Był spokojny ranek. Słonce świeciło i dawało mi znak, że trzeba zaspokoić głód. Dziś naszła mnie niespodziewana ochota skosztowania ryby, a do tego jest potrzebna woda. Leżałam na parapecie w pokoju Kasi i zastanawiałam się, kiedy ta wróci ze szkoły. Zeszłam po schodach, mijając Tomka grającego na konsoli, po czym wyszłam na zewnątrz. Skira właśnie przygotowywała się do treningu skoków. Podałam jej uzdę, która po chwili została na niej założona przez Marka. Ruszyłam pędem, oddalając się od stadniny w stronę zatoczki. Kroczyłam wąską śnieżką, podążając za odciskami łap jednego z tutejszych psów. W końcu wyłoniłam się na światło dzienne z tajemniczej dróżki. Zatoka wzbudzała we mnie respekt. Tuż nad brzegiem wody siedziała sunia i kamiennym wzrokiem wpatrywała się w wodę, licząc ziarenka pisaku na dnie. Suczka miała czarno-białe futro i różowy język. Postanowiłam ją wygonić, by zaczerpnąć chwili soczystej samotności.
<Azure?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz