sobota, 31 stycznia 2015

Od Hiro C.D. Quer

Quer zarumieniła się, a ja czułem, że zrobiło mi się cieplej.
-Naprawdę przepraszam- powiedziała ponownie Quer. Uśmiechnąłem się głupio.
-N-Nie musisz przepraszać...- jąkałem się. -Wiesz Quer... Bardzo miło spędza mi się z tobą czas. Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi- uśmiechnąłem się. Domyśliłem się, że Quer musiało się przyśnić coś pięknego. Wiele razy miałem takie sytuacje. Zamykałem oczy i zaczynałem marzyć, a potem to o czym rozmyślałem śniło mi się.
-Quer... Zaczyna się ściemniać. Lepiej wracajmy- powiedziałem z powagą.
-Racja- potwierdziła sunia. Szliśmy w kierunku terenów Crazy Dogs. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, aż w końcu... Nastała noc. Co gorsza - zaczął padać śnieg, więc widoczność była ograniczona.
Nagle przystanąłem i zacząłem nasłuchiwać. Quer nie wiedziała dlaczego.
-Słyszałaś to?- spytałem. Suczka przecząco pokręciła głową.
-Hiro, co się dzieje?- przestraszyła się i zbliżyła się do mnie. Przez chwilę słyszałem dziwny szelest i odgłos przypominający warczenie. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi i po prostu iść dalej. Quer postąpiła tak samo, choć widziałem, że trochę się bała.
Znów się zatrzymałem.
-Teraz na pewno coś słyszę- powiedziałem pewny swego zdania.
-Tak... Tym razem ja też coś usłyszałam- powiedziała Quer, a ja kiwnąłem głową.
Obejrzałem się i zobaczyłem wychodzącego z głębi lasu wilka, warczącego i z pewnością wściekłego.
Zobaczyłem, iż Quer bardzo się go przestraszyła. Nie pozwoliłbym jej skrzywdzić. Był to samiec, nie wiele większy ode mnie. Na oko, w kłębie mógł mieć maksymalnie siedemdziesiąt pięć centymetrów, nie więcej. To tylko kilka centymetrów więcej niż ja.
-Hiro... Co teraz?- spytała przestraszona Quer. Przyjąłem pozę do walki i obnażyłem kły warcząc przy tym niemiłosiernie.
-Tknij ją, a odgryzę ci twarz- powiedziałem w gniewie do wilka, który nic sobie nie robił z mojej gotowości do walki.
-Akurat- warknął basior. Ostatni raz ostrzegawczo warknąłem, po czym rzuciłem się na wilka łapiąc go za przednią łapę i rozgryzając ją aż do kości. Szybko odskoczyłem zasłaniając sobą Quer. Wilk również zaatakował, ale byłem na to przygotowany. Chciał dopaść mojego gardła, ale natychmiast się schyliłem. On tylko kłapnął zębami nad moją głową, natomiast ja uczyniłem to, co chciał zrobić on. Zacisnąłem szczęki na jego miękkim gardle i nie miałem zamiaru ich puścić. Wilk ugryzł mnie w bok, ale to nic nie dało, bo szarpnąłem się i odgryzłem mu kawał skóry z szyi. Zwierzę zaczęło krwawić i poddało się. Basior odszedł zostawiając za sobą ślady krwi, która kapała mu z rany, jaką utworzyłem na jego szyi.
-Hiro!- wykrzyknęła Quer i przytuliła mnie, po czym szybko się odsunęła. -Ty krwawisz!- przeraziła się wskazując na mój bok. Nie była to na szczęście duża rana.
-Lepiej chodźmy. Niedaleko jest moja nora, masz może ochotę tam przenocować?- spytałem Quer, która martwiła się moją raną.
-No pewnie- starała się być wesoła, ale widać, że nadal nie pojmowała tego co się stało. Szybko dotarliśmy do mojej nory, umiejscowionej pod konarami starego dębu. Przeszliśmy przez średniej długości podziemny korytarz i trafiliśmy do pierwszej, dość sporej komory mojej podziemnej nory. Quer położyła się tuż obok mnie. Położyłem swoją głową na jej szyi i uśmiechnąłem się lekko. Było nam ciepło. Po jakimś czasie zasnąłem, zostawiając smutki i zmartwienia daleko w realnym świecie, od którego się wtedy oddalałem. Trafiłem do krainy znów.

Quer, co ty na to? ^^

Od Robbi'ego CD Cassie

Jaskinia Cassie była piękna. Objąłem Cass i uśmiechnąłem się do niej. Cass odwzajemniła uśmiech i powiedziała:
-I jak ci się podoba Robb?
-Wspaniała, przestronna i... Cass myślisz że będziemy mieć szczeniaki? I czy chcesz mieć szczeniaki?-zapytałem niepewnie i trochę się zarumieniłem.
Cass uśmiechnęła sie zagadkowo i pocałowała mnie w pyszczek. Po czym odparła dość wyczekująco na moją propozycję:
(Cassie?♥️)

Od Silvera

Szedłem sobie przez łąkę. Nagle poczułem że wchodzę coraz wyżej i wyżej. Wszedłem na szczyt góry. Było tu pięknie. Nie widziałem nigdy takiego miejsca. Była duża przestrzeń. 
Położyłem się w puchu. Raczej sfora nie znała tego miejsca. Słyszałem jak moi przodkowie (Wilki) wyją do księżyca. Wstałem i zacząłem strząsać z gałęzi śnieg. Znowu położyłem się i zamknąłem oczy. Nie było mi zimno; wręcz przeciwnie, ciepło i przytulnie w białym puchu. Zacząłem sobie nucić piosenkę. W końcu zasnąłem.

Od Arthura C.D. Lavendy

(...) wywęszyłem dzika (...)
-Hmm...- zamyśliłem się lekko obojętny.
-Hmmm? - uniosła lewą "brew"
-Lubisz dzika?
Suczka nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową. Uśmiechnąłem się. Chyba znalazł się ktoś w moim stylu... Mym. I tylko mym. Może nawet wyjdzie z tego coś więcej niż nędzna znajomość,przyjaźń? Może...
-Choć Venda - uśmiechnąłem się - do Mrocznej Puszczy.
-Nie byłam jeszcze tam - szepnęła cofając się o krok.
-Po to robisz jeden krok do tyłu,aby zrobić dwa do przodu - uśmiechnąłem się.
-Serioza? - zaśmiała się.
-Ta? - mruknąłem podnosząc lekko kąciki pyska.
-Chodźmy już - westchnęła - Nie przeciągajmy tego.
Kiwnąłem głową i ruszyliśmy. Po drodze zapytałem Lavendę jakie ma stanowisko... Medyk...  Nagle wywęszyłem dzika i dałem znak głową do Lav'y. Rzuciła się na zwierzę a ja za nią. Powaliliśmy go jednym ruchem. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy jeść. Został ostatnia kość.
-Zjedz - uśmiechnęła się uszczypliwie.
-Niee... - powiedziałem szarmancko przysuwając jej nosem kość - Ty zjedz.
-Ty - powiedziała rozkazująco
-O! - krzyknąłem i przełamałem kość na dwie części po czym się zaśmiałem - Smacznego.

Lavenda?
:3 Chyba coś zaiskrzy ^^

Od Quer CD Hirusia (;3)



Hiro zaprowadził mnie nad jezioro.
-Ale tu jest cudownie! – powiedziałam z zachwytem. Pies uśmiechnął się na te słowa. Podeszłam do brzegu i pochyliłam się nad ciemną taflą. Patrzyłam chwilę na swoje odbicie, próbując dostrzec cokolwiek pod wodą. Nie odzywałam się. Usłyszałam skrzypienie śniegu, Hiro stanął obok mnie. Podniosłam wzrok.
-Nie podoba ci się tutaj? – spytał zmieszany.
-Ależ nie! To miejsce jest naprawdę piękne –uśmiechnęłam się. Wreszcie przestał się do mnie zwracać „panienko”. – Tak samo jak konie, które pokazałeś mi wcześniej.
Pysk psa rozjaśnił się w uśmiechu. Trąciłam go lekko barkiem.
-Teraz ja chciałabym ci pokazać pewne miejsce – zaproponowałam. Pies uniósł brwi ale bez słowa ruszył za mną.
Przedzieraliśmy się przez las, aż w końcu wyszliśmy na plażę. W milczeniu weszłam na molo. Hiro cały czas szedł obok. Przysiadłam na skraju podziwiając piękny, różowy zachód słońca. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem koniem. Galopowałam przez usianą kwiatami łąkę… razem z Hiro. Zamrugałam zaskoczona.
[...] Galopowałam przez usianą kwiatami łąkę… razem z Hiro [...]


Leżałam oparta o mojego towarzysza. Musiałam zasnąć! Zerwałam się na równe nogi i speszona odwróciłam wzrok.
-Przepraszam... - próbowałam się tłumaczyć - Ja... tak tylko... przez przypadek...
-Nic się nie stało - uspokoił mnie pies. On również unikał mojego spojrzenia.



    Hiro?  
Jestem ciekawa, jak zareagujesz ;p

Od Lavendy CD Arthura

 Śmialiśmy się i rzucaliśmy śnieżkami. Arthur wydawał mi się całkiem miły... Od razu mi się spodobał.
-Cheeba! - krzyknęłam do wilczaka - Może przejdziemy się nad Jezioro Lodu?
-E...Pewnie? - powiedział lekko zaskoczony.
Rzuciłam go puchem i ponownie zaczęliśmy się śmiać biec nad jezioro. Po paru minutach zobaczyliśmy piękny krajobraz.
 -Spokój.. - westchnęłam z uśmiechem patrząc na lekko podnieconego Arthura.
-No.. - szepnął lekko nieprzytomnie po czym spojrzał mi w oczy - Lav,zostaniesz moją przyjaciółką?
-Oczywiście! - odpowiedziałam lekko rozbawiona.
Pobiegłam i zaczęłam ślizgać się na lodzie,Cheeba przyłączył się do mnie. Było świetnie... Wiatr w naszej sierści i niezwykle towarzyska atmosfera sprawiała,że ta przyjaźń miała jeszcze większy sens..
-Arthur? Upolujemy coś? - uśmiechnęłam się do Cheeby.
-Pewnie - zaśmiał się

[Arthur? Wiem,wiem,ale Brakus Venus Totalus Spierdusus...]

Od Hiro C.D. Summer

-Ehkem...- chrząknąłem. Summer była pierwszą osobą w sforze, czy nawet w całym moim życiu, która zadała mi takie pytanie. Trochę niestety bałem się na nie odpowiedzieć. W końcu to żadna przyjemność, mówić o własnych niedoskonałościach...
-Jeśli nie chcesz, to nie musisz odpowiadać- szybko powiedziała Summer. Jednakże ja postanowiłem odpowiedzieć. Nie chciałbym wyjść na tchórza w obecności damy.
-Jestem dość... Wybuchowy. To znaczy... Łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Niestety jestem też wrażliwy i... Wybacz. Ciężko mi mówić o własnych słabościach.
-Spokojnie. Jeśli chcesz, to ja też mogę powiedzieć ci o swoich wadach- Summer uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
-Nie. Po prostu to powiem. Jestem wrażliwy, nie lubię popełniać błędów. Nie lubię gdy ktoś nie szanuje kobiet, dostaję wtedy szału agresji... Popełniam wiele błędów, a kiedy ktoś mi je wypomina zaczynam się złościć. Ogólnie jestem dosyć nerwowy jeśli ktoś mnie sprowokuje...- wyznałem. -W prawdzie nie mam ich dużo, ale nie lubię o tym rozmawiać. Oczywiście gdyby ktoś spędzał ze mną bardzo dużo czasu to pewnie i by się jeszcze jakieś znalazły...- dokończyłem.

Panienko Summer?

R.I.P. Wena

Od Zampy - C.D. Lethal'a

- Jak chcesz. - wzruszył ramionami i zobaczyłam błysk w oku. Polowania to to, co lubił.
Ruszyliśmy przez las. Lethal szybko mnie wyprzedził, ja dreptałam za nim w bezpiecznym odstępie. Jego długi ogon majtał mnie po pysku, ale za bardzo skupiałam się na dotrzymywaniu mu tępa i nie obchodziło mnie to... Do czasu. Bez zastanowienia zacisnęłam szczęki na jego merdającej kicie.
- Ej! - krzyknął, obracając się w moją stronę.
- Słucham? - uśmiechnęłam się głupkowato.
- Nie mów słucham... - podniósł brew.
- Nie. - warknęłam. - Cicho!
Wyminęłam go i walnęłam ogonem, odwzajemniając się za wcześniejsze majtanie.
- Dokąd mnie prowadzisz? - pytam.
- Ja? - spojrzał na mnie. - Chyba raczej ty.
- Dobra, nie łap mnie za słówka, jasne?
- Jak słoneczko!
Powróciliśmy do marszu, aż w końcu się zmęczyłam. Zaczęłam stawiać ranną łapę na ziemi. Choć z początku piekielnie bolało, w końcu biedne mięśnie zaczęły działać i od razu było mi lżej.
Drzewa brzozy, lipy i topoli ustąpiły miejsca pokaźnym dębom, bukom czy wierzbom, a pod moimi łapami tworzyło się bagno.
- Gdzie ty mnie zabierasz? - powiedziałam, ale pies kazał mi milczeć.
Dopiero po chwili poczułam to, co miał na myśli.
Szliśmy brzegiem małego jeziorka, które dziś nie było zamarznięte - kolejny dowód na pojawiającą się wiosnę.
Mgła nad tym miejscem była gęsta i nie mogłam ufać oczom.
Zaskoczyło mnie to, że nawet nie pomyślałam o łapie...
Lethal trącił mój bok, wskazując coś przed nami. Wyczułam woń piżmu, tak charakterystycznego dla mokrych zwierząt. A przecież to nie my byliśmy mokrzy.
Odłączyłam się od Wilczego Psa, skradając się za drzewami. On został nad brzegiem.
W końcu to zobaczyłam.
Trzy samice koziołka. Korzystały z wody, która w końcu była dostępna pod inną postacią niż śnieg.
Lethal czaił się na nie z lewej strony, ja z prawej, lekko z tyłu. Dawno nie polowałam w grupie, a bardzo mi się to podobało.
Widziałam, jak pracują jego mięśnie, jak już napina się do skoku. Jednak nie dane mu było to zrobić. Sarenki, nic nie przeczuwając, odwróciły się i poczłapały za las. Spojrzałam pytająco, ale co nam było szkoda... Szliśmy za nimi.
W końcu wyszły na ścięte po plonach pole. Mieliśmy szczęście, słońce było za nami. Okrążyliśmy je,  a Lethal szybko rzucił się na najmniejszą, najmłodszą samicę. Momentalnie się spłoszyły, ale stałam im na drodze. Popychające się w popłochu ciała niemal poturbowały młode. Capnęłam je zębami w tej samej chwili, gdy Lethal złapał ją za tylną nogę.
Zacisnęłam szczęki, polała się krew. Wilczy Pies przewrócił ją i prawdopodobnie złamał kręgosłup.
- I co, zostałam z tyłu? - spytałam, oblizując się z czerwonej cieczy.
- I tak byłem lepszy. - uśmiechnął się.

(Lethal?)

Nowa para! Robbie i Cassie

& Robbie & Cassie
30.01.2015 ♥

Od Arthura

Dwa,wysokie i poranione dobermany czarnej maści... Zbliżają się z pianą w pysku i warcząc.
~Zobaczcie! To Cheebuś! Co tam,kurduplu? brać go!~
~Nie! Puszczajcie!~
Czuję ból i zapach oraz smak krwi,mimo wysi...

-Nie! - krzyknąłem i ...
Zdałem sobie sprawę,że to tylko sen... Na szczęście "tylko" bo już dawno był bym trupem... Wstałem i otrzepałem się, i wyszedłem z jaskini załapując świeże powietrze. Pobiegłem zaczynając truchtać i nagle usłyszałem szczekanie. Odwróciłem się i zobaczyłem dwie suczki. Jedna Owczarek Australski a druga...kundelek. Uśmiechnąłem się do siebie. Nagle jedna z suczek odwróciła głowę do mnie.
-Emm.. - kundelka wyglądała na lekko skrępowaną - Cześć?
-No hej - uśmiechnąłem się lekko
-Jestem Quer,a to Mary - nagle druga suczka odwróciła się i uśmiechnęła.
-Należycie do...Crazy Dogs?
-Owszem - uśmiechnęła się lekko Mary.
Dwie,i to całkiem ład... Nieee! co ja tu gadam?! Nie ocenia się po wyglądzie...Na dodatek taki wilczur jak ja. Suczki nagle spojrzały po sobie i Quer powiedziała:
-Ale ty chyba nie...Jesteś wilkiem...znaczy,chyba...
-Nie - skrytykowałem - Wilczakiem Czechosłowackim
-Aaaaa - suczki zaczęły piszczeć. Przyglądałem im się ze śmiechem.
-Może się przejdziemy?

 Quer? Mary?

Od Dancelota C.D Sode No Shirayuki

Lily coś powiedziała.
- Mówi, że zostawi nas samych. - przetłumaczyła Sode.
Po tym motyl odleciał.
- Wybierzemy własną jaskinię?
- Najprawdopodobniej musimy. - uśmiechnęła się Yuki i przytuliła się do mnie.
- To chodź, za niedługo będzie zachód. - powiedziałem i pociągnąłem za sobą Sode. -  Czas na poszukiwania tej idealnej jaskini!
Zaczęliśmy rozglądać się po różnych jaskiniach. Na razie żadna nie przypadła nam do gustu.
...Zobaczyłem kolejną..
Zobaczyłem kolejną.
- Sprawdźmy ją. - uśmiechnąłem się do Sode. - Może to będzie ta idealna.
- Może..? - uśmiechnęła się Sode.
Weszliśmy do niej. Ściany pokrywał lekki meszek. Jaskinia miała kształt koła.
- Podoba ci się? - zapytałem.
<Sode ♥?>

Od Mary do Rammsteina

Truchtałam sobie dróżką. Nagle zauważyłam chyba z dwu metrową (na wysokość) jaskinię. Podeszłam bliżej.
- Halo? - zapytałam.
Usłyszałam w odpowiedzi warknięcie i z cienia wyłonił się ogromny pies! Skoczył na mnie i przygniótł do ziemi.
- Kto zakłóca spokój Rammsteina? - wysapał pies nad moim uchem.
- Ja... proszę... puść mnie... jestem Mary... dołączyłam niedawno do CD. - pisnęłam. Rammstein zszedł ze mnie, lecz chwycił mnie zębami za kark.* Podniósł mnie i zaniósł do wgłębienia w ścianie jaskini, zabrał kilka stalowych drutów i zamknął mnie nimi. Byłam w klatce.
- Co to ma znaczyć! - krzyknęłam. - Wypuść mnie, łotrze!
- Przydasz się jeszcze... - uśmiechnął się złowieszczo Ramm.
Pisnęłam i ułożyłam się w kącie wgłębienia.
- Po co? - zapytałam szeptem...
<Rammstein?>
----------
* Psy mają grubą skórę na karku, nie boli ich przenoszenie.

Od Arthura C.D. Hope

Minęła zaledwie minuta i już byliśmy na miejscu. Hope najwyraźniej była zadowolona pięknym widokiem. Po chwili rzuciła mnie śnieżką w pysk. Warknąłem.
-Nudziarz - fuknęła
-Nudziarz?! - o mało nie podskoczyłem.
Po chwili uderzyłem ją warstwą białego puchu i wpadła w zaspę. Zacząłem się śmiać. Wytknęła głowę i wyskoczyła,otrzepując się. Zmierzyła mnie wzrokiem,jak by mnie już nie lubiła.
-No co? - mruknęła
-N-no? - upadłem na śnieg.
Suczka pokręciła głową,ale po chwili uśmiechnęła się. Zaczęliśmy rzucać się śniegiem. Minęła bita godzina w niezwykle miłym i przyjacielskim nastroju.
-Hope! - krzyknąłem do towarzyski 
-Słucham? - zapytała rozbawiona.
Na odpowiedź uderzyłem ją śniegiem,a zaraz po tym ona mnie. ~Niezły rzut!~ pomyślałem.

Hope?
Psiapsiółko? ^,^ Wena ponownie spier*ala przed Crazy Dogs patrząc na tą aktywność XD

Od Hiro C.D. Quer

-Chyba mam pomysł- uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Jaki?- ucieszyła się Quer.
-Chciałbym cię zaprowadzić w pewne miejsce. Jest tam naprawdę pięknie, co ty na to?- spytałem, a moja towarzyszka potakująco kiwnęła głową. Zaczęliśmy iść w kierunku wyznaczonym przeze mnie.
-Czy to daleko?- spytała nagle Quer. Uśmiechnąłem się.
-Nie. Niecała godzina drogi stąd- odpowiedziałam, a Quer dalej szła już w milczeniu. Stawialiśmy dość szybkie kroki, chociaż nie spieszyliśmy się.
-Oprócz tego miejsca, które chcę ci pokazać, możemy odwiedzić jeszcze jedno. Niedaleko stąd, jest stadnina, masz może ochotę zobaczyć konie?- uśmiechnąłem się, a Quer, wyglądała na uradowaną.
-No pewnie!- ucieszyła się. Po jakimś czasie dotarliśmy na wzgórze, na którym postawiona była zagroda. Wewnątrz niej, było mnóstwo koni, a wszystkie czarne. Biegały po całym terenie, ganiały się, a Quer je podziwiała.
-Ciekawie byłoby być koniem- powiedziała nagle. Miałem okazję by trochę pofilozofować.
-Czyż nie dziwnie byłoby mieć cztery nogi zakończone nie łapami, a kopytami? Być tak wysokim i wozić na swym grzbiecie ludzi. Rzeczywiście, fascynujące. Można by tak po prostu przeskoczyć taką nędzną zagrodę i uciec. Biegać po całym świecie, w poszukiwaniu przygód!- wykrzyknąłem radośnie.
-I ścigać się z innymi końmi, a potem galopować w stronę zachodu Słońca i czuć się naprawdę wolnym! To dopiero musi być wspaniałe uczucie!- Quer również poddała się marzeniom.
-Więc może zostaniemy tutaj? Czy może dalej pragniesz odwiedzić to miejsce o którym mówiłem?- spytałem i oczekiwałem odpowiedzi. Quer zamyśliła się, ale już po chwili powiedziała:
-Nie! Chodźmy tam gdzie mnie prowadzisz, jestem ciekawa co to za miejsce!- zaśmiałem się na te słowa i już po chwili ruszyliśmy dalej. Nie minęło wiele czasu, za znaleźliśmy się na miejscu.

Padał śnieg, a na przeciwko nas znajdowało się jezioro. Wokół niego rósł las świerkowy.
Quer wyglądała na zachwyconą, co oczywiście bardzo mnie uszczęśliwiło.

Queruś? ^^


Od Quer CD Hope

Podążałam bezszelestnie za Hope. Tunel robił się coraz węższy, potem szerszy, aż w końcu zmienił się w sporych rozmiarów grotę. Znajdowało się tam jeziorko o przepięknej, turkusowej barwie. Po jego drugiej stronie dostrzegłam białe chmurki sunące po niebie.
-Spójrz - powiedziałam do suczki - Jest wyjście!
Stałyśmy oniemiałe z zachwytu.
-Lubisz pływać? - uśmiechnęłam się. Borderka przytaknęła zdezorientowana moim pytaniem - W takim razie chodź! - krzyknęłam i rzuciłam się do wody. Przyjaciółka wskoczyła zaraz po mnie. Ze śmiechem zaczęłam płynąć w stronę przeciwległego brzegu.
-Kto pierwszy! - powiedziała Hope i wystrzeliła jak z procy w stronę wylotu jaskini.
Dotarłyśmy do "mety" w tym samym czasie. Wyszłyśmy na ląd. Po chwili krzyknęłam przerażona. Sierść Hope zaczęła robić się... błękitna! Suczka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i zrobiła wystraszoną minę. Spojrzałam w dół. Moje futro przybrało jasnoniebieski kolor.
-Co my teraz zrobimy? - zapytała Collie - przecież nie możemy się tak nikomu pokazać!
-Musimy szybko znaleźć jakąś rzekę i zmyć z siebie to... coś...- wskazałam na wyjście z groty - miejmy nadzieję, że nikogo po drodze nie spotkamy...



Hope? ;3
Ale by było, gdyby Hiro nas teraz zobaczył XD

Od Arthura

Minęło parę tygodni...Chyba nawet miesięcy. Poznałem kilka psów.. Między innymi Hiro Azumę. Jednak podobno do Crazy Dogs dołączyło sporo nowych psów. Spróbuję kogoś poznać... Dziś spotkałem Max'a i przywitałem się z nim,a zaraz potem Sode No Shirayuki,lecz ominąłem ją szerokim łukiem - chyba chciała być sama... postanowiłem jednak pobyć trochę w samotności. Nie zbyt to mi się udało,bo zobaczyłem czarną suczkę. Groenendael... Nie widziałem jej tu jeszcze. Zauważyła mnie.
-Emm...- wydawała się na lekko skrępowaną - Mam na imię Lavenda...
-Ładnie - szepnąłem do siebie z lekkim uśmiechem.
-Słucham? - zmarszczyła nos.
-Mówię,że ładnie - zaśmiałem się,ale po chwili spoważniałem - Jestem...Arthur.Należysz do Crazy Dogs?
-Tak - odpowiedziała - Jestem nowa,a ty?
-Ja jestem stary - parsknąłem śmiechem i przyjrzałem się suczce - Lavenda? Lav? Venda?
-Tak jakoś... - przewróciła oczami
-Ile masz lat? - próbowałem być lekko wścibski.
-2 i pół - mruknęła - Po co ci to? A ty?
-3 - uśmiechnąłem się lekko - przejdziemy się? Chyba nie znasz jeszcze terenów...
-Pewnie! - zaśmiała się
-Choć - powiedziałem "lekko" zalotnie.
Suczka spojrzała na mnie chłodnym wzrokiem,lecz po chwili byliśmy nad Blue Cove i rzucaliśmy się śnieżkami.

Lavenda?

Od Hope - CD Arthura

 - Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam żwawo
 - To nie w tą stronę, geniuszu - zawołał za mną pies, wyraźnie rozbawiony
 - Oj...
Zawróciłam i tym razem skierowałam kroki tam gdzie Arthur, czyli w odpowiednim kierunku. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, jednak ponieważ w mojej naturze nie było milczenie, odezwałam się, przy okazji wybiegając trochę do przodu.
 - Opowiedz mi coś o tym Blue Cove - odwróciłam sie w stronę psa, tak, że teraz szłam tyłem, twarzą do rozmówcy
Podniósł brwi, widząc moje zachowanie
 - Nie przewrócisz się przypadkiem? - spytał, a gdy pokręciłam przecząco pyskiem, dodał: - No, cóż. Ty się wywrócisz, nie ja. A wracając do twojej prośby: dojdziemy na miejsce, to zobaczysz...
Prychnęłam, mimo wszystko rozbawiona.
(Arthur? wena się sypie xd)

Od Sode No Shirayuki cd Dancelot'a

- Za tobą pójdę nawet na koniec świata.  - uśmiechnęłam się
- Aż tak? - zaśmiał się Dance. Spojrzał mi w oczy po czym dodał dla pewności - To znaczy że się zgadzasz?
- Oczywiście że tak. - odparłam - Ale tylko pod warunkiem że już zawsze będziemy razem.
- Obiecuję. - powiedział Dance. Podeszłam do psa i przytuliłam się do niego. Zadne słowa nie były nam potrzebne. Byliśmy tylko my i tylko to się liczyło.
- Wiesz, czasem naprawdę cię nie rozumiem. - odezwał się w końcu pies
- To znaczy? - zdziwiłam się
- Nie mam pojęcia, jakim cudem udało ci się zupełnie samej mnie tu przynieść. Przecież zasypało nas w tamtej jaskini.
- A kto powiedział że byłam sama? - zaśmiałam się - Chyba nadszedł czas żebyś poznał Lily. Lily! - zawołałam. Po kilku sekundach z głębi jaskini przyleciała mała motylka.
- Więc to twoja przyjaciółka? - spytał Dance. Lily wylądowała mi na grzbiecie
- Miło mi cię poznać Dancelot - odezwała się. Dance nie rozumiał co mówi więc byłam jego tłumaczką
- Lily wiele razy mi pomogła. Gdyby nie ona chyba nadal tkwilibyśmy a tamtej grocie.
- Ale jak ci pomogła? - spytał Dance, patrząc na Lily
- Znalazła po prostu inne wyjście. - oznajmiłam - W trudnych sytuacjach jest niezawodna.
- Tak samo jak ty - dodał pies. Spojrzałam mu czule w oczy
- I tak samo jak ty.

<Dance? cud się zdarzył napisałam! >

Od Hope - CD Hiro

 - Ja tam bym chciała być wyższa - wyznałam, po czym zamilkłam na chwilę, zbierając myśli. Czułam, że mogę zaufać Hiro, więc czy mogę zaryzykować i powiedzieć nieco więcej? - Urodziłam się w Szkocji, na małej farmie. Gospodarzy miałam kochanych, dbali o mnie, czasami nawet rozpieszczali. Byli dla mnie wzorem, swego czasu uważałam nawet, że to moi rodzice, bo prawdziwi zostali sprzedani z przyczyny braku pieniędzy - spojrzałam uważnie na psa, którego widocznie zainteresowała moja historia - Zaprzyjaźniłam sie tam z klaczą, o imieniu Variable. Farmer, który uwielbiał i mnie i ją, śmiał się zawsze z nas, bo obydwie mamy podobną maść, więc wyglądałyśmy jak takie łaciate krówki - zaśmiałam się - Jednak pewnego dnia żona naszego właściciela zmarła, a on z rozpaczy popełnił samobójstwo. Farma została sprzedana. Byłam wtedy bardzo mała, nie miałam pojęcia dlaczego obydwoje tak nagle zniknęli więc uciekłam w poszukiwaniu ich. Gdy odchodziłam, obiecałam Variable, że wrócę i powiem jej, jaka była tego przyczyna - uśmiechnęłam się smutno - Dopiero po jakimś czasie, gdy poznałam świat, zrozumiałam, że zmarli. Że nie da się ich przywrócic do życia. Wróciłam na farmę. A tam... - zacięłam się, spoglądając gdzieś daleko - tam zastałam obcego człowieka, który prowadził agroturystykę. Po klaczy ani śladu. Przez kilka dni szukałam jej, jednak wiedziałam, że równie dobrze może być na końcu świata - nadal nie dopuszczałam do siebie myśli, że być może nie ma jej już wśród żywych - No i trafiłam tu...
(Hiro?)

Od Arthura C.D. Hiro Azumy

-Azuma! - próbowałem go przekrzykiwać - Lepiej abyś się nie zmieniał!
(...) Znaleźliśmy się w innym miejscu (...)
Jednak po chwili zacząłem się śmiać i biegać wraz z psem. Śnieg sypie,a... Niedługo wiosna..Ah...Koniec białego puchu,potem upał... Słońce.. Nagle uniosłem nos i zobaczyłem,że śnieg przestaje padać i wychodzi... Żółte Słońce. Zrobiło się ciut cieplej,a wiatru nie było.
-Niee.... - jęknąłem cicho.
-Spokojnie,sir. - pocieszał mnie Azuma - to nie koniec zimy,chłodu i cudów natury. 
Po czym uśmiechnął się,a ja odwzajemniłem gest. Dobrze,że przynajmniej nic nie topniało... Najgorsze było drzewo nad nami i sople. Dałem znak głową Hirowi,abyśmy już szli. Pokiwał łbem. Znaleźliśmy się w innym miejscu.
-Hiro Azuma! - krzyknąłem do towarzysza - Patrz! Zachód słońca!
-Masz rację,paniczu Arthurze - uśmiechnął się szczerze - To przepiękny widok.
-No.. - jęknąłem - Ale.. Gdzie my jesteśmy?
Hiro zaczął się rozglądać i wyglądał na lekko zakłopotanego. Obydwoje w tej samej chwili westchnęliśmy.

Hiro Azuma?
I wena spierdzieliła ;_;

Od Mary C.D Hiro

Zobaczyłam jak pies wychodzi z dużą rybą.
- Łał! - krzyknęłam zachwycona. - Jaka wielka ryba!
- Eee tam, panienko. Jest średnia. - uśmiechnął się Hiro.
Zaśmiałam się.
- Na tyle duża, że starczy na dwa psy. - uśmiechnęłam się. - Upieczmy ją.
Pies jakby na rozkaz rozpalił ognisko, nadział rybę na patyk i trzymał nad ogniem.
- Oh, jak szybko. - zachichotałam. - Dziękuje.
- Ne mm z..c - powiedział pies z patykiem w pysku.
Wybuchnęłam śmiechem. Pies także.
- Lubię cię. - uśmiechnęłam się.
Hiro (nadal z patykiem w buzi) uśmiechnął się wzajemnie...
<Hiro? BW...>

Od Arthura

Ciepły,wyczerpujący dzień... Wspaniały na zimną i orzeźwiającą kąpiel. Wodospad - idealne miejsce. Ruszam. Po paru minutach jestem na miejscu i wskakuję do wodospadu. Śmieje się jak dureń z samego siebie. Nagle też słyszę śmiech. Odwracam głowę w stronę dźwięku. Zauważam... Suczkę,biało - czarna rasy border collie. Ze mnie się śmieje? Oj! Ja jej dam! Szybko wyskakuję z wody i podbiegam do niej.
-Z czego się śmiejesz? - odwracałem głową zirytowany.
-Ja? - zaczęła się rozglądać.
-Jest tu ktoś inny? - uśmiechnąłem się lekko
-Nie... - mruknęła cicho - Jestem Hope,należę do Crazy Dogs,a ty?
-Ja też... - powiedziałem tajemniczym głosem.
-Kim jesteś? - skrzywiła lekko głowę.
-Psem - zaśmiałem się.
-Imię? - zapytała lekko zirytowana.
-Arthur - zamerdałem ogonem i podałem jej łapę - Dla ciebie Cheeba.
Hope ucisnęła moją kończynę,wydawała się bardzo miła lecz nie robiłem sobie wielkiej nadziei. Może zdobędę przyjaciółkę? Oby nie okazała się taka ochła potem jak na przykład Sode...
-Wiesz co Hope? - zapytałem - Jesteś nowa,prawda?
-Tak. - odpowiedziała
-Może się gdzieś przejdziemy? 
-Gdzie? - zaśmiała się cicho
-Może...Blue Cove?

Hope?

Od Hiro C.D. Hope

Hope leżała z zamkniętymi oczami, tuż obok mnie. Promienie słońca oświetlały ją. Wyglądała naprawdę pięknie.
-Nie pamiętam kiedy ostatnio biegałem dla przyjemności...- westchnąłem.
-Naprawdę?- nie dowierzała Hope.
-Owszem. Zazwyczaj biegam tylko kiedy muszę. To jest, kiedy poluję- wyznałem. -Zawsze bardzo lubiłem to robić i przez jakiś czas nawet brałem udział w organizowanych przez inne psy wyścigach. To przez moje długie nogi... Nie lubię ich- zawstydziłem się. Nie lubię rozmawiać o tym co mnie krępuje, lub o tym, czego w sobie nie lubię, a nogi są jedną z tych rzeczy.
-Dlaczego? Jak się ma długie nogi, to można szybciej biegać...
-Wiem, ale nie przepadam za byciem takim wysokim... To głównie przez mojego brata. Był ode mnie o wiele niższy i zawsze pytał się mnie "jaka pogoda na górze?"... Szczerze go nienawidziłem. To przez niego uciekłem od rodziny... A ty? Jak się tu znalazłaś? Jeśli mogę spytać, oczywiście...- zaciekawiłem się. Bardzo chciałem poznać Hope. Wydawała mi się być bratnią duszą.

Hopeuś? :3

R.I.P. Wena

Od Mary C.D Silvera

- Może... wyścig? - zaproponowałam.
- Heh. Pewnie! - zaśmiał się pies. - Tylko dokąd?
- Może... do przepaści?
- Spoko.
Zaczęłam odliczanie:
- 3!
- 2!
- 1!
- START!
Ruszyliśmy. Na początku Silver był na prowadzeniu, lecz przyśpieszyłam i wybrałam 5 metrów przed nim...
<Silver? Brak weny....

Nowa suczka! - Lavenda

Imię: Lavenda [czyt:Lawenda]
Zdrobnienie: Woli gdy zwracają się do niej pełnym imieniem,lecz dla bliższych osób może być Lav [czyt:Law] czy Venda. [czyt:Wenda].
Płeć: Suczka♀
Wiek: 2,5 lat
Hierarchia: Medyk
Charakter: Lavenda to dusza towarzystwa. Jest kulturalna,lojalna i uprzejma. Lubi pomagać i jest w miarę pracowita. Lav jest ciekawska,lecz nie wścibska. Jest śmiałą sunią,która jest również odważna. Poświęciłaby się za kogoś z jej otoczenia. Trzeba przyznać,że nie jest ona zawsze optymistyczna. Nie można też powiedzieć,że to realistka; We wszystkim widzi ciemne i jasne strony,plusy jak i minusy. Dla przyjaciół jest miła i przyjacielska,a jakby jeszcze dorzucić niewierność? Jest sprawiedliwa. Nie wie co to zdrada. Jest spostrzegawcza i trzeba przyznać,że utalentowana. Mówią,że nie można być zarazem mądrym i inteligentnym,ale Venda jest tą osobą. Źródło spokoju. Nie brzydzi się na widok krwi,ale nie lubi przemocy i zawsze próbuje dążyć do zgody. Lavenda to lekko naiwna suczka. Jest łatwowierna,uwierzy w prawie każde kłamstwo. Jednak jest bardzo szczera,jak i bystra oraz przebiegła. Jest strasznie uparta i zawzięta,a jak sobie wyznaczy jakiś cel to brnie do niego przez ogień i po trupach. Ma ambicje i alibi,ale nie zbyt wierzy w marzenia. Uczy się na próbach i błędach. Kieruje się słowami: "Najcięższa z życiowych ról? Uśmiechać się mając w sercu ból..." Nigdy nie podejmuje pochopnych decyzji i wszystko przemyśli 20 razy,ponieważ sądzi,że takie decyzje mogą zniszczyć jej życie a tego chyba nie chcemy? Jest bardzo cierpliwa i wytrwała. Ciepła i otwarta na nowe znajomości. Odpowiedzialna i stanowcza. Jest nieprzewidywalna i przebiegła,a niekiedy trudno ją odkryć. Kocha na zawsze i nie boi się miłości. Jest dobroduszna. Dla obcych u wrogów czasem umie zrobić się chamska i agresywna. Często ryzykuje. Jest zrównoważona. Do wrogów trzyma się z dystansem i dosłownie zawsze trzyma zimną krew. Czasem może okazać się najmilszym psem na świecie.Umie zadbać sama o siebie . Nikt nie jest idealny . Venda nie uważa się za najlepszą , ale za najgorszą też nie . Ma wiele tajemnic ukrytych przed światem .Ma honor . Aby zaatakować , musi mieć jakiś szczególny powód .Trudno jej zaimponować , choć ona czasem się popisuje . Jak dla niej nie ma rzeczy niemożliwych . Zawsze daje z siebie 110% powierzonemu zadaniu i ani krzty mniej,jeśli nie więcej. Lavendzie można ufać,bo nigdy nie wydałaby tajemnicy,nie ważne czy przyjaciela czy nawet wroga. Można jej zaufać. Jest czuła i czujna.
Motto: "Najcięższa z życiowych ról? Uśmiechać się mając w sercu ból..."
Lubi: Lav'a lubi wodę. Wręcz kocha... Pływać,leczyć,biegać... I tu właśnie pojawia się jeszcze coś,lubi miłych i szarmanckich samców którzy są mili i towarzyscy. Lubi koty,choć to jest dziwne...Przygarnęła kotka imieniem Maniek. Uwielbia naturę i wszystko co z nią związane. Szczególnie powietrze i piękny śpiew ptaków. Uwielbia śnieg i zimę.
Nie lubi: Samolubnych,chamskich i chciwych psów którzy na wszystko patrzą z wstrętem. Nie lubi upałów i czarnego koloru. Nie znosi przemocy,wojen... Wścibskich i nudnych psów.
Umiejętności: Lavenda to całkiem utalentowana sunia. Bardzo dobrze radzi sobie w medycynie i jest całkiem szybka. Skacze również wysoko,umie robić salta i jest świetna w nurkowaniu. Wybitnie śpiewa i walczy.
Wygląd:
-Rasa: Owczarek Belgijski Groenendael
-Maść: Czarna z domieszką brązu.
-Wysokość: 62 cm WK
Ciekawostki:
*Ma bardzo delikatny i piękny głos.
*Jest silna i dobrze walczy,choć tego nie lubi.
*Urodziła się 29 lutego,i dokładnie o godzinie 8:00.
Partnerstwo: Lavenda? No cóż... Może ktoś ją pokocha... Ale to jedyna rzecz w którą wątpi.
Rodzina:
Matka - Dagmara
Ojciec - Seth
Bracia - Damien,Reks,Mefisto.
Siostry - Izyda,Perła,Lessie,Grey.
Babcie - Rossa,Anima.
Dziadkowie - Johann,Noah.
Kuzyni - Memorier,Jacky.
Kuzynki - Naveda,Darlet,Trixie,Czika.
Historia: Lavenda urodziła się w hodowli rasowych Owczarków Belgijskich Groenendael. Miała miłość,pożywienie i...dach nad głową. Ale skończyły się bajeczki,Lav...dorosła. Została trenowana do konkursów agility,prób polowych i psów użytkowych. Po miesiącu zaczęła brać udział w psich wystawach. Wygrywała . Inne psy jej zazdrościły,a drugi rodzaj ją uwielbiał. Pewnego wieczoru jednak...Gdy Lav'a była w boksie,pewien człowiek zaczął chodzić po klatkach.Suczka zaczęła szczekać,próbując ostrzec właścicieli . Ów człowiek otworzył klatkę Levendy,i włożył ją do worka po czym...Ukradł,zawiózł na...arenę. Dodzie nie podobało się z początku,ale zaczęła walczyć z innymi. Nie była jedyną suczką,ale wygrywała,właściciel nagradzał ją i miała życie ułożone znakomicie. Jednak,pewnego dnia się zbuntowała.Uciekła (co nie było łatwe) . Długo się pętała po miastach,gdy pewnego dnia spotkała...Kafla...Pies wziął ja do gangu,gdzie było jedyną suczką. Wszyscy ją uwielbiali,Dag znów poczuła sens życia. Zapomniała o przeszłości,nie myślała o przyszłości. Żyła teraźniejszością. Ale pewnej nocy,Kafel ją obudził.Hycle się zbliżali,a Lav'y wszystkich uratowała prócz siebie...Trafiła do schroniska.Prawie połowę swojego nędznego życia spędziła na opieraniu swoich łapek o kraty...Pewnego dnia zjawiła się jednak rodzina z małą dziewczynką,Kasią.Dziewczynka od razu zakochała się w suczce i postanowiła zabrać ją do domu. Daga kochała swoją właścicielkę,i resztę rodziny. Była wierna i nigdy nie chciała,aby to się skończyło ale...nic nie trwa wiecznie. Pewnego dnia w Białym Domu zjawił się kuzyn jej małej obywatelki, akurat sunia miała pech bo nie znosił psów . Gdy dom był pusty,została jedynie sunia wraz z Damianem (tym kuzynem) zabrał ją na "spacer" do lasu. Ale Lavenda nie miała pojęcia,że powrotnej drogi...nie ma...Damian przywiązał ją do drzewa,i jak na złość postawił daleko miskę pełną jedzenia i picia,do której oczywiście samica nie dosięgała. Dam odszedł,a Dagi została sama... Gdy pewnego dnia zjawił się hycel w lesie,odwiązał Lav'ę która czym prędzej pobiegła (nie całkiem) do domu.Pół roku szukała mieszkania,ale gdy w końcu je odnalazła...Stało w płomieniach. Załamała się i uciekła. Znalazła się na ów terenach i spotkała pewnego psa,który zaprosił ją do sfory. Nie widziała go,bo było ciemno,lecz zgodziła się z nadzieją na lepsze,nowe życie...
Kontakt: Dagi.

Od Devo Say CD Zampy/Quer

-Co? Nie nie nie. Poczekaj.-powiedziałem i zacząłem się zastanawiać. Może lepiej je najpierw wywęszyć niż tak po prostu je wypłaszać? Suczki zaczęły sie nudzić a ja na to niezwracałem uwagi. W końcu jedna przerwała moje rozkoszne myśli.
-Ej piesku do roboty!-krzyknęła Zampa.
-Dobra dobra nie jeż się.-zaśmiałem się w myślach. Ruszyłem z Quer do boju. Wywęszyliśmy grubego królika i go zabiliśmy.
-Zampa!-krzyknęła Quer do suczki. Ja zaś szedłem dumny za suczką.
-O królik!-klasnęła w łapy sunia. Dziwnie wyglądała w tym momencie ale no cóż...
-Tak królik.-powiedziałem dumny. Jednak po chwili duma odeszła bo to był tylko zwykly gruby, ociężały juz nie żywy śmierdzący, szary i niezdarny królik.
(Zampa/Quer?)

Od Lethal'a - CD Zampy

Westchnąłem, kręcąc pyskiem.
 - Obawiam się, że tak - nie dałem rady ukryć lekkiego uśmiechu, który wypłynął mi na usta - Chodź, tylko do jasnej cholery, uważaj na tą nogę! - dodałem, widząc jak uderzyła ranną łapą o ścianę jaskini. Skrzywiła się z bólu
- Spokojnie, potrafię o siebie zadbać - odparła, podnosząc kończynę do góry i kulejąc, podeszła do mnie
Zerknąłem na nią, a potem na ranę, nie będąc pewny, czy aby na pewno wspólne łowy są dobrym pomysłem.
 - Może jednak zostań, a ja upoluje jelenia? - spytałem troskliwie
Podniosła brwi, wpatrując się we mnie uważnie. Przez chwilę nie odpowiadała, a gdy się już odezwała, jej głos brzmiał stanowczo
 - Pójdę
(Zampa? eee mi wena też znikła xd)

Od Zampy - C.D. Devo Say /Quer

- Teraz? Ja nie mogę. - powiedziałam z grymasem, podnosząc ranną łapę. - Jestem obserwatorem.
- Ja z chęcią. - uśmiechnęła się Quer. - Przyłączysz się?
- Jasne. - zgodził się szybko.
Ale każdy poszedł w innym kierunku.
- Ej! Co wy robicie? - zawołał Devo.
Spojrzałyśmy po sobie, niemal w tym samym czasie pękając ze śmiechu.
- No dobra, to gdzie idziemy? - spytałam.
- Do Mrocznej Puszczy.
- Na łąkę.
Przewróciłam oczami ze znużenia.
- Devo, ustąpisz suczce, no nie? - spytałam i nie dając mu czasu na odpowiedź, razem z Quer poszłyśmy w jej znanym kierunku.
Pies szybko do nas dołączył.
- Manipulantka!
- Może. - przyznałam ze śmiechem.
W końcu doszliśmy na skraj lasu, przeskoczyliśmy przez strumyk i znaleźliśmy się na porośniętej suchą trawą łące.
- To co? - pytam. - Wypłosz królików?

(Devo? Quer?)

Od Summer CD Hiro Azumy



Podobało mi się w tej jego norze. Miła i ciepła a na dodatek był jedynym psem który mieszkał w norze! Większość psów to gramoli się do jaskiń a tu proszę. Położyłam pysk na łapach. Nie chce wychodzić w taką pogodę na dwór. Zbliża się luty a po lutym marzec. Czekaliśmy długie 30 minut zanim śnieg ustąpił. Pierwsza wyszłam z nory na powietrze. Nie za wiele napadało ale napadało. Poliśmy nad Przepaść. Ah tak moje ulubione miejsce.
-Fajnie tu czyż nie?-uśmiechnęłam się radośnie do psa.
[...]Za mną pasły się sarny[...]
-Oczywiście. Można podziwiać rzekę zguby.-przytaknął pies. Jakiś on był elegancki. Taki odmienny. Podobał mi się jego charakter. Jednak jak każdy pies ma swoje wady. On na pewno tez jakieś ma tylko się ich wstydzi. Trzeba się dowiedzieć ale później...Odwróciłam głowę a za mną pasły się sarny. Były śliczne jednak Hiro ostrzył sobie na nie kły. Nie chciałam patrzeć jak je zabija. Był by to dla mnie okropny widok. Już jednak po chwili było po wszystkim po pies przyniósł upolowaną sarnę. Zjadłam ją bo coś mnie do tego skuśilo. No trudno.
-Hiro...Ty pewnie masz też wady nie? Jakie one są?-zapytałam spoglądając z ciekawością na psa.

Hiro?

Od Zampy - C.D. Lethala

Patrzałam na niego z uśmiechem.
- Co ci? Panicz wstaje skoro świt, ma się rozumieć?
- A owszem. - mruknął, przeciągając się.
Wyjrzałam zza jaskini. Słońce świeciło aż miło, dlatego z wczorajszego śniegu zostały tylko kałuże.
- Jak pamiętam, miałaś iść dzisiaj do zielarza. - powiedział, siadając obok mnie.
- Dobrze pamiętasz. Ale miałam iść rano, a dzień już od kilku godzin żyje. - złapałam go za wczorajsze słówko. - Więc... Mogę liczyć od dżentelmena na wspólne polowanie?

(Lethal? Masz wenę to pisz!)

Od Hope - CD Quer

Rozglądałam się, zachwycona.
 - Pięknie tu... - powtórzyłam, nie mogąc ochłonąć ze zdumienia.
Quer nie odpowiedziała, "karmiąc" oczy pięknym widokiem jaskini. Westchnęłam. Kolejne słowa, które wypłynęły z moich ust, zostały wypowiedziane szeptem. To miejsce sprawiało wrażenie spokojnego, zacisznego kąta, a ja nie chciałam niszczyć tej aury.
 - Jak myślisz, jak daleko prowadzi ta... - przez chwilę szukałam odpowiedniego określenia - droga?
Potrząsnęła pyskiem, dając mi znak, że nie ma zielonego pojęcia
 - Nie wiem, może ciągnąć się kilometrami, albo skończyć się za następnym zakrętem - ona również szeptała. Widocznie odczuwała to samo co ja.
Stawiałam ostrożnie łapy tak, aby nie stworzyć nawet najmniejszego hałasu. W pewnym momencie przystanęłam i przymknęłam oczy. W dali usłyszałam chlupot wody.
 - Prawdopodobnie niedaleko będzie małe źródełko... - rzekłam cicho - Chodźmy
(Quer?)

Od Quer do Hiro



Wyszłam przed jaskinię. Był wczesny ranek – większość psów jeszcze spała. Kilka razy zamrugałam oczami, żeby odgonić senność. Zrobiłam kilka kółek wokół drzewa i od razu się rozbudziłam. Ruszyłam w kierunku jaskini Hiro. On na pewno już dawno wstał. Od domu psa dzielił mnie spory kawał drogi, którą przebyłam biegnąc.
Tak jak myślałam – mój znajomy wylegiwał się przed domem w świetle poranka. Podeszłam do niego cicho i położyłam obok. Nie zauważył mnie. Zamknęłam oczy i skierowałam pysk ku słońcu. Spędziliśmy tak dobre 15 minut, kiedy Hiro w końcu zauważył moją obecność.
-O! – krzyknął zaskoczony – Panienko Quer… długo już tu siedzisz? – zapytał zmieszany. Uśmiechnęłam się.
-Nie, wcale nie tak długo. Jakieś piętnaście minut – zamerdałam ogonem – A w ogóle to nie jestem żadną panienką. Mów mi po prostu Quer.
Pies nie wyglądał na przekonanego, ale mruknął potakująco w odpowiedzi. Zaburczało mi głośno w brzuchu.
-Ktoś tu chyba nie jadł śniadania! – zaśmiał się Hiro – Muszę cię przeprosić na sekundkę – powiedział i odbiegł kawałek. Stał bez ruchu przez jakiś czas, aż nagle wyskoczył wysoko w powietrze. Kiedy wylądował w pysku trzymał młodą kaczkę. Ptak miał poranione skrzydło, pewnie dlatego leciał w zasięgu skoku. Po chwili miałam przed sobą smakowicie wyglądający posiłek. Spojrzałam na Hiro z podziwem, a on wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zabraliśmy się za jedzenie.
-Dziękuję – powiedziałam po skończeniu kaczki. Zamerdałam radośnie ogonem – To co dzisiaj robimy? – spytałam entuzjastycznie.


Hiruś ^^

Od Hope - CD Hiro

Zaśmiałam się. Zachowanie nowo poznanego psa bawiło mnie, muszę to przyznać.
 - Mów do mnie Hope, nie jestem żadną panienką - uśmiechnęłam się szeroko - A wracając do propozycji, bardzo chętnie się zgodzę
 - A więc, Hope... - odwzajemnił uśmiech - Chodźmy
Ruszyliśmy spokojnym krokiem. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze. Roześmiałam się wesoło i nagle, tak, jakby nie było przy mnie Hiro skoczyłam do przodu i puściłam się biegiem. Po chwili zawróciłam, okrążyłam towarzysza i znowu wybiegłam do przodu. Pies przystanął i spoglądał na mnie zdumiony. Skoczyłam raz, czy dwa i nadal biegłam, śmiejąc się.
 - Chodź! - krzyknęłam z uśmiechem na twarzy - Cudownie się biega!
Zachęcony moimi słowami, dołączył do mnie. Okręciłam się wokół własnej osi, odbiłam się łapami od podłoża i skoczyłam w górę. Wywaliłam jęzor na zewnątrz, a gdy wylądowałam z powrotem na ziemię, zaśmiałam się (po raz kolejny) i opadłam na ziemię, zmęczona. Po chwili obok mnie ułożył się Hiro. Przymknęłam oczy, zadowolona
(Hiro? xdd)(

Od Hiro C.D. Mary

-Wybacz, mam taki nawyk- zawstydziłem się. -Słyszałem o tobie. Jesteś tu nowa, prawda?- momentalnie wstyd zastąpił uśmiech.
-Tak- Mary również się uśmiechnęła.
-Bardzo miło mi cię poznać, panienko Mary. Może masz ochotę przejść się ze mną na spacer?- spytałem grzecznie.
-No pewnie- odpowiedziała sunia. Wyruszyliśmy rozmawiając ze sobą o różnych rzeczach. Poznałem Mary trochę lepiej. Była bardzo miło i dobrze mi się z nią rozmawiało. Przechadzaliśmy się po lesie. Natrafiliśmy na małą sadzawkę ukrytą wśród drzew.
[...] "Natrafiliśmy na małą sadzawkę" [...]
-Spójrz jaka piękna. Musi cudownie wyglądać wiosną i latem- zachwyciłem się.
-Rzeczywiście. Jest bardzo ładna- potwierdziła sunia. Usłyszałem dziwny dźwięk. Jakby burczenie w brzuchu.
-Jesteś głodna?- spytałem.
-Ym... Trochę- odpowiedziała Mary. Uśmiechnąłem się spoglądając na nią.
-No to może coś upolujemy? Jakąś sarnę?- spytałem wesoło.
-Ja... Nie zbyt dobrze poluję- Mary zawstydziła się. Wcale mi to nie przeszkadzało.
-Nie ma sprawy. Jeśli chcesz to mogę cię kiedyś nauczyć- uśmiechnąłem się. -A tymczasem... Możemy złowić jakąś rybę- powiedziałem i spojrzałem na sadzawkę, którą przed chwilą odkryliśmy. Postanowiłem sprawdzić czy nie ma w niej żadnych ryb, ponieważ najbliższe jezioro było dość daleko. Na nasze szczęście ta sadzawka nie pojawiła się tu sama z siebie. Powstała z rzeki, która prawdopodobnie wypływa z Jeziora Lodu. Zauważyłem średniej wielkości rybę. Szybko zanurkowałem głową w wodzie i po chwili wynurzyłem się z rybą w pysku.

Panienko Mary? ^^

Od Quer CD Hope



Znowu ten temat. Nie miałam suczce za złe – ciekawość to rzecz naturalna, ale jednak… 
-Nie znałam swoich prawdziwych rodziców, zginęli w pożarze kiedy byłam jeszcze mała. Zaadoptowała mnie Angoulême. Wychowywałam się w zastępczej rodzinie, niestety została schwytana przez ludzi – powiedziałam ze smutkiem – Mnie udało się uciec i tak tu trafiłam.
Uśmiechnęłam się lekko do Borderki idącej obok mnie. Szłyśmy przez las, aż nagle Hope zapadła się pod ziemię! I to dosłownie! W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała suczka, teraz znajdowała się okrągła dziura.
-Hope! – krzyknęłam. Odpowiedziała mi głucha cisza – Hope! Jesteś tam? – spróbowałam ponownie.
-Musisz… Musisz to zobaczyć – usłyszałam odległy głos dochodzący z wnętrza otworu. Niepewnie podeszłam bliżej i nachyliłam się w głąb dziury. Straciłam równowagę i wpadłam do środka. Jechałam na brzuchu czymś w rodzaju wykutej w skale zjeżdżalni, aż znalazłam się w ogromnej jaskini. Zaniemówiłam z wrażenia. Obok mnie Hope stała z rozdziawioną buzią.
Blask kryształów tańczył na ścianach.

-Jakie to piękne! – wymamrotałam z zachwytem. Jaskinia była wypełniona kolorowymi kryształami. Dawały one niesamowite światło, które oświetlało całą grotę. Szeroki tunel prowadził w głąb.
Spojrzałam na suczkę pytająco. Ta skinęła głową. Ruszyłyśmy dalej, ciekawe dokąd zaprowadzi nas droga.


Hope? Ahoj przygodo! ^^