Cechy fizyczne: Ten pies jest czystej krwi labradorem. Mierzy 59 cm WK i waży nieco ponad 32 kg. Jest maści biszkoptowej.
Motto: Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca niczym śnieg podczas bezwietrznej nocy.
Lubi: Malbon z pewnością lubi samotność. Kocha przebywać sam, bez nikogo obok. Lubi też wsłuchiwać się w odgłosy natury. Natury nie zniszczonej przez ludzką rękę czy jakąkolwiek inną działalność. Jeżeli chodzi o stosunek do psów, Malbon unika ich. Nie chce zadawać się z płcią piękną, ponieważ bardzo szybko się zakochuje, choć nie można tego po nim poznać. Poza tym jest bardzo nieśmiały i z pewnością żadna suczka nie zechciałaby wymienić z nim choćby jednego zdania.
Nie lubi: Towarzystwa. Tylko towarzystwa nie lubi.
Umiejętności: Malbon potrafi świetnie ukryć swoje uczucia, jest wspaniałym aktorem. Prócz tego wspaniale biega i aportuje.
Ciekawostki: Malbon sam w sobie jest wielką tajemnicą, którą pierw trzeba poruszyć, by odkryć jej każdy odłam.
Partnerstwo: Jego serce łaknie kochającej partnerki, ale sam nie wie czy jest gotowy na związek...
Rodzina w sforze: Jego ukochana, najukochańsza siostrzyczka (choć przyrodnia..) Bella.
Rodzina poza sforą: Miał kochającą matkę, ale po tym co się stało nie chce jej wspominać.
Historia:Wydawać się może, że życie Malbona było usłane różami. Niestety, nie. Labrador ten od samego poczęcia był pogardzonym szczeniakiem nie mającym prawa żyć. Jego los był przesądzony; zginie wraz ze swym rodzeństwem. 
Dlaczego maluch był pogardzony? Tylko dlatego, że był synem samego Alfy Sfory ''Dog's Dark Blood'' i niestety - jego nieślubnej partnerki. Potocznie można powiedzieć, że Malbon to ''wpadka'', której każdy chciał się bezwzględnie pozbyć. Jedyną osobą, która chciała uniknąć jego śmierci była matka, która niestety musiała wynieśc się ze sfory gdy tylko prawda wyszła na jaw. 
Pewnego jesiennego poranka na świat przyszły dwa szczenięta - Bonmal, Malbon, Molly, River i Sendy. Zmęczona porodem suka nie miała nawet sił, by je wykarmić, ale i tak opiekowała się nimi jak tylko mogła. Była pewna, że nikt jej nie dostrzeże i spokojnie będzie mogła uciec wraz z maluchami gdy tylko nabierze ponownie sił. Niestety, wkrótce otoczona została armią składającą się z kilkunastu psów - w tym rodziców alfy, z którym była w ciąży. W ich oczach płynął gniew, a żądza krwi po prostu się w nich gotowała. Przerażona suka chciała uciekać, jednak nie mogła. Przyciśnięta przez najstarszego samca - ojca alfy nie mogła nigdzie się ruszyć. Wiedziała, że zaraz zostanie zabita, ale tak się nie stało. Nastało coś jeszcze gorszego niż śmierć - emerytowany alfa kazał wybrać jej jedno dziecię, które będzie mogło przeżyć. Roztrzęsiona Mirabelle nie wiedziała co zrobić więc milczała tłumiąc łzy. Psy naciskały, w końcu postawiły jej ultimatum - albo ona i jedno ze szczeniąt, albo nikt. Suka nie wahała się długo i pod presją śmierci wybrała najzdrowszego i mającej najwięcej szans na przeżycie pieska - Malbona. Chwyciła go już w pysk mając nadzieję, że ucieknie. Zawiodła się. Szczeniątko zostało brutalnie jej odebrane po czym porwane. Suka zaczęła głośno szlochać słysząc pisk zabijanych szczeniąt. Uciekła. Tyle ją widziano...
Malbon został zaniesiony wprost pod nogi alfy, który był jego ojcem. Drago nakazał przynieść szczeniaka, ponieważ chciał się nim zająć i wykazać. Kochał Mirabelle, ale musiał zgodzić się z wolą rodziców. Tym samym okazał się potworem - nie pomógł M. i nie uratował szczeniąt. Bydlak... 
Malbon dorastał w kochających warunkach. Miał wszystko czego chciał. Władzę, każdą panienkę, własnego sługę, własną hodowlę zwierząt płowych... Ale brakowało mu jednego - matki. Wiedział dobrze co się z nią stało. Z nią i jego rodzeństwem. Szczerze nienawidził ojca za to co zrobił. Od małego był przekonany, że to złe bydlę bez uczuć, miał rację. 
Przyszedł dzień, w którym jego wstrętny ojciec wziął sobie za żonę piękną suczkę rasy Akita, która była prawdziwą pustą, nadętą lalką stworzoną tylko do pomiatania innymi. Drago to pasowało. Malbon nienawidził zarówno ojca jak i macochy. Chciał wreszcie wyrwać się z tej sfory i gdy prawie mu się to udało dowiedział się o narodzinach szczeniąt. Szczeniąt Drago i Anne. Początkowo miał to gdzieś, ale jak tylko raz kazano mu opiekować się nimi, po prostu zakochał się w suni imieniem Bella. Pokochał ją jak własne dziecię. Spędzał z nią mnóstwo czasu, tylko przed nią się otwierał. Niestety- ojciec zapragnął, by tron objął szczeniak imieniem Mystero. Reszty kazał się pozbyć. Dziadkowie Belli byli bezwzględni. Chcieli zrobić z nią to samo co z wcześniejszym miotem. Ale nie tak łatwo... Malbon chcąc uratować szczenięta porwał je.  W pośpiechu zostawił czterech braci u poczciwej wilczycy, która kochała młode zwierzaki. Oczywiście zajęła się nimi i podziękowała Malbonowi. Bellę wziął ze sobą...
Kontakt cytrusss - Howrse.pl
<opowiadania dodawane przez administrację czytaj: Rambusia>




Imię: Jej imię to Bella
Zdrobnienie: Lubi swoje pełne imię, ale uwielbia gdy brat zwraca się do niej Belka.
Płeć:No oczywiście, że sunia!
Wiek:Bella jest jeszcze szczenięciem, które wciąż rośnie. Urodziła się 31 kwietnia 2015r.
Znaki szczególne: Bella raczej niczym się  nie wyróżnia...
W hierarchii: Na razie jest tylko szczeniakiem, ale w przyszłości chciałaby zostać zbieraczem ziół lub alchemikiem.
Cechy charakteru:Bella to nadzwyczaj pogodna suczka, . Cieszy się życiem mimo tego co spotkało ją zaledwie miesiąc temu... Nie odziedziczyła żadnej cechy po rodzicach, ani po dziadkach. No nie licząc rasy... Całej miłości do świata nauczył jej brat, który sam jest zamknięty w sobie, ale całe jego dobro potrafi jej przekazać w kilku miłych słowach. Bardzo go kocha... 
Bella jest pogodną, wesołą, ciekawą świata sunią, która cieszy się każdą chwilą spędzoną w towarzystwie. Tak, uwielbia czas spędzony z przyjaciółmi. Jest bardzo towarzyska, pragnąca ciągle zawierać nowe znajomości. 
Mimo tych cech, Bella to nadzwyczaj delikatna sunia, która uwielbia gdy traktuje się ją z z szacunkiem, ale nie tylko jak ''głupiego szczeniaka''.
Trzeba też dodać, że Belka to nadzwyczaj inteligentna, cierpliwa i wrażliwa jak na swój wiek sunia, która ma w zwyczaju długo chować urazę i nie przebaczać zbyt szybko...
Cechy fizyczne: Belka to mieszaniec akity z labradorem, choć większość cech zewnętrznych odziedziczyła po matce. Obecnie mierzy ok 30 cm WK, ale cały czas roście. Jest przeciętnej maści jak dla tej rasy.
Motto: ''Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe'' - w 100% się w tym zgadza. To bardzo pokojowa i bezkonfliktowa sunia.
Lubi: B. lubi towarzystwo, świetną zabawę z przyjaciółmi, różnorakie gonitwy za wszelakim ptactwem, zbieranie kwiatów. Uwielbia też leniuchowanie pod wielkimi, rozłożystymi drzewami.
Nie lubi:Bella nienawidzi chamstwa, bezczelności i okrutności wobec każdej istoty. Tylko to ją dręczy. Nie toleruje też zawziętych, upartych i zdradliwych psów.
Umiejętności: Sunia ta jeszcze sama nie wie co potrafi. Wie tylko, że jest mistrzynią w pływaniu i biegu na długi dystans.
Ciekawostki:Bella mimo wszelkich złości jakie spotkały ją w życiu jest otwartą i miłą sunią pragnącą żyć w szczęściu i spokoju.
Partnerstwo: Na razie o tym nie myśli. Jest zbyt młoda.
Rodzina w sforze:Ukochany brat Malbon.
Rodzina poza sforą:Ojciec Drago i matka Anne. NIE, ona nie miała nigdy rodziny...
Historia:Bella urodziła się w sforze ''Dog's Dark Blood'', która od początku nie wydawała się jej dobra. Od pierwszych dni Bella czuła sztuczną miłość, którą emitował jej ojciec wraz z matką. Dobrze wiedziała, że nie chcą jej znać, że nie jest potrzebna. Była tylko zbędną rzeczą, nad którą nawet nie opiekowali się. Prawdziwą miłością obdarzył ją ukochany brat - Malbon, który uratował jej życie i towarzyszy do dziś.
Kontakt: cytrusss -Howrse.pl
<opowiadania dodawane przez administrację czytaj: Rambusia>

Od Edwarda CD Negry

Nie zwracając uwagi na suczkę zająłem się swoją kaczką. Rozdrapałem przypieczoną skórkę. Powąchałem mięso. Po chwili wstałem i podszedłem do Negry. Nie pytając o zgodę, urwałem sobie hapsa.
- EJ! - warknęła.
- Jednak wolę mięso surowe - skrzywiłem się. Negra wzruszyła ramionami i zajęła się swoim obiadem. Ja zamiast się delektować (czego nie lubiłem) połknąłem zdobycz "raz,dwa" i spojrzałem bez cienia uczucia na zajadającą się suczkę.
- Zamierzasz tak stać i się gapić? - zagadała w końcu, wylizując ostatnie kości. Usiadłem.
- Nie widzisz? Czekam na ciebie. - odparłem z nutką niecierpliwości. Negra wsadziła sobie kość między szczęki i rozgryzła całą siłą pyska, zostawiając białe odłamki.
- To co robimy? - zapytała.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem.
- Rusz głową sieroto! - zawołała. - Musimy coś wymyślić zanim zanudzimy się na śmierć.
- Nawet nie... - urwałem, westchnąłem i pokręciłem głową. - Nie wiem, możemy się gdzieś przejść?
Wzruszyłem ramionami.
- A niby dokąd, mistrzu? - zapytała z goryczą.
- Nie pytaj mnie, bo nie mam pojęcia. Zresztą jest już późno, lepiej chodźmy znajdźmy schronienie na noc.
Negra z nieokreślonego powodu przerzuciła oczami, po czym ruszyła w stronę pobliskiego drzewa. Wymościła się na mchu, kiedy ja wskoczyłem na drzewo i ułożyłem się na konarze.
 Nie minęła chwila, a las zapadł się w ciemność. Tylko iskry wiecznego płomienia strzelały kojąco, rozświetlając polankę. Szybko zapadłem w sen, przetykany koszmarami.

Stałem w centrum. Wszystko mgliło się, jak w wizji. Kręciło mi się w głowie. Miałem dokładne pojęcie gdzie jestem. Znienawidzone przez siebie miejsce , z którego tak bardzo chciałem uciec, jednak nie mogłem. Chciałem ruszyć się do przodu, ale podłoga obwinęła mi się wokół łap unieruchamiając mnie. Serce zabiło mi szybciej. Rozejrzałem się. Z kątów i ścian zaczęła spływać krew. Zalała podłogę , pokryła moje ciało. Była wszędzie. Na pustych miejscach ścian, zaczęły pojawiać się czerwone odciski łap, rozległ się stłumiony chichot. Spróbowałem się ruszyć, ale nic z tego. Nagle ogarnął mnie błogi spokój, przestałem się szarpać.  Na środku pokoju pojawiła się ciemna sylwetka. Stała odwrócona tyłem. A kiedy się odwróciła, ujrzałem tylko to znienawidzone spojrzenie złotych oczu, zanim krew zalała mi płuca. 

Obudziłem się gwałtownie. Normalny pies obudził by się z krzykiem, ale stłumiłem ten odruch. Pot zalewał mi czoło, a ja głupio się upewniłem, czy to nie była krew. Negra spała, przytulona do drzewa. Rzuciłem jej krótkie spojrzenie, zanim zeskoczyłem z konara z głuchym pacnięciem.
Nie obudziła się. Odetchnąłem dwutlenkiem węgla i ruszyłem w ciemność.
Aby ochłonąć miałem zamiar popolować. Nie miałem siły aby wytropić zwierzynę, więc była to zwyczajna zabawa w berka z myszami polnymi. Kiedy po długich zmaganiach, dosięgłem jej ogon, usłyszałem szelest. Odwróciłem się gwałtownie.
Coś zmierzało w moim kierunku. Straciłem apetyt, odrzuciłem myszkę, która z piskiem odbiła się od drzewa.
Po sekundzie rozpoznałem zbliżającą się Negrę. Była zaspana, przecierała łapą oko.
- Co tak wcześnie? - zapytała nieprzytomnie. Rzuciłem jej jedno ze swoich obojętnych spojrzeń.
- A to już zabronione jest wcześniej wstawać. Nie mogłem zasnąć. - odwróciłem pysk. Jednak Negra zaczęła coś podejrzewać. Coś leżało na rzeczy.
< Negra?>

Zapraszam!

Kochani, wiem, że nie powinnam tutaj tego publikować, ale jednak postanowiłam zaryzykować i podzielić się z wami linkiem do mojego bloga. Wiem, że niektórzy z was szukają blogów z opowiadaniami, więc z pewnością będą zainteresowani Love Angel. 
 ZAPRASZAM! :)
-----------------
 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGpMftADgXbFxpH8u3hJ5wAFflddfD6AzTwneewZ6xTga8D9H6ZT5ToUNXmqmgNRATD9-sQ9IZQl8BKkwBzxx6djCCyA5vyN10GGGtjTeHlD3-gsP67qZt2In00wSTVvWI7u3uh7xNN0U/s1600/nieboryan.png

Od Snow'a C.D. Faye

- Dobrze, ja naprawdę mogę zostać. - Uśmiechnąłem się.
- Nie chcę robić problemów... - Suczka westchnęła i zwiesiła łeb.
- Nie robisz. - Powiedziałem.
Suczka zamerdała ogonem.
- Upolujemy coś? - Zapytała szybko.
- Przed chwilą zjadałaś kaczkę... - Zdziwiłem się.
- No... ale głodna jestem. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
Suczka wstała i ruszyła na przód. Poszedłem za nią. Gdy weszliśmy do lasu, usłyszeliśmy szmery. Suczka odwróciła się przerażona.
-Spokojnie... - Powiedziałem cicho i zacząłem węszyć. - To tylko wilki. - Ze spokojem zacząłem iść dalej.
- Tylko wilki?! - Zapytała zdziwiona suczka - Tylko?!
- Tak, tylko. - Nie rozumiałem o co chodzi.
< Faye? Tablet...>

piątek, 15 maja 2015

Od Negry CD Edwarda

***
Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to CD było bez sensu więc i ja takie napiszę xD
Nie pisze się ''dwoma kaczkami'', ale ''dwiema kaczkami''... Ej Edziu, Edziu...
***

Chwyciłam delikatnie patyk, który dotychczas trzymał Edward. Z niezwykłą precyzją ustawiłam go tuż nad ogniem, by ten czule muskał swymi płomieniami kaczkę [załóżmy, że była oskubana XD]. Zadowolona ze swojego czynu, zablokowałam patyk kamieniem, by nie przesuwał się. Odsunęłam się lekko i z uśmiechem na pysku zaczęłam obserwować ptaka, z którego kapał topiący się tłuszcz, który podsycał ogień Jeszcze bardziej.Po kilku chwilach obróciłam padlinę i tak w kółko, aż lekko się zarumieniła. 
-Dawaj mojego! -warknął w moją stronę Edward. 
-Ale przecież jeszcze się nie upiekł... -przewróciłam oczyma mówiąc to.
-Wiem co gadam, oddawaj.
-Ok, żryj surowe. Nie ma sprawy. 
Chwyciłam badyl po czym zdjęłam zębami gorącą kaczkę, którą następnie rzuciłam pod nogi Edwarda. Ten odskoczył gwałtownie i krzyknął:
-Co ty robisz!
-Oddaję twoją padlinę.
Warknął. 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSbAyVsPUyMmpaUcXtK62M1JmGISEgO-ackMZCo5nfGB0DoZ-ASVVDujp2rGsER6NAkSZ5gXLrHtLvqLeya9Ks6jaW6lrLtygSqN8tS__cevRj04uBk-Pjd2jey6l32kYD0rRzUU_zvIFr/s400/kaczka_pieczona.jpg
[...] i chudziutkiego mięska kaczki [...]
Ja poprawiłam swojego ptaka i ponownie skierowałam go ku ogniu. Tłuszczyk ze skóry zaczął topić się momentalnie pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci rumianej skórki. Widać było, że mięso zaczyna powoli nabierać pożądanego przeze mnie waloru smakowego jakim było odpowiednie upieczenie. 
Po dość dłuższej chwili wyjęłam z ognia ptaszysko i wraz z kijem poszłam pod drzewo, pod którym Edziu męczył się ze swoim niedopieczonym, surowym wręcz ptakiem, który nie wyglądał ani pewnie nie smakował dobrze.
Zaśmiałam się szyderczo patrząc na biedaka, który tylko pociąga nosem, by poczuć aromat mojej zdobyczy. No niestety, sam zadecydował o smaku ptaka. 
Na mój pysk wszedł bezczelny, ironiczny uśmieszek. Zabrałam się za obłupywania ptaka z chrupiącej i aromatycznej, przypieczonej skórki i smakowania delikatnego i chudziutkiego mięska kaczki. 

<Edziu? Trza było słuchać Negry? Trza było! ._.>

OD Rambo CD Rudego(padalca)

Przerwałem nagle naszą mokrą sielankę, by wyostrzyć słuch i zacząć nasłuchiwać dobiegającego do mych uszu dźwięku. Myślałem, że to głos zbliżającego się do nas psa, chcącego zaczerpnąć wody ze źródła, ale myliłem się.Podniosłem nogę i wysunąłem pierś wraz z głową lekko do przodu. Kątem oka zauważyłem małpującego moje ruchy Rudego, ale zignorowałem to i dalej nasłuchiwałem z czujnością. Wtem ujrzałem pięknego rogacza stąpającego ostrożnie po polanie. Wymachiwał swym wielkim i okazałem porożem pokazując przy tym swą dumę i szlachetność. Nigdy nie miałbym serca z zimną krwią zabić tak piękne zwierzę, ale patrząc na ozdobę jego czaszki aż ślinka mi pociekła.
-Rudy...-szepnąłem
-Czego? -warknął bardziej z ironią niż z złością w głosie.
-Polujemy? -zawahałem się, ale jednak wypowiedziałem to słowo.
Po chwili namysłu Rudy(padalec) rzekł stanowczo:
-Oczywiście.
Tak zapragnąłem nie tyle jeleniego mięsa co jego wygarbowanej skórki i pięknego poroża, które w wyobraźni widziałem już na ścianie. Pomyślałem jednak, że te elementy nie przydadzą się tak dobrze mi jak Rudemu(padalcowi). Tyle co dołączył i chciał zamieszkać w obskurnej jaskini. To przynajmniej nieco urozmaici wygląd i nada grocie niepowtarzalny styl.
Obserwowałem zwierzę dość długo.W końcu zdecydowałem się wyskoczyć z wody i popędzić wprost pod gardło jelenia, by jednym, celnym ruchem rozciąć mu odpowiednią tchawicę i doprowadzić do wykrwawienia ofiary. Zazwyczaj zabijałem szybko i bezboleśnie, ale tym razem żądza wygrała. Rozpędziłem się. W biegu zwinnie unikałem ciernistych krzewów i ostrych kamieni. Gdy byłem już u celu i chciałem rzucić się na zwierzę, ono natychmiastowo odsunęło się i dało z kopyta na przód. Ja nieszczęście uderzyłem o drzewo, które nagle wyrosło tuż za istotą, na którą miałem ochotę. Na wielkie szczęście rogacz w pośpiechu uderzył swym porożem w tę wielką roślinę i pozostawił po sobie ślad - ogromny róg, który leżał na ziemi. [dla niekumatych; jelenie na wiosnę zrzucają poroże... tak, tak wiem, że mamy już prawie lato xD]. Otrząsnąłem się i chwyciłem w zęby piękną zdobycz. Wtem ujrzałem śmiejącego się ze mnie Rudego(padalca).
-Wiesz... - zacząłem. -Chciałem oddać ci tę piękną część poroża, ale chyba się wstrzymam...

<Rudy Padalcu? ^^>




-----------------------------------------------

Rudziełku... śmiałeś wczoraj się kłócić ze mną o poprawną formę. Tutaj zamieszczam ci zdjęcie, które zrobiłam na języku polskim za zgodą nauczycielki, która wybuchnęła śmiechem gdy tylko dowiedziała się op tym, że taka ''stara'' dziewczyna z Ciebie i nie wiesz jak powinno się pisać (i mówić). (Spokojnie, nie mówiłam o tobie personalnie, ale ''pewna starsza ode mnie dziewczyna...''. 
Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać XD WYBACZ :3


Od Misia CD Niry

''To ty jesteś Borderem''?- głupio się zastanowiłem nie zdając sobie sprawy z powagi całego wydarzenia. Gdy tylko to do mnie dotarło wzdrygnąłem i przeraziłem się. Nie mogłem pozwolić, by ktoś obcy porwał bezczelnie Nirę i skazał mnie na na niechybny cios.
-Nie pozwolę. -powiedziałem stanowczo ksztusząc łzy.
Wiele już przeżyłem wraz z suczką i przywiązałem się do niej. Nie wytrzymałbym gdyby coś się jej stało. Traktowałem ją już jako dobrą koleżankę. Ba! Przyjaciółkę! Uśmiechnąłem się w duchu pełen nadziei, że jednak przeżyjemy i uciekniemy. Do Crazy Dogs. Przybliżyłem się do suni, by dodać jej poczucia bezpieczeństwa. Wtem usłyszałem tylko donośny odgłos otwieranych drzwi. Ludzie, którzy chcieli kupić Bordera najwyraźniej przyjechali. Właściciel klatek chwycił naszą i brutalnie wypchnął suczkę z metalowego zamknięcia. Pisnąłem z przerażeniem. Chłop pociągnął ją za skórę na szyi io rzucił pod nogi kupca. Ten ku mojemu zdziwieniu mocno opierdolił sprzedawcę za niepoprawne zachowanie się wobec psów. Zaszydziłem pod nosem z głupca.
Kupiec natychmiast porwał kojec, w którym byłem trzymany. Wyciągnął mnie, a ja odruchowo ugryzłem jego rękę. Zakrzyczał, ale od razu warknął w stronę naszego porywacza:
-Słuchaj śmieciu, za kilka godzin zjawi się tu policja. Masz tu stówę i mam cię gdzieś, w końcu cię złapią. -rzucił świstkiem papieru na ziemię.
Pobiegł z nami w stronę swojego auta. Wpakował nas szybko do środka po czym odjechał z piskiem stukając jakiś 3-cyfrowy numer na klawiaturze swojego telefonu.
Byłem szczęśliwy. Chyba wreszcie trafiliśmy na dobrego człowieka, który chciał nas kochać, a nie tępić i uznawać tylko za towar.
Przytuliłem mocno suczkę w geście uradowania. W lusterku kątem oka dostrzegłem jak pan uśmiecha się widząc nas.


<Nirka? ^^>

Od Faye

Szłam jak zwykle radosna! No na pewno od wczoraj nie gadałam z żadnym psem! To bardzo źle ledwo nie rozniosłam mojej jaskini. Co? Zaraz zacznę gadać sama do siebie!
  • Ha, ha, ha! Dobrze powiedziane Faye!- zaśmiałam się
No to pięknie już gadam sama do siebie, to co będzie jutro!? Drzewa będą ze mną rozmawiać? O na pewno zaproszę je na spacer do lasu? Tak, tam będą świetnie się czuły, w swoim gronie, prawda?
  • Faye, uspokój się!- zaczęłam
Ooo! I znowu to samo! Wrrr... Dlaczego tutaj nikt nie chce pobyć psem! Takim najzwyklejszym! Zwykłym psem, biegającym, polującym i w ogóle! Już nie wiem czy nie warto było zostać u ludzi! W tedy ujrzałam czyjąś sylwetkę? Kto to był?

<Ktoś?>

Od Edwarda CD Negry

Spojrzałem na nią miną mówiącą: "Negra, coś ty brała?" Przerzuciłem oczami.
- No chodź, nie marudź - Negra zrobiła niezadowoloną minę.
- Przecież nawet nic nie mówi... -- nie zdążyłem dokończyć zdania, bo suczka pociągnęła mnie brutalnie za sobą.
<> <> < >< >
Usiadłem pod drzewem, obserwując zmagania Negry z uniesioną brwią. Miałem zamiar sobie pójść, ale wysiłki suczki sprawiały mi nie jaką radość.
Negra nachylała się łukiem nad Wiecznym Płomieniem. Z pyska zwisała jej padlina ptactwa, płomienie lizały jej pióra. Moja zdobycz leżała grzecznie przy moim boku. Rzuciłem jej krótkie spojrzenie, po czym znowu przeniosłem je na psa.  Jeden z płomyków  szczypał Negrę w oczy więc się odsunęła.
- To nic nie da. Trzeba innego sposobu - rozejrzała się znacząco, jakby oczekiwała pomocy od świata.  Po chwili chwyciła podłużny patyk w zęby i nabiła na niego kaczkę, z głuchym mlaśnięciem. Uniosłem brew przyglądając się jej wyczynom. Z małym trudem podniosła nabitą zwierzynę i nadstawiła ją nad ogień. Płomień z rozkoszą liznął gałąź. a jej końcówka zajarzyła się ogniem. Po chwili ogień zaczął trawić nie tylko kaczkę ale i gałąź. Pokręciłem głową i podszedłem do niej blisko.
- Musisz trzymać go wyżej. O tak! - uniosłem lekko jej kijek, a od chłodnego powietrza płomień szybko zgasł.  Kaczka zaczęła się lekko smażyć. Suczka rzuciła mi zażenowane spojrzenie przetykane złością.
- Poradzę sobie sama - zajęła się swoją czynnością. Wzruszyłem ramionami, i odszedłem do swojego drzewa. Chwyciłem kaczkę w zęby i nabiłem ją na kijek Negry.
- EJ! A to co!? - warknęła, ale ja ją zignorowałem, na co ona machnęła ogonem z satysfakcją. - A wiedz, że poradzę sobie z DWOMA kaczkami!
<Negra??>

Od Rudego - CD Rambo

 Obejrzałem się za siebie i nie mogłem powstrzymać śmiechu.
Rozwścieczony Rambo biegł za mną najszybciej, jak tylko mógł rozchlapując błotniste kałuże tak, że to czym dostał ode mnie zdawało się być nieistotne.
 Całe moje łapy i pysk pokrywało błoto. Owczarek nie wyglądał lepiej, chodź on miał także posklejaną sierść na grzbiecie z powodu...no, z wiadomego powodu.
 - Rudy, stój! To tutaj! - krzyknął
Stopniowo zacząłem zwalniać w obawie, że to tylko pretekst abym przestał biec.
Pies stanął za mną zbyt zdyszany, aby cokolwiek powiedzieć. Pochyliłem łeb starając się wyrównać oddech, jednak cały czas obserwowałem ruchy Rambo.
- To ta jaskinia - powiedział unikając mojego wzroku.
Wiedziałem, że nie odpuści łatwo, jednak poszedłem we wskazanym przez niego kierunku.
Wtedy właśnie poczułem nagły ciężar przygniatający mnie do ziemi. Z płuc uleciało mi zaczerpnięte przed chwilą powietrze i padłem na ziemie.
 Rambo przygniatający mnie przednimi łapami uśmiechał się dumnie. Nie próbowałem nawet się uwolnić; chodź ja byłem szybszy i zwinniejszy, owczarek był znacznie silniejszy.
 - Błoto, tak? - fuknął - i po coś to zrobił, rudy padalcu?!
- A wiesz...- zacząłem próbując zachować powagę - ta twoja broda....mnie zawsze mówiono, że psy siwieją ze stresu, więc chciałem cię trochę...
 Rambo warknął ostrzegawczo, puścił mnie, lecz kiedy tylko wstałem poczułem na sobie całkiem sporo mokrego, ciężkiego błota.
 Mój towarzysz starał się zachować powagę, jednak jego pysk zdobił uśmiech szczeniaka, który właśnie zabrał kumplowi kość.
 Ja za to miałem wyraz świętego oburzenia na twarzy.
- Następnym razem nie próbuj obrzucać mnie błotem - powiedział wielce z siebie zadowolony i dumnym krokiem wszedł do jaskini.
 Miejsce, do którego dotarliśmy trudno opisać, chodź na pewno to kiedy zrobię.
Owczarek chodził tu i z powrotem opisując miejsca, w których przebywaliśmy.
 Przyznam, że słuchałem tylko jednym uchem. Resztę uwagi skupiałem na źródle poza jaskinią.
Kiedy do niego dotarliśmy, podobnie jak Rambo zacząłem pić. Jednak kiedy tylko towarzyszący mi pies podniósł głowę, zanurzyłem kufę w zimny źródle i ochlapałem go.
 Alfa spojrzał na mnie zbulwersowany i już miał coś powiedzieć, kiedy ponownie oberwał.
- Ty ruda mendo! - wykrzyknął i również wskoczył do wody.
 Radosną chlapaninę przerwał czyjś głos. Rambo zastygł w bezruchu i nasłuchiwał.

< Ramble? :D >

Od Niry CD Misiu

Ach, no fakt. Już raz widziałam tego człowieka, kupował dwa psy od mojej dawnej właścicielki. Wynieśli klatkę z nami w środku i dorzucili jeszcze kilka psów. Było nam strasznie ciasno, rhodesian ridegeback, dwa labradory i kundel siedzieli razem z nami. Obok nas była klatka z piękną whippetką i kilkoma kundelkami. Z drugiej strony zamknęli sześć jamników, a na przeciw nas stała klatka, z której człowiek wyciągał martwego psa. Zamarliśmy.
- To samo czeka nas.
Szepnął jeden z labradorów.
- Nie mów tak bracie, każdy o tym wie.
Piszczał drugi, brązowy.
- SZA! NIE PISZCZEĆ MI TU ZMORY!
Wrzasnął człowiek i wyciągnął z klatki za skórę labradora. Już miał coś zrobić, kiedy zadzwonił telefon. Puścił go.
- Halo? Dzień dobry, tak tu hodowla psów rasowych. Bordera? Och, mamy! Za niewielkim kosztem możemy sprzedać...tak. Proszę przyjechać za chwilkę.
Rozczytałam się z jego ust. Nie podobało mi się to.
- Misiu, on mnie sprzeda! Zostaniesz tu sam! I to za chwilę! Co robimy?

<Misiu? Ratuj Nireczkę!!!>

czwartek, 14 maja 2015

Od Blue cd Amigo

Pies tajemniczo się do mnie uśmiechnął. Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle. Byłam nieufna ale mimo wszystko postanowiłam z nim pójść. Noc była ciepła a w trawach było słychać pasikoniki. Świetliki latały wokół nas co jakiś czas śmiesznie świecąc a gdy szłam, nocne niebo wydawało mi się jeszcze piękniejsze. Szłam równo z Amigo. Rozmawialiśmy trochę. Wiem że to dziwne! Nie ufam komuś a z nim rozmawiam! No ale postanowiłam spróbować bo przecież to stado to mój nowy rozdział w życiu... Jednak mimo wszystko nieufność trochę pozostała.Cóż to był za piękny widok! Pies co jakiś czas na mnie spoglądał ale on także patrzył w gwiazdy. W końcu ku mojemu zdziwieniu dotarliśmy na "Łąkę marzeń". Poszłam przodem. Nie wiedziałam czemu ale coś mi kazało iść naprzód! Gdy tylko podeszłam bliżej ukazał mi się wspaniały widok! Amigo miał rację! Stąd było lepiej widać nocne niebo! Uśmiechnęłam się na ten widok. Nagle Amigo usiadł obok mnie i zaczął do mnie mówić:

< Amigo? Sorki że tak długo ale ostatnio mam mało czasu. I na dodatek brak weny :C >

Od Rambo CD Rudego

Westchnąłem. Pies wlepiał wzrok w mój pysk. Zaś pewnie się zastanawiał czemu mam siwiznę wokoło kufy, a jestem tak wysportowany i przystojny
-Tak, wiem. Dziwi cię to. Wybryk natury. -zdążyłem wyprzedzić Rudego zanim cokolwiek wypowiedział. 
-Ciekawe czemu ja nie mam takiej siwizny.. -zaczął pies szydząc lekko ze mnie.
Przymrużyłem oczy i odciąłem się:
-Bo broda to symbol mądrości. 
Umilkł stłamszony. Dumny ze swojej wypowiedzi zaproponowałem ochoczo:
-Może zechciałbyś zobaczyć miejsce, w którym będziesz mieszkał?
-To znaczy? -powiedział zaciekawiony pies.
-Nora lub jaskinia, oczywiście. Polecam ci jaskinię, jest większa i o wiele lepsza. Nora w prawdzie też jest dobra, ale nie aż tak jak grota. Więc jak?
-Wybieram jaskinię! -wykrzyknął rudzielec. 
http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,163191,20110329,bloto.jpg
[...] Szedłem po bagnistej powierzchni...[...]
Ruszyłem wolnym krokiem prze siebie idąc w kierunku skał gdzie znajdowało się najwięcej wolnych jaskiń. Szedłem bo bagnistej powierzchni, musiałem uważać, by nie poślizgnąć się i wpaść na mojego towarzysza. Wtem poczułem sapanie i odgłos odbijających się od ziemi łap. Nim zdążyłem się obejrzeć dostałem w łeb mocną, ubitą i lepką kulą z błota, która natychmiastowo rozprysnęła się na moim pysku zalewając me nieskazitelne futro. Zagotowałem się! Wściekłem!
Zacząłem gonić za ta rudą mendą. Parłem ile sił w nogach, aż wreszcie siły zaczęły mnie opuszczać. Rudy był szybszy.. nienawidziłem biegać - to fakt, ale złość wzięła górę.
-Zaraz cię dorwę ty rudy padalcu jeden! -wykrzyknąłem zbulwersowany. 

<Rudek?  Rambeł cię zabije, Rambeł cię zabije, Rambeł cię zabije! ^^    <------ nieistotne XD>

Od Misia CD Niry

Spojrzałem na wielki telebim reklamujący przytulisko dla zwierząt. ''Schronisko Azyl - 8,5 km''- przeczytałem [tak, wim, że piesy tego nie umieją ;_;]. Westchnąłem i zasmuciłem się. Nigdy nie byłem ani w schronisku, ani u weterynarza. Po prostu mój właściciel nie był bogaty, więc nie mógł pozwolić sobie na leczenie moich chorych stawów, które przeciążyły się od ciągnięcia naprawdę ciężkich towarów.
-Nie będzie aż tak źle... -uspokoiłem sunię.
Ta przewróciła oczami mówiąc w myślach coś typu ''Taaa... jasne... tylko tak mówisz...''.
Wtem samochód gwałtownie zahamował. Martwe sarny, które towarzyszyły nam w podróży spadły jedna za druga obijając się o naszą klatkę. Przestraszyłem się. Wtedy drzwi wozu zostały gwałtownie otwarte, a na pakę wrzucone zostały dwa przerażone psy.
Oniemiałem.
-N.. Nira -głos mi drżał -Oni nie wiozą nas do schroniska. -stwierdziłem ze strachem w oczach.
Spojrzałem na wyraz twarzy mężczyzny, który okrutnie wrzucił psy do środka. Jego mina i zaciśnięte zęby nie zwiastowały nic dobrego..
-Tylko gdzie?! -odparła krzycząc.
-Złapał nas hycel...
Widać było, że suczka zrozumiała co nas czeka. Pewna śmierć. Byliśmy wtedy tylko żywym towarem... 


<Nira?>

Od Mary

Ten ceniący spokój i bardzo grymaśny psycholog rasy owczarek niemiecki - czyli ja - znów wybrał się na letni, wiosenny spacerek. Wsłuchiwałam się beztrosko w ciszę, a jeśli jej zaznaję, to nie jestem ani agresywna, ani chamska, ani niemiła. Wprost moje złe cechy odpuszczają sobie i mogę normalnie porozmawiać. Jestem zazwyczaj bardzo spokojna w pracy i w cichym otoczeniu. Gdy jest spokój obok mnie mogłoby przebiec nawet dwadzieścia swawolnych szczeniaków, i tak nie bym sobie z tego nie robiła, a może nawet pobawiłabym się z dziećmi. Rozumiem ich potrzeby zabawy, a nawet sama czasem się bawię. Wytarzałam się już beztrosko w kałuży błota i położyłam się na słońcu. Już niczego więcej nie było mi potrzeba. Jednak są takie momenty, nawet w życiu największych samotników, że musisz się z kimś spotkać. W tym tygodniu widziałam tylko kilka saren, które zeżarłam, ale ani jednego psa. Już ja mam kryjówki. Teraz przestałam myśleć o ciszy i spokoju, ale myślałam o tym, z kim można porozmawiać i na jaki temat. Minęło mnie już kilka psów, których nawet nie zauważyłam. Nie mogę zrobić pierwszego kroku. Nie, że tam się boję, jestem nieśmiała, albo na czymś mi zależy. O nie! Ogólnie nie czułam przyjaźni, ani miłości, ale nie myślę teraz o tej drugiej. I tak bym sobie nie poradziła. Mówi się trudno i tyle. Jestem dawniej agresywną i zabijającą ludzi Marą, lub Nescą. Nie jestem ani ładna, ani nie mam cudownego charakteru, bo mi na tym nie zależy. Za co w takim razie ktoś ma mnie polubić? To, że w wieku kilkunastu lat umrę jako stara panna wiem od dawna. Ale chociaż przyjaciela opłacałoby się zdobyć. Ale jak, gdzie, kiedy? W mojej głowie rodziło się tysiąc pytań na sekundę. Postanowiłam odpowiedzieć sobie na nie nieco później, bo ciszę przerwał mi...ktoś. Nie wiedziałam kto to taki, nie znam tu nikogo prócz alfy i stukniętej borderki. Była to suka. Wiele ode mnie wyższa rasy biały owczarek szwajcarski. Ależ muszę przyznać, że jest śliczna. Nie podejdę, nawet się nie ośmielę. Jest szczuplutka i zgrabna, po prostu przeciwieństwo mnie. Zaczęłam śpiewać jakąś piosenkę, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Spojrzała na mnie, ale ja nadal nie wydusiłam z siebie ani jednego marnego słówka. Udawałam, że ochrypłam i charkałam głośno. Później wykonałam jakiś marny skok w jej stronę i stanęłam na tle zieleni jak wryta.
W końcu postanowiłam się odezwać, chociaż przywitać. Od momentu postanowienia minęła dłuższa chwila, aby zostało wykonane.
- Hej.
Mruknęłam cicho miłym głosem i skuliłam się nieco odchodząc kilka kroków w tył.

<Rose Hope?>

Od Niry CD Misiu

Spojrzałam na ludzi chcących nas zabrać. Chcieli pewnie nam pomóc, ale mam pewne obawy.
- Misiu, może i nam pomogą. Damy im się złapać?
Powiedziałam niepewnie i w razie czego zawarczałam.
- No nie wiem...
Cofnął się, ale oni i tak nas złapią.
- Mogą nas później oddać do schroniska!
Wtedy ludzie przekupstwem, bo świeżą sarną, zwabili nas do klatki. Później włożyli ją do samochodu i odjechali.
- Kiedy nas opatrzą to uciekniemy.
Misiu pokiwał głową.
- Oni nas wiozą do weterynarza...
Wyjrzałam przez okno i westchnęłam. Nie miałam dobrych skojarzeń z weterynarzami.
- Mogą nam pomóc.
Odburknął Misiu.
- Albo spieprzyć resztę życia.
Spojrzałam na reklamę schroniska.


<Misiu? Nira nie ma czasu ^^>

Od Misia CD Niry

W pierwszym momencie zatkało mnie. Suka miała rację, ludzie są nieprzewidywalni, raz będziesz dla nich przyjacielem, a raz wrogiem, którego trzeba się pozbyć.
-Nirka, słuchaj. Musimy tu zostać, gdy tylko wyjdziemy zaraz kula z giwery nas trafi i będzie po nas, zresztą nie nadajemy się, by wyjść w takim stanie na zewnątrz.
-Racja...
-Przecież dla nas głupia ziemia może okazać się zabójcza, głupie zakażenie i możemy umrzeć. Rany są poważne i bolesne, nie możemy od tak sobie pohasać po lesie.
Sunia umilkła. Przyznała mi rację kiwając głową.
Wtem usłyszeliśmy głośny strzał. Byłem pewien, że myśliwi nas nie zauważą, ale jakimś cudem kula przedarła się przez krzaki i przeleciała tuż nad głową Niry zahaczając o jej ucho. ''Mają cela''- pomyślałem nieco zdziwiony, ale i przerażony zajściem.
Sunia błagalnym wzrokiem popatrzyła mi w oczy. Widać, że pragnęła,m bym coś zrobił, jednak nie mogłem. Nie miałem pojęcia co mogę zrobić. Po prostu - czekać, aż ludzie przejdą w dalsze tereny.
Wtedy z oczu Niry poleciały łzy. Nie bólu, ale tego, że jesteśmy bezradni i grozi nam śmierć.  Poruszony jej płaczem podniosłem łap, którą zaraz potem umiejscowiłem pod jej okiem, by otrzeć delikatnie jej kropelkę wody wydobytą spod powieki. Odruchowo objąłem sunię mówiąc:
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...
Uśmiechnąłem się i puściłem z uścisku Nirę. Wyglądała na przerażoną... Smutno mi się zrobiło.
Wtem zamarłem. Do jaskini wpadły rozwścieczone psy oraz ludzie. Ku mojemu zdziwieniu, gdy istoty zaczęły nas atakować, człowiek zakazał im tego. Podszedł do nas i wyciągnął dłoń. Bałem się okropnie i podszedłem do Niry.  Osłoniłem swym ciałem bojącą się sunię mimo tego, że sam panikowałem.
Ludź zbliżył się. Warknąłem. Wtem dotknął mojej głowy ręką, która zaraz potem została ukąszona.
-Są ranne. Musimy im pomóc. Bierzemy je.
Tyle słów zrozumiałem kiedy człowiek ruszał ustami.
Wtuliłem się w Nirę panicznie bojąc się zachowania człowieka. Gdzie chciał nas zabrać?!

<Nira? ^^>

Od Negry CD Edwarda

Edward zdążył już się zebrać i wpełznąć z truchłem w pysku na brzeg. Ja dalej szamotałam się z  niechcącą zdychać górką mięsa, na którą miałam wielką ochotę. Wreszcie lekko poddenerwowana zacisnęłam mocno zęby na tchawicy kaczki wciskając je pomiędzy pojedyncze mięśnie i ścięgna. Szarpnęłam mocno kufą rozrywając gardło zwierzęcia. Po chwili w wodę i mój pysk trysnęła szkarłatna krew.
-Ty rzeźniku... -zaszydził ze mnie Edward, który dawno już dobił swoją zdobycz. -Istny halal, istny halal... -powtarzał.
-Nie przesadzaj. - powiedziałam z ptakiem w pysku podpływając do brzegu.
Wchodząc przerzuciłam kaczkę na brzeg. Otrzepałam się w wody ochlapując przy tym Edwarda - tym razem nie specjalnie.
Warknął na mnie.
-Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie! -zadrwiłam z psa.
Umilkliśmy. Edward chciał już pożreć zdobycz, ale ja po chwili namysłu wykrzyknęłam:
-Edek!
-Czego? -fuknął.
-A jakby upiec to mięso? -zachęciłam go.
-Niby jakim cudem chcesz to zrobić? -powiedział oblizując się z krwi.
-No wiesz.. kopnąłbyś się do Wiecznego Źródła...

<Edź?>

Od Snow'a C.D. RH

Blue Cove było wspaniałym, pełnym życia miejscem. Widziałem uśmiechnięte psy, które, jak ja i RH korzystały z pięknej pogody. Zachciało mi się pić, więc nachyliłem się nad jeziorem.
- Nie radzę. - Uśmiechnęła się Rose Hope. - Jest bardzo ciepła.
- O. Dzięki. - Ja również się uśmiechnąłem.
- Może popływamy...? - Zapytała z zachęcającym uśmiechem.
- Chętnie. - Powiedziałem i wskoczyłem do wody. Ciepła ciecz obmywała moje, lekko ubrudzone błotem futro. Było na prawdę gorąca, co sprawiało, że pływało się dosyć ciężko. RH chyba też to odczuła. Zatrzymała się na jednym z płytszych miejsc. Westchnęła.
- Gorąco... - Powiedziała cicho.
- Wiem. Chcesz już wyjść? - Zapytałem patrząc na suczkę.
Rosalia pokiwała lekko głową. Wyszliśmy i usiedliśmy na brzegu. Wytrzepaliśmy się, po czym znowu przysiedliśmy na brzegu.
- Pić mi się chce. - Powiedziała suczka. Z pewnością do siebie, ale i tak słyszałem.
- Jak chcesz, możemy iść nad Rzekę Zguby.
< Rose Hope? Krótkie, bez sensu, ale piszę z tabletu>

Od RH C.D. Snow'a

- Fajnie masz... - powiedziałam. Pies popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Jak to? - spytał. Uśmiechnęłam się tylko. Snow cały czas przyglądał mi się z zaciekawieniem. Pokiwałam głową.
- Normalnie... - wydusiłam w końcu z siebie. - Jesteś mieszańcem, a każdy mieszaniec na pewno ma lepiej niż rasowy pies. Ludzie tyle od nas wymagają. Uważają, że jeśli jest się rasowym psem to trzeba wygrywać wszystkie wystawy i takie tam inne.
- Aha. - Snow nie wiedział co odpowiedzieć. Zrobiło mi się głupio, że tak wywyższyłam rasowe psy. Potrząsnęłam głową. Na moje szczęście pies tego nie zauważył.
- Dobra to... Zanim poszukamy twojej jaskini to chodź... Pokażę ci świetne miejsce! - uśmiechnęłam się i ruszyłam w lewo. Zaczęliśmy iść w stronę Blue Cove. Jak zwykle było tutaj pełno psów. Usiadłam na brzegu jeziora.

< Snow? U mnie też nie ma weny >

Od Metruma

Chodziłem sobie po lesie nagle zobaczyłem suczkę, Rose Hope.Chciałem dojść i przedstawić się ale martwiłem się jak ona to przyjmie. 
- Może bardziej tak na luzie...- Pomyślałem. 
-Nie tam przecież ona jest Taka piękna może pomyśleć,że jestem jakimś psem z śmietnika...-Rozmyślałem. 
- A może tak dostojnie... 
-Nie tam, a jak się zapyta gdzie mieszkałem to co powiem,że Przeżywam przygodę. 
W końcu sama podeszła do mnie. 
- Hej jestem Rose Hope a ty? - Zapytała. 
Przełknąłem ślinę i postanowiłem,że będę się zachowywał tak jak zawsze. 
- Me..Met...- Nie mogłem powiedzieć zdania i cały się trząsłem. 
- Met? - Zapytała. 
- Nie tam...Metrum. 
- Aha miło mi. 
- Mi też. 
- Może pospacerujemy? - Zapytała. 
- Nie,no jasne. 
Poszliśmy Razem Pospacerować po terenie Sfory... "Tu jest tak pięknie... Ale nie jest piękniej od RH..."- Rozmyślałem stawiając Kolejne kroki po CD...
<Rose Hope? Brak pomysłu na pierwsze op >

Od Rudego

tumblr_mofjilzJbR1raybp3o1_1280.jpg 640×960 pixels http://www.pinterest.com/ilovestijn/waar-ik-van-hou/ Fuknąłem z rozdrażnieniem próbując otrzepać się z resztek dmuchawców. Całe łapy, pysk, grzbiet, nawet ogon miałem pokryty białymi, puszystymi lotkami.
 Zastanawiałem się...co mi do łba strzeliło, żeby wbiec prosto w te zdradliwe dmuchawcowe pole?!
 No tak, na początku to była fajna zabawa, jednak kiedy okazało się, że nie tak łatwo pozbyć się lotek z nosa...no cóż.
 Otrzepałem się i spojrzałem przed siebie.
Duże, stare jabłonki, niekończące się dmuchawcowe pole, zapach kwiatów, którymi oblepione były drzewa i poranne słońce powoli budzące wszystkich do życia.
 Cudowny poranek!
Znacznie ostrożniej stawiając łapy powoli pokonywałem to niesamowite miejsce. Nie byłym jednak sobą, gdyby co jakiś czas nie strącił paru latawców.
 Nie wiedziałem, dokąd właściwie idę.
Odkąd uciekłem z ulicy, z gangów, moje życie bardzo się zmieniło. Już dawno postanowiłem zdać się na los, przynajmniej póki nie znajdę miejsca, w którym zostanę dłużej, niż do tej pory. Nie wychodziłem na tym na dobre, ale...cóż, życie to ryzyko. Może w końcu znajdę stado, w którym już zostanę? A może pisane jest mi być samotnikiem?
 Odskoczyłem jak oparzony - co spowodowało, że kolejna partia białych lotek ogarnęła całą okolicę - gdy tuż przed moimi łapami znikąd pojawił się mały szarak. Zajączek obrzucił mnie przerażonym spojrzeniem i zastrzygł uszami.
 Kichnąłem i przednią łapą przejechałem sobie po pysku.
Kiedy już wróciłem do rzeczywistości, powoli zbliżyłem nos do szaraka. Przestraszone zwierze nawet nie próbowało drgnąć.
 Najostrożniej jak tylko mogłem ominąłem go i pobiegłem w kierunku niewielkiego strumyka, który słychać było od strony pustego pola. Miałem dość latawców na dziś!
****
  Leżałem na dziwnie płaskim kamieniu nad jeziorem. Końcówki moich łap był zanurzone w wodzie, a głowa zwisała bezwładnie pomiędzy nimi.
 Czasy, w których spać mogłem tylko podczas warty innych psów na szczęście dawno minęły. Westchnąłem z rozkoszą, jednak po chwili poczułem w powietrzu obcy zapach. Postanowiłem subtelnie wstać i ostrożnie sprawdzić, co jest jego źródłem, jednak musiałem oczywiście zaliczyć spotkanie głowa - stalaktyt.
 - Auuuuuć...- jęknąłem starając się rozmasować łapą miejsce kolizji.
- Jest tu ktoś? - usłyszałem.
Nie musiałem długo czekać na właściciela głosu. Moim oczom ukazał się dobrze zbudowany, bury owczorako-podobny pies.
- Nie należysz do Crazy Dogs...- mruknął lustrując mnie od góry do dołu.
- Nie - przyznałem - Jestem Rudy. Miło poznać.
Pies chwile przyglądał mi się nieufnie, jednak ponieważ podobno dobrze mi z pyska patrzy, już po chwili lekko się uśmiechnął.
- Rambo. Jestem samcem alfa sfory Crazy Dogs, na której terenach właśnie przebywasz. Domyślam się, że nie wiedziałeś, iż jest tu jakaś sfora.
 Ja za to domyśliłem się, że ten tekst Rambo musiał słyszeć dość często. Niemniej kiwnąłem głową.
- Dość długo wędruje i tak sobie myślę...czy do tej sfory nie można przypadkiem dołączyć?
- Można - powiedział z wyraźnym zadowoleniem - Powiedź mi tylko, co robiłeś do tej pory.
- Ech, czego to ja nie robiłem - westchnąłem.
 Owczarek ponownie mi się przyjrzał, najwyraźniej oceniając moje umiejętności.
- Może pasowałoby ci stanowisko łowcy? Lub wojownika? - spytał, na co tylko się skrzywiłem.
- Wiesz...walczyłem kiedyś, ale...nie przepadam za tym. Łowca...nie sprawdzałbym się dobrze. Za to dobrze znam się na ziołach, albo...
- W takim razie proponuje ci stanowisko zielarza - przerwał.
 Kiwnąłem entuzjastycznie głową.
Psia sfora...kto by pomyślał? Może po tym wszystkim wreszcie zacznę żyć jak pies? To by była miła odmiana.
 Rambo wyglądał na poczciwego psa.
Przyznam, że z początku zdziwiła mnie ta lekka siwizna wokół nosa. W pierwszej chwili myślałem, że jest ode mnie sporo starszy.

< Rambeł, zostawiłam Ci "najciekawszy" fragment ^^ >

Od Faye CD Snowy'ego

Patrzyłam na psa i trochę posmutniałam.
- Jeżeli nie chcesz ze mną siedzieć, to ja cię nie zatrzymuję...- powiedziałam spokojnie.
- Mogę zostać.- powiedział
- Jesteś kundelkiem?- zapytałam
- Tak, a ty?- spytał
- Jasne, że tak.- powiedziałam
Siedziałam sobie wraz z Snow'em i patrzyłam, to na niego, to na ziemię, potem jeszcze dalej... pies nie chciał tu być... ze mną. Poczułam się problemem, takim kleszczem!
- Snowy?- zaczęłam
- Tak?- odpowiedział
- Możesz iść, przecież widzę, że nie chce Ci się tu ze mną siedzieć. Pewnie spotkałeś już jakąś, z którą chcesz dzisiaj spędzić czas. Jeżeli tak to powiedz, ja cię puszczam wolno i jak chcesz to możesz iść.- powiedziałam to z lekkim uśmiechem
<Snowy? Ja pisałam na telefonie... też przepraszam za długość>

środa, 13 maja 2015

Od Snow'a C.D. Faye

- Tak, ale tylko trochę. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Suczka zamerdała ogonem.
- To może się przejdziemy? - Uśmiechnęła się.
- Dobrze. - Kiwnąłem głową i ruszyłam za suczką.
Idąc brzegiem jeziora, wysłuchiwałem jej opowiadań o przeszłości, jednak sam się nie odezwałem.
Nagle, zobaczyłem kaczkę.
- Może ją upolujemy? - Zapytałem
- Taak! - Zawołała suczka i pobiegła na przód. Pobiegłem za nią. Kaczka wniosła się w powietrze, jednak suczce udało się ją uchwycić w locie.
- Gratulacje szybkości... - Odezwałem się cicho.
- Dzięki. - Odparła i podała mi kaczkę. Usiedliśmy na brzegu jeziora. Przypatrywałem się suczce. Wyglądała na kundelka. A może rasę, której nie znałem?
Z zadumy wyrwał mnie jej głos.
- Czemu nie jesz? - Zapytała.
- Nie jestem głodny. - Westchnąłem lekko.
< Faye? Naprawdę przepraszam, że takie krótkie, ale piszę z tableta i niespecjalnie mam czas ;c >

Od Niry CD Misiu

Siedząc tak ranna czułam się dziwnie. Jak inwalida, któremu ktoś musi pomagać. W sumie Misiu miał więcej ran. Cierpi, to nie są małe skaleczenia. Ja również potrzebowałam medyka. Właśnie, jestem rannym medykiem. Sama nie dam rady, a że zeszyłam rany to był już cud. Cierpienie można załagodzić różnymi naparami, ale myślę, że po zaszyciu nie działają. Ech, życie jest nieprzewidywalne. Nagle usłyszałam dziwny świst. Podeszłam do wyjścia. Jak zobaczyłam to, co działo się na dworze to aż złapałam się za głowę. Ludzie plus wyżły. Strzelali z karabinów, a głupie kundle ujadały. Rozpieszczone przez człowieka wyżełki wciąż tropiły i polowały na zające dostając w nagrodę pochwałę. Phi, jakież one głupie. Zawołałam Misia. Ludzie strzelali w sarny i zające, a kiedy nie wycelowali w zwierzę kula wylądowała blisko nas. Jakież to okropne!
- Co robimy? Przecież oni są tak blisko, że mogą nas zabrać do schronisk jak zauważą!
Panikowałam nie myśląc już o bólu.
- Nie mam pojęcia...pomyślmy.
Odwrócił się energicznie.
- Ludzie to ludzie, są nie do pokonania, nic ich nie powstrzyma, a na pewno nie zwierzęta. Mogą nas zastrzelić nawet wtedy, kiedy się do nich zbliżymy!
Zasłoniłam pyszczek łapą, aby za dużo już nie mówić.

<Misiu?Dobrze, że uratowałeś, wykaż się teraz XD>

Nowy pies! -Rudy


Imię: Rudy
Zdrobnienie: Wbrew pozorom jest tego dużo: Rudzieł, Rudzio Rudecki, Rudeusz, Rudzik i cała masa innych. Dawno temu przezywano go także "Lis". Warunek jest jeden: tylko przyjaciele mogą używać "zdrobnień"
Płeć: pies
Wiek: 3 lata
Znaki szczególne: Szczególny to on ma chyba tylko charakter...
W hierarchii: Zielarz
Cechy charakteru: Oj, Rudy...to przede wszystkim porządny pies, z zasadami, których przestrzega choćby nie wiem co. Poza tym jest zdrowo walnięty.
Ponad wszystko ceni honor, jest wierny, lojalny, zazwyczaj uczciwy i pomocny, chodź nie rzadko leniwy. Jest typem psa, z którym nie można się nudzić! To wiecznie zadowolony optymista, który wszystko potrafi zmienić w żart, jednak wie, kiedy wypadałoby zachować powagę; wtedy sam się dziwi, jak bardzo stanowczy i zdecydowany potrafi być.
Cechuje go także zawziętość, wielkie ambicje, twardy charakter i kreatywność. Mimo, iż uwielbia ryzyko i ma talent do pakowania się w kłopoty, to zazwyczaj umie z nich wyjść.
Chodź może w pierwszej chwili trudno to stwierdzić, Rudy jest niezwykle inteligentnym psem. Bystrość, spryt, przebiegłość, to cechy, które nierzadko można u niego zaobserwować. Urodzony aktor, po którym nie da się nic poznać.
Poza tym - jak było mówione wyżej - Rudy jest po prostu zdrowo walnięty. Niewiele jest psów czy suczek tak świrniętych jak on, ale hej! Życie jest jedno! Może warto by było przejść przez nie z "odrobiną" szaleństwa?
Cechy fizyczne: Nie należy do najsilniejszych z powodu postury. Nadrabia za to szybkością, zwinnością i wytrwałością. Ma szeroką klatkę piersiową, co umożliwia mu szybki bieg na dalekich dystansach. Długie, zwinne łapy sprawiają, że Rudy jest niezwykle zwinny. Nie jest słaby; po prostu w stosunku do niektórych nie wydaje się najsilniejszy. Umięśniony, dobrze zbudowany pies o mądrych aczkolwiek szalonych oczach niewiadomej rasy - zwariowanej mieszanki...chyba wszystkich większych ras.
Motto: W życiu kieruje się raczej zbiorem zasad niż mottem. Jeżeli jednak miałby wybierać, byłby to cytat "Co ćwiczysz - to wyćwiczysz, więc ćwicz mądrze." Wbrew pozorom ma to głębszy sens.
Lubi: Rudy lubi całe mnóstwo rzeczy! Oprócz tych, których nie lubi.
Uwielbia towarzystwo psów równie rąbniętych jak on. Poza tym wszelkie rodzaje "sportu" i ruchu a więc pływanie, bieganie, skakanie, treningi... w zasadzie wszystko. Jest trochę leniwy, zatem często można go znaleźć wylegującego się w słońcu czy też w cieniu. Mimo, iż kocha towarzystwo, to jednak lubi czasem pobyć sam. Uwielbia wieczory i noce, chodź dni też są niczego sobie. Jak wyżej: lubi całe mnóstwo rzeczy!
Nie lubi: Gardzi wszelkim rodzajem zdrady, nie toleruje zdrajców. Nie lubi także zabijać, robi to tylko wtedy, kiedy musi. Nie przepada za ogniem, hałasem (chyba, że sam go robi...) Poza tym jest zagorzałym konserwatystą: każda, nawet największa zmiana najpierw wprawi go w osłupienie, a potem przyprawi o ból brzucha. Dosłownie.
Umiejętności: Jest psem niezwykle zwinnym: wszelakie tory przeszkód, wspinaczki, biegi, pływanie i tak dalej to coś, co Rudy uwielbia, est wtedy w swoim żywiole. Biegi długodystansowe to także jego dobra strona.
Ciekawostki:
*Jest psem cierpliwym, upartym i zawziętym co często wykorzystuje gdy chce komuś poprawić humor.
*Reszta ciekawostek jest do odkrycia samodzielnego. Najpierw poznaj i wtedy pogadamy :3
Partnerstwo: No, proszę! Bądźmy realistami! Rudy i partnerka? Mimo, iż jest chłopak optymistą, to w cuda nie wierzy. (No..nie w takie cuda) Spójrzcie na niego - która zechce takiego wariata? Sam zresztą nie jest pewien, czy szuka miłości; to uczucie w tym kontekście jest mu zupełnie obce.
Rodzina w sforze: -
Rodzina poza sforą: Niechętnie mówi o swojej rodzinie. Uznajmy, że nic nie pamięta.
Historia: Rudy jest psem, którego los nie oszczędzał. Pomimo piętna, jakie odcisnęło na nim jego życie, stara się być inny. Najpierw stracił rodziców, ojciec został zabity przez ludzi, matka zagryziona przez psy. Rodzeństwa nie miał. Zaledwie kilkutygodniowym psem, nie chciał się zająć żaden pies ze sfory, w której się urodził. Dorastał na ulicy w pewnego rodzaju psim gangu. Zyskał przezwisko "Lis" na które do tej pory zdarza mu się reagować. Warto też wspomnieć, że gdy odszedł ze sfory, małym, słabym szczeniakiem zaopiekowała się lisica. Wychowała, i nauczyła nie tylko psiego, ale i lisiego sposobu życia i sztuczek. Przez to Rudy jest niezwykle zwinny, sprytny, potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji i szybko myśli.
Tu historia robi się nieco dziwna, może nawet mało wiarygodna, bo przez pewien krótki czas mieszkał z wilkami. Pozwolicie jednak, że nie będę wywlekać rodzinnych spraw...?
Potem jeszcze kłusownicy, zdradziecki przyjaciel, i ogólnie takie nietypowe perypetie. Krótko mówiąc, było ciekawie. Rudy, nauczony psiego, wilczego, i lisiego sposobu życia, dotarł tutaj i cóż.... chce spróbować jeszcze raz, tym razem życia z pobratymcami.
Kontakt: lilena11

Nowy pies! -Metrum

Imię : Metrum
Zdrobnienie: Można go nazywać jak kto woli. Nie gustuje w skrótach od swojego imię, bo np. Metr?
Płeć: Pies
Wiek: 2 lata
Znaki szczególne: Barwa oczu
W hierarchii: Żołnierz
Cechy charakteru: Metrum na ogół to bardzo sympatyczny i miły pies. Ma w sobie to coś co przyciąga suczki, lecz on ciągle szuka swej muzy. Nie ufny z niego samiec, choć jest przyjacielski na początku musi się upewnić czy warto poznać tę osobę. Odpowiedzialny, honorowy, lojalny, słodki i pomocny-taki jest ten psiak. Ale lepiej go nie rozzłościć, wtedy może okazać się kłamliwy i agresywny nie da się go powstrzymać. Zrobi to co chce, no ewentualnie postawi na zdrowy rozsądek i zostawi to w nienaruszeniu. Ten pies jest bardzo zabawny, uwielbia rozśmieszać innych. Wtedy też czuje się szczęśliwy.
Cechy fizyczne:
*Rasa: Border Collie
*Umaszczenie: Biało-Brązowa , puszysta sierść
*Wysokość: 65 cm WK
*Masa: 25 kg
Motto: „W Każdym z nas są 2 wilki- Dobry i zły , Przetrwa tylko ten ,którego karmić chcesz”
Lubi: Lubi wszystkie psy, Niezależnie jakie ma z nimi stosunki. Towarzystwo.. Bez niego ani rusz. Lubi też dużo mówić… Z jedzenia lubi… Mango.
Nie lubi: Wrogów… To jego Katusze… Zarówno nienawidzi kotów jak i Kaktusów (Dzieciństwo ;-; )
Umiejętności: W świecie „Człowieków” Nauczył się komend Siad, podaj łapę itp. Jest silny, zwinny i szybki.
Ciekawostki:
*Lubi Towarzystwo Samic
*Urodził się 17.05
Partnerstwo: Trudno to wydusić… Zauroczył się w… Rose Hope… Jest cudowna..
Rodzina w sforze: Brak
Rodzina poza sforą: Brak
Historia : Metrum mieszkał z pewną młodą parą nowożeńców(dostali go na ślub jako szczeniaka), gdy się rozstali od tak uciekł. Nie mógł znieść tych kłótni, krzyków...a pomyśleć że jeszcze niedawno tak bardzo się kochali. Tego dnia zrozumiał że miłość jest strasznie zdradliwa, ale tylko dla ludzi, ponieważ ludzie nie wiedzą co to prawdziwa miłość. Tak sobie pomyślał i myśli do dzisiejszego dnia...Po kilku dniach znalazł tę sforę
Kontakt:
*Howrse : Miasto koni
*GG: 53943225
*Email: kinga.jakubowska2@o2.pl

Od Niry CD Percival

Ten chart saluki, którego spotkałam był - jak się okazało nieco później - etą. Wyglądał na miłego, ale mimo wszystko nie mogę go porównać do nikogo innego. Każdy jest inny i jedyny w swoim rodzaju. Zaprosił mnie na spacer, bardzo miło z jego strony. Przy nim zachowywałam się tak nieśmiało. Może dlatego, że był kimś ważnym. Nikogo takiego nie udało mi się prócz alfy spotkać. Uśmiechnęłam się i aż zaśmiałam.
- Na spacer? Pewnie!
Krzyknęłam wesoło z wielkim entuzjazmem.
- A więc gdzie sobie życzysz?
Wstał lekko machając długim ogonem.
- Hmmm... nie mam bladego pojęcia.
Przysiadłam na chwilkę.
- Masz jakieś ulubione miejsce?
Zapytał patrząc na mnie.
- W sumie to tak. Jest nim Górska Dolina.
Wyznałam w zamyśleniu.
- Więc możemy tam iść, to w prawda dość daleko, ale nie robi to problemu.
Popatrzył na mnie, ja uśmiechnęłam się. Te słowa brzmiały tak mądrze...
- Może pobiegniemy? Lubię biegać, charty chyba również...
Wpadłam nagle na pomysł. Popatrzyłam na niebo. Ten dzień był taki słoneczny...

<Percivalu? O'sooole mio! XD>

Od Edwarda CD Negry

Przewróciłem oczyma. Nie chciałem strzelać głupimi docinkami na temat jej zmiany zachowania, nie miałem ochoty na kolejną kłótnie. Negra okropnie napaliła się na kaczki. W jej oczach błąkała się dzikość. Nie miałem wyboru.
- Jaaaasne, czemu nie? - odparłem z przekąsem. Nigdy nie przepadałem za pływaniem, ale mimo tej niechęci, nie potrafiłem jej okazać. Słysząc moje słowa, Negra przestawiła się na tryb "Zabić albo zabić."
Rzuciła się dziko w wodę, rozchlapując ją dookoła siebie. Zanim zareagowałem już płynęła w stronę zwierzyny, z pyskiem wystawionym nad taflę. Pokręciłem głową i cicho zanurzyłem się w chłodne fale. Kiedy moje łapy oderwały się od piaszczystego dna, i mogłem nimi tylko majtać w pustej przestrzeni - zanurkowałem. Nabrałem oddechu, po czym wsadziłem pysk pod wodę, manewrując niżej (nie wiem, czy psy umieją nurkować, ale skoro w opowiadaniach umieją polować na sarny, co pojedynczy wilk nie dał by rady...) Pod wodą płynąłem szybciej. Moje ciało poruszało się wraz z prądem, nie musiałem przebijać ciśnienia tafli jak na powierzchni.  Umiałem otworzyć oczy pod wodą.  Rozejrzałem się.
 Woda była mętna, promienie słońca przebijały się przez powierzchnie, jakaś podwodna ryba ruchem, rozpyliła chmurę piachu przy dnie, który znajdował się dość daleko.  W górze daleko widziałem chude nóżki majtające w wodzie - kaczki. Ciało Negry bujało się jak boja nade mną, lecąc jak motorówka w stronę zwierzyny. Nie pomyślała aby zanurkować. Dziukuska...
Powoli zaczęło brakować mi tlenu. Wiosłowałem łapami, aby wydostać się na powierzchnie. Zaczerpnąłem oddechu i zanurzyłem sie po raz kolejny - coraz bliżej kaczek. W końcu znalazłem się centralnie pod nimi. Negra dopierała się do pierwszej - i jednocześnie wprowadziła dynamikę akcji.
Kaczka rozłożyła skrzydła spłoszona, zamierzając odlecieć, ale Negra rzuciła się na nią  zaciskając zęby na jej szyi.  Jej koleżanka zamierzała zrobić to samo, ale w ostatniej chwili wciągnąłem ją pod wodę.
Zwierzę miotało mi się chwilę w pysku, zanim zamarło. Poczułem, jak płuca stanowczo domagają się tlenu.
Podpłynąłem na brzeg.
< Negra?>

Od Faye

Szłam sobie, zwiedzając tereny sfory. Byłam bardzo szczęśliwa, tak jakby... Byłam w sumie sierotą! Jak widziałam psy, rodziny psów i w ogóle to, to chciało mi się płakać! Nie wiem czemu, ale nigdy tego nie potrzebowałam tak jak dzisiaj. No cóż jestem jaka jestem! Wracając do mojego spaceru... Szłam długo i nie mogłam nigdzie dojść. Może to dla tego, że szłam wolniej niż ślimak i zakręcałam, w każdą prawą stronę!? Biorąc to pod uwagę chodziłam w kwadrat! No, ale co miałam robić całkiem sama? Nagle wpadłam na jakiegoś psa. Nie widziałam go wygłaszając moją przemowę, więc albo nie przyszedł, albo po prostu nie dawno doszedł. Był cały... biały? Miał sterczące uszy i wyglądał na pogodnego psa...
  • Witaj, jestem Faye.- powiedziałam
  • Cześć, jestem Snowy.- odpowiedział
Wreszcie kogoś poznałam! Mój humor się poprawił.
  • Od dawna należysz do sfory?- zapytałam
  • Nie, ale zdążyłem już się przyzwyczaić do niej.- rozejrzał się do okoła
  • Znasz tu kogoś?- spytałam
  • Tak, już znam.- odpowiedział
  • Masz troszkę czasu?- zapytałam z nadzieją

<Snowy?>

Od Snow'a C.D. RH

- Bardzo chętnie. - Uśmiechnąłem się. Suczka ponagliła mnie. Suczka szła szybkim i pewnym krokiem. W pewnym momencie jednak, zwolniła. Dorównała mi kroku i zaczęła mi się przyglądać. Na początku tego nie zauważyłem, jednak kiedy udało mi się uchwycić wzrok RH, odezwałem się:
- Ym... Czy mógłbym zapytać, czemu tak się na mnie patrzysz...?
- O... - Rose Hope przełknęła ślinę - Tak, bo wiesz... - Mieszała się - Nie mogę zorientować się, jakiej jesteś rasy... - Przyznała, lekko podnosząc kąciki ust.
~ Znowu... ~ Pomyślałem. ~ To takie dziwne, iż jestem kundelkiem?
- Zgadnij! - Uśmiechnęłam się lekko.
Suczka spojrzała na mnie niezadowolona.
- Może jakaś podpowiedź?
- Jestem mieszańcem 3 ras...
- Może... BOS? Mieszaniec BOS'a? - Powiedziała niepewnie.
- Tak, mieszaniec BOS'a. - Kiwnąłem kłową.
Suczka zamyśliła się. Przygryzła wargę, po czym zaczęła;
- Będę strzelała. Husky Syberyjski.
- Tak! - Zamerdałem ogonem. - I jeszcze 3 rasa...?
- Nie wiem. - Poddała się. - Nie mam pojęcia, naprawdę.
- Moja babcia była Akita Inu. - Powiedziałem z satysfakcją.
< Rose Hope? Gdzie moja we[ł]na?>

wtorek, 12 maja 2015

Od Negry CD Edwarda

Wyszłam z wody i z ''premedytacją'' otrzepałam się z niej zalewając przy tym wielką falą Edwarda. Ten fuknął z pogardą. Popatrzył na gładzącą się powoli taflę wody. Korzystając z chwili jego nieuwagi zakradłam się i z impetem popchnęłam go do lodowatej jeszcze wody. Zaśmiałam się szyderczo.
-Też czasem lubię się z kimś podroczyć, wiesz? -powiedziałam jakby retorycznie wiedząc, że pies mnie nie słyszy, bo przebywa aktualnie pod wodą.
Po dobrej chwili husky wypłynął na powierzchnię łapiąc spory haust powietrza.
-Nieprzyjemne uczucie, prawda?- zapytałam bardziej twierdząc.
-Wredna jesteś.
-Mam z tego magistra. -zaśmiałam się ironicznie.
Prychnął.
Wtem postanowiłam skończyć to co zaczęłam. Wskoczyłam do wody, sprawnie przebijając jej taflę. Wykonywąłam obroty, piruety i inne akrobacje, których nie jeden i nie dwóch mogłoby mi pozazdrościć. Edawrd przypatrywał mi się srogim wzrokiem. Czyżby zazdrościł?
Gdy się uspokoiłam rzekł:
-Skończyłaś już szpanować?
-Skończyłam. Zazdrościsz? -fuknęłam przebierając łapami.
Wtem zobaczyłam dzikie kaczki, które przemierzały dzielnie jezioro wszerz próbując dostać się na drugi brzeg.  Porzucając wszystkie myśli - w tym ''focha'' zaproponowałam dziko:
-Edziuuu? Polujemy?!
W moich oczach zapłonął ogień... żądza mordu.

<Edź?>

Od Edwarda CD Negry

- Co ty tu znowu robisz!? - stuliłem uszy słysząc ten zbyt wysoki dźwięk, który oczywiście był głosem Negry. Odwróciłem pysk aby złapać oczami źródło dźwięku. Negra stała na plaży, po łapy w wodzie.  Patrzyła na mnie tym swoim morderczym wzrokiem i nienawiścią czającą się w brązowych oczach, a ja po raz kolejny poczułem niechęć. Odchyliłem uszy jeszcze bardziej.
- Czy to moja wina, że ciągle na siebie wpadamy?! Mam cię unikać na siłę?! - warknąłem.
Negra odwróciła dumnie głowę.
- By się przydało, Edziu! - wyszczerzyła wrednie zęby. Ta sytuacja śmieszyła mnie, i jednocześnie irytowała - miałem dość jej fochów.
- Wiesz, chyba doszedłem do pewnej myśli - zaciągnąłem zdanie, wychodząc z cienia na plaże. Negra warknęła ostrzegawczo, ale ja - nie bałem się jej.
- Kiedyś, to ty musiałaś się za mną uganiać, abym ja w końcu nie popełnił samobójstwa z obojętności - podszedłem blisko, a ona odskoczyła.
- Nie podchodź do mnie! - warknęła.
- A teraz to ja muszę latać za sobą, aby dowiedzieć się co cię gryzie, a nawet jeśli nie chce, los i tak nas popchnie, czyż nie? - zbliżyłem się wystarczająco mocno, po czym wepchnąłem ją do wody. Negra poleciała do tyłu i chlupnęła do jeziora.  Spojrzałem na taflę z satysfakcją. Po chwili wynurzyła się z rykiem.
- Jesteś wredny!!!! - wydarła się.
- Wybacz. Lubię czasem podroczyć się z innymi.
< Negra? Wybacz, za ilość >

Od RH C.D. Snow'a

- Przepraszam za wtargnięcie do twojej jaskini. - przeprosił nieco zmieszany całą tą sytuacją. Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem na pysku.
- Jest dobrze. Każdy może się pomylić. Ale, ja cię nie znam. Kim jesteś? - zapytałam. Pies spojrzał na mnie i otworzył psyk by coś powiedzieć.
- Mam na imię Snow, a ty? - przedstawił się i spytał o moje imię.
- Mam na imię Rose Hope, ale możesz mówić RH, Rose, Hope, a także Rosalia. - uśmiechnęłam się szeroko przyglądając się psu. - Szukasz jaskini? - zapytałam po chwili.
- Tak... Nie było nikogo tutaj więc myślałem, że nie należy do nikogo. - rzekł. Pokiwałam głową w zamyśleniu.
- Ach, tak. Jest tutaj mnóstwo jaskiń i nor, które nie należą do nikogo lub mieszkają tam małe zwierzątka, które można zabić, a później spałaszować. - zaśmiałam się. Snow popatrzył na mnie z uśmiechem na pysku. Przewróciłam oczami, aby się nieco ogarnąć.
- Pomóc ci może poszukać jakiejś jaskini? - spytałam. Pies spojrzał na mnie i skinął łbem, zgadzając się na moją propozycję.

< Snow? Weny brak c: >

poniedziałek, 11 maja 2015

Od Snow'a do Rose Hope

- Jak ty sobie bez nas poradzisz, Snowy...? - Zapytał kręcąc łbem Balto, wilk Alfa miejscowej watahy.
- Będzie dobrze, zobaczysz... - Uśmiechnąłem się do wilka.
Wziąłem głęboki oddech i przekroczyłem granicę pomiędzy terenami watahy a sfory. Będąc już na tych drugich, niepewnie ruszyłem do przodu. Lekki truchtem przemieszczałem się po polanie, obserwując biegające wiewiórki. Ujrzawszy na horyzoncie owczarka niemieckiego, podbiegłem śmiałym krokiem.
- Hej! - Zawołałem z oddali.
- O, dzień dobry. - Uśmiechnął się lekko.
- Czy to ty jesteś Rambo, Alfa sfory Crazy Dog's? - Zapytałem z ciekawością.
- Tak. Jesteś może zainteresowany dołączeniem.
- Oczywiście.
Rambo przydzielił mi stanowisko atakującego. Opuściłem jego jaskinię.
Idąc po lesie, szukałem dla siebie idealnej jaskini. Nagle, zobaczyłem umiejscowioną pod skarpą średniej wielkości norę. Nie za wysoką, ale i nie za niską. Na oko miała 3 na 2 metry. Postanowiłem w niej zamieszkać. Zacząłem powoli planować co i jak, kiedy nagle, do jaskini wpadła biała suczka. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co ty tu robisz?! - Zapytała patrząc na mnie z wielkim zdziwieniem.
- Miałem zamiar tutaj zamieszkać... - Powiedziałem nie wiedząc, o co chodzi suczce.
- Ale tak się składa, że JA tu mieszkam.

< Rose Hope? Możesz dokończyć?>

Nowy pies! -Snow


Imię: Snow ( Z ang. Śnieg)
Zdrobnienie: Mimo krótkiego imienia, pies często dostaje nowe przezwiska. Najpopularniejsze to "Snowy".
Płeć: Pies
Wiek: 3 lata
Znaki Szczególne: Jedno z jego uszu jest stojące, drugie zaś załamane. "Na upartego", można powiedzieć, że jest to szczególne.
W hierarchii: Atakujący. Zawsze lubił polować.
Cechy charakteru: Wiele osób uważa, że opisanie kogoś niezwykłego jest trudne. Ale to mylna opinia. Wyjątkowość jest jak otwarta brama, nad którą można się rozwodzić i wygłaszać długie monologi. Znacznie bardziej skomplikowanym jest opisanie przeciętności. Jak bowiem ubrać w słowa zwykłość? Jak przestawić osobę, która ma w sobie to, co wszyscy inni? "Czyli co?" - Nasuwa się pytanie. Otóż, wyobraź sobie zwykłego, przeciętnego "Burka". Jaki jest, tak z widzenia? Pewnie miły, przyjacielski, ale też rozważny i mądry. Zgadłeś! To Snow w pigułce. No, ale mamy tu troszkę miejsca, w związku z czym możemy trochę jeszcze o nim pogadać. Już na pierwszym spotkaniu można zobaczyć, iż jest to miły i prostoduszny psiak. Wykazuje się w związku z tym szczerością, ale też delikatnością. Jeśli ma komuś powiedzieć nieprzyjemną prawdę, zrobi to, ale tak, by zranić tą osobę jak najmniej. Przykro mu, gdy musi sprawić komuś zawód, więc stara się tego nie robić. Niestety, to dosyć roztrzepane i roztargnione zwierzątko, co wiąże się z częstym zapominaniem. Jego przyjacielskość objawia się bardzo pospolicie, po prostu lubi innych. Stara się z każdym zaprzyjaźnić, i zwykle mu to wychodzi, bo jest po prostu... fajny. Snow emanuje też wielkim spokojem. Rzadko kiedy się denerwuje, chyba, że spotka... mysz. Nie znosi tych małych gryzoni, trochę się ich boi, trochę nienawidzi. Z jego odpowiedzialnością bywa trochę gorzej, bo, jak już było wspomniane, jest roztargniony. Należy do istot rozważnych; pomyśli 10 razy, zanim coś zrobi. Sprawia to, że rzadko przydarzają mu się niebezpieczne przygody. Nie jest zbyt odważnym psem. Woli stateczność i spokój, niż niebezpieczeństwo i zmiany. Często biega. Lubi bowiem sport i aktywność fizyczną, zwłaszcza taką, w której trzeba dużo biegać. Często ściga się z wiatrem, ale tylko w miejscach, które zna. Nie znosi, gdy inne psy uważają, że jeśli ktoś lubi sporty, to jest "zwykłym tępakiem". Zwykle jest śmiałym psem, chyba, że ktoś wygląda - według niego - niesympatycznie. W kwestii agresji, musiałby się chyba zdarzyć cud, by Snow pokazał zęby. Jest to zwierze ugodowe, pełne pokoju i empatii. Zawsze stara się pomóc innym, zwłaszcza jeśli widzi, że cierpią. Jest to inteligentny pies, który często ze swej inteligencji korzysta. Swoim sprytem często imponuje innym, mimo, że nie lubi się chwalić. Widać w nim wiele skromności i pokory. Często się śmieje i uśmiecha, bo jest dowcipnym zwierzęciem. Często bawi się i wygłupia z innymi psami, aczkolwiek z umiarem. Nigdy nie ma uprzedzeń. Nigdy nikogo nie ocenia ani o nim nie mówi, zanim tej osoby nie pozna. Nie lubi, gdy inne psy tak robią. On właściwie nigdy nikogo nie ocenia. W kwestii partnera... Sami oceńcie, czy się nadaje. Jest dosyć kochliwy, zdarza mu się zmieniać "wybranki serca" co pięć minut. Często jest przez to brany za niestałego w uczuciach. Ale kiedy Snow naprawdę się zakocha... nie pokocha już innej, nawet jeśli ta odrzuci go czy umrze. Ukochanej będzie wierny aż do śmierci, nigdy jej nie porzuci. Mocno przywiązuje się do osób, przyjaźni się na zawsze. Kocha szczeniaki. Uparcie dąży do celu; Jeśli coś postanowi, stara się to osiągnąć za wszelką cenę. Nie poddaje się - jest wytrwały. Nie próbuje być idealny, bo wie, że mu się to nie uda. Akceptuje swoje wady i stara się nauczyć tego innych. "We were born to be real. Not to be perfect." - Powtarza to zawsze. Nie ukrywa tego, iż jest wrażliwy; nie, on się tego nie wstydzi. Nie uważa też, że płacz jest oznaką słabości. Ale nie mówi też, że bezsilności. On płacze, gdy jest smuty. I tyle. Stara się być realistą, ale i tak przeważa w nim optymizm. Podsumowując; Zwykły - niezwykły piesek.
Cechy Fizyczne: Snow, nie jest psem rasowym; jego matka była skundlonym Białym Owczarkiem Szwajcarskim, ojciec zaś mieszańcem Husky Syberyjskiego i Akita Inu, co spowodowało, że nie można nazwać go mianem innym, jak po prostu kundel. Umaszczenie... nazwijmy to białym z kremowymi znaczeniami. Jest psem lekkiej, chodź nieco krępej budowy. Ma około 58 cm WK i waży 29 kg.
Motto: "We were born to be real. Not to be perfect."
Lubi: Hm... każdego? Nie, przesada, ale większość. Najbardziej psy wyluzowane i miłe, ale również te, które, jak on, starają się nie poddawać. Uwielbia ruch i sport.
Nie lubi: Trudno zapracować sobie na bycie jego wrogiem, lecz największe szanse mają na to psy, które "oceniają książkę po okładce". Jak juz było wspomniane, nie znosi gdy inne psy uważają, że jeśli ktoś lubi sporty, to jest "zwykłym tępakiem". Inne? Myszy, myszy i.... myszy!
Umiejętności: Co potrafi Snow... Biegać. Jest psem długodystansowym, który potrafi długo biec bez zmęczenia. Dosyć dobrze pływa, zwłaszcza nurkuje. Polowanie również jest rzeczą, która dobrze mu wychodzi, zwłaszcza, jeśli chodzi o dużą zwierzynę. Nie znosi skakania. Nie potrafi wspinać sie na drzewa i nie pojmuje, jak inne psy to robią.
Ciekawostki:
~ Nie żałuje, iż nie jest czystej krwi. Cieszy się z bycia kundelkiem.
~ Boi się myszy
~ Ma wysoki jak na samca głos
~ Uwielbia bawić się piłką.... pewnego razu < W historii > skończyło się o dla niego źle...
~ Ma dobre kontakty z miejscową watahą wilków, kiedyś był jej członkiem.
Partnerstwo: Czy on jest gotowy na poważny związek? Raczej nie, lecz pewna suczka wpadła mu w oko... Jak ma na imię? Zgadnij!
Rodzina w sforze: Forever Alone. Brak.
Rodzina poza sforą:
- Siostry z miotu - Cadmen i Lucy; Jego "rasy", zwykłe suczki. Zapewne również mają dobre domy.
- Bracia z miotu - Cello, Anubis i Raphael; Jego "rasy" zwykłe psy. Zostały oddane na farmę.
- Ojciec - Oryx ; Mieszaniec Husky i Akita Inu. Ukochany ojciec Snow'a, który zginął pod kołami samochodu.
- Matka - Sebell; Skundlony Biały Owczarek Szwajcarski; Nasz bohater bardzo ją kochał... niestety, po śmierci partnera popełniła samobójstwo.
Historia: Czy wy naprawdę chcecie tego słuchać? Historia jak historia, naprawdę. Nie ma w niej nic ciekawego... Ale jak już, to zacznijmy od początku... Pewnego słonecznego dnia, Sebell - lekko skundlona, mimo to piękna suczka Białego Owczarka Szwajcarskiego, wybrała się na spacer. To samo postanowił zrobić bezdomny mieszaniec Husky Syberyjskiego i Akity Inu, Oryx. Los chciał, by te dwa psy, przypadkowo na siebie wpadły... Z początku, uważali siebie nawzajem na bezwartościowe. Potem jednak, cos zaczęło się pomiędzy nimi rodzić... Zostali parą. A jak jest para, to co jeszcze jest? No, kto pomyśli? Szczeniaki! I w tym przypadku były. Mimo iż właścicielka Sebell była załamana, pozwoliła suczce urodzić a później starała się, by szczenięta znalazły dobre domy... Z trzema silnymi samczykami, Cello, Anubisem i Raphaelem, poszło szybko. Zaopiekował się nimi pewien farmer, który szukał psów pasterskich Suczki zostały "wciśnięte" znajomym. I został tylko Snow. Nikt nie chciał go przygarnąć. Rodzicom i opiekunce w sumie się to podobało, bo piesek był ich ulubieńcem.
Snowy miał około 10 miesięcy, kiedy zdarzyło się pierwsze w jego życiu nieszczęście. Pod kołami samochodu, zginął jego ojciec, Oryx, Wkrótce potem jego załamana matka, w podobny sposób odebrała sobie życie. Tak właśnie nasz bohater stracił wszystkich. Oprócz pani... tak, ona mu pozostała. Razem opłakiwali śmierć Sebell. Ale z biegiem czasu, zauważył, że Ania - bo tak miała na imię 25 opiekunka psa, spędza z nim coraz mniej czasu. Nie wyprowadza go, nie głaszcze aż tyle... Rozmawia przez telefon.
Pewnego dnia, w domu zjawił się tajemniczy mężczyzna... Snow od razu wiedział, że będą z nim kłopoty. I ta tez się stało. Mimo, iż zapowiadało się wesoło, skończyło się tragicznie... dla niego, oczywiście. Mężczyzna postanowił bowiem zabrać Anię i jej psa na wakacje. Podczas jazdy samochodem, zatrzymali się na stacji benzynowej. Mężczyzna wyjął z kieszeni piłkę, po czym otworzył drzwi. "Aport, Snowy!" - usłyszał pies, a piłka poleciała do pobliskiego lasu. Pobiegł za nią, ale kiedy wrócił... samochodu Pani i mężczyzny już nie było. Zrozumiał, że chciano sie go tylko pozbyć... Postanowił wrócić do lasu, gdzie zaprzyjaźnił się z wilkami. Gdy jeden z jego przyjaciół wrócił ze zwiadów mówiąc, że została tu otwarta sfora psów, postanowił ją obejrzeć. Spodobało mu się, więc postanowił opuścić watahę i dołączyć do Crazy Dog's.
Kontakt: 678678432
E -mail: kociaraalka@gmail.com ( też może nie działać, różnie to z nim jest... zapasowy - dobiegala.ala@wp.pl