Pies chyba pomylił gałąź ze swoją matką, gdyż trzymał się tak mocno drzewa jakby na dole czekało stado wściekłych wiewiórek. Jego pazury mocno wbijały się w nieszczęsną korę. Myślałam, że nigdy stąd nie zejdzie. Podeszłam do psa, by udzielić mu parę cennych rad.
-Może pomóc?-spytałam, podchodząc do psa.-Wspinaczka chyba nie leży w twojej naturze, a co dopiero zejdzie.-stwierdziłam, spoglądając z uśmiechem na psa.
-Yyy...to jaki masz plan.?-spytał, ledwo utrzymując się na gałęzi.
-Po pierwsze radze nie spaść.-powiedziałam żartobliwym tonem. Próbowałam powstrzymać się od miłych gestów, ale nie umiałam.
-Dzięki za pomoc.-zaśmiał się z ironią.
-Ależ nie ma za co.-rzekłam.-Najpierw połóż tu dwie łapy, a pozostałe tam.-zaczęłam tłumaczyć, pokazując poszczególne czynności.
-Chyba jest ok.-stwierdził bez przekonania.
-Skoro tak sądzisz, to teraz zegnij grzbiet i przyjmij pozycje jak na łowach.-powiedziałam wcielając się w role słabego nauczyciela W-F.
- O tak?-spytał, przyjmując wskazaną przeze mnie pozycję.
-Ugnij mocniej przedramię i nadgarstki.-powiedziałam, przyglądając się dokładnie pozycji psa.
-O nie!-krzyknął, zsuwając się z gałęzi. Zasłoniłam łapą oczy, by nie widzieć tej katastrofy. Nie minęła minuta, a pies jakimś cudem przekręcił się na gałęzi i zawisł, po czym spadł na ziemie z hukiem.
- Nic ci nie jest?-spytałam zeskakując z drzewa i podając leżącemu łapę.
-Głupie gałęzie.-zaklną, nie odmawiając pomocy.- To z nimi było coś nie tak, nie ze mną.-oznajmił, robiąc minkę aniołka.
-Ta jasne.-zaśmiałam się, spoglądając na psa.-To jak będzie z tym spacerem?-spytałam, spoglądając w niebo.
-Świetliki...-wszeptał, robiąc ten sam gest.
-Ależ one piękne.-stwierdziłam, nie odrywając od nich wzroku. Nagle jeden z nich usiadł,na nosie Amigo co sprawiło, że jego nos wyglądał jak wielka świecąca bobka.
-Zwierzaki kochają twój nochal.-powiedziałam, nie mogąc przestać się śmiać.
<Nochalku?x3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz