sobota, 31 stycznia 2015

Od Quer do Hiro



Wyszłam przed jaskinię. Był wczesny ranek – większość psów jeszcze spała. Kilka razy zamrugałam oczami, żeby odgonić senność. Zrobiłam kilka kółek wokół drzewa i od razu się rozbudziłam. Ruszyłam w kierunku jaskini Hiro. On na pewno już dawno wstał. Od domu psa dzielił mnie spory kawał drogi, którą przebyłam biegnąc.
Tak jak myślałam – mój znajomy wylegiwał się przed domem w świetle poranka. Podeszłam do niego cicho i położyłam obok. Nie zauważył mnie. Zamknęłam oczy i skierowałam pysk ku słońcu. Spędziliśmy tak dobre 15 minut, kiedy Hiro w końcu zauważył moją obecność.
-O! – krzyknął zaskoczony – Panienko Quer… długo już tu siedzisz? – zapytał zmieszany. Uśmiechnęłam się.
-Nie, wcale nie tak długo. Jakieś piętnaście minut – zamerdałam ogonem – A w ogóle to nie jestem żadną panienką. Mów mi po prostu Quer.
Pies nie wyglądał na przekonanego, ale mruknął potakująco w odpowiedzi. Zaburczało mi głośno w brzuchu.
-Ktoś tu chyba nie jadł śniadania! – zaśmiał się Hiro – Muszę cię przeprosić na sekundkę – powiedział i odbiegł kawałek. Stał bez ruchu przez jakiś czas, aż nagle wyskoczył wysoko w powietrze. Kiedy wylądował w pysku trzymał młodą kaczkę. Ptak miał poranione skrzydło, pewnie dlatego leciał w zasięgu skoku. Po chwili miałam przed sobą smakowicie wyglądający posiłek. Spojrzałam na Hiro z podziwem, a on wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zabraliśmy się za jedzenie.
-Dziękuję – powiedziałam po skończeniu kaczki. Zamerdałam radośnie ogonem – To co dzisiaj robimy? – spytałam entuzjastycznie.


Hiruś ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz