Leżałam cała w bandażach. No dobrze, prawie cała, gdyż oczy jakoś były widoczne.
- Um.. Przepraszam, już je rozwijam. - powiedział i zdjął ze mnie kupę tego "czegoś"..
- Jestem Sinon. Sinon Silveria Rute.
- Miło mi. - uśmiechnął się.- Ratowanie członków to mój priorytet !
- Właśnie widzę, zapewne jesteś medykiem?
- Nie, położną. - uśmiechnął się dumnie.
Zaczęłam cicho się śmiać, a potem już leżałam na trawie wciąż się śmiejąc. Po chwili jednak powróciłam do swojej natury i zachowywałam się jak zwykle.
- Długie imie, nie można go skrócić?
-Raczej nie, przywykłam już do niego. - powiedziałam i zaczęłam podążać w stronę lasu.
- A gdzie panienka ucieka? - zaśmiał się.
- Na polowanie, Nie mam zamiaru chodzić głodna. -mruknęłam i poszłam w swoją stronę.
Po paru minutach wypatrzyłam.. Bażanta. Niestety, nie było nic innego, ale bażant to bardzo dobry ptak. Z racji, że bażanty niezbyt dobrze latają, wspięłam się na drzewo i już miałam zeskoczyć na niego gdy.. Zobaczyłam, że to ona. Obok niej siedział wręcz niewidoczne pisklęta. Przełknęłam ślinę i zaczęłam o tym myśleć. Mój głod, czy uratowane, szczęśliwe ptaki? Pierwszy raz miałam taki wybór. Pierwszy raz otoczyłam coś troską. To było.. Dziwne uczucie.. Takie.. Niesfoje, ale bardzo przyjemne. Jakby ciepło robiło mi się w sercu..
< Misiu? Brak weny i miłość do bażantów: C *A spróbuj go tylko zabić xd* >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz