sobota, 31 stycznia 2015

Od Zero CD Dancelota

~~Ech...
Westchnąłem w myślach i ruszyłem do lasu, bo zgłodniałem. Czas coś upolować. Oblizałem się. Gdy doszedłem do lasu zauważyłem łosia. Uśmiechnąłem się złowieszczo i schyliłem się. Łoś jeszcze mnie nie zauważył, a to dobrze. Zacząłem się skradać, powoli i ostrożnie, żeby mnie nie zauważył. Jak byłem już blisko niego, wyskoczyłem z kryjówki. Odsłoniłem zęby. Jakimś cudem zaczął prószyć śnieg. Spanikowany łoś zaczął uciekać. Ruszyłem za nim. Goniłem przez chwilę łosia i gdy deptałem mu po kopytach, odbiłem się od ziemi i skoczyłem nad nim. Już byłem przed nim. Zdezorientowany łoś, lekko stanął dęba, co było na prawdę dziwne. Tym razem łoś stawił mi czoło. Skoczył na mnie ze swoimi rogami. Jak był ode mnie oddalony o kilka marnych centymetrów, w ostatniej chwili zrobiłem unik i skoczyłem na grzbiet zwierzęcia. Zdziwiony łoś zaczął lekko brykać, ale na jego nieszczęście nie udało mu się. Ugryzłem go w bark, poleciała krew. Łoś ryknął przerażony i zaczął biec przed siebie, na oślep. Wywaliłem język, nawet fajnie się jeździ na łosiu, ale nie ma na to czasu. Zadałem mu rany w kilku miejscach, na barkach, uszach, szyi czy grzbiecie, a wszędzie leciała krew. Łoś zwolnił, osłabł z upływu krwi. Zeskoczyłem z niego, a łoś nie zwolnił. Znowu ruszyłem za nim w pogoń. Gdy dorównałem mu biegu, złapałem go za pęcinę (jeśli to tak się nazywa xd) i wyrwałem ją. Znowu zaczęła lecieć mu czarno czerwona krew. Upadł i nie był w stanie już wstać bez pęciny, a w dodatku był cały we krwi. Dla niektórych mogło się wydawać to straszne i drastyczne-dla mnie to codzienny widok. Wyplułem pęcinę i podszedłem do Łosia, który zdawał sobie sprawę, że to już jego koniec. Mógł umrzeć w torturach, czyli w takim stanie w jakim jest, ale schyliłem się i ugryzłem go w kark. Natychmiast poczułem ciepłą i pyszną krew. Łoś nie miał nawet siły, aby się wyrywać lub nawet wydać z siebie dźwięku. Patrzał na mnie błagalnym wzrokiem-po chwili już nie był na tym świecie. Zabrałem się za jedzenie.
-No no no ładnie.-usłyszałem za sobą głos Dancelota.
Odwróciłem głowę w jego stronę.
-Czy ty mnie śledzisz?-spytałem obojętnie.
-Nie, po prostu za tobą chodzę.-uśmiechnął się złośliwie.
Przekręciłem oczami.
<Dancelot? Co ja tu napisałem... xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz