Gdy wbiłem swe ostre jak brzytwa kły w nędznego jelonka, jego gorąca krew buchnęła stróżkami zalewając moje łapy i pysk. Szybko oblizałem się z lepkiej mazi i ponownie zacząłem kąsać zwierza.
Nieśmiałym krokiem zaczęła podchodzić do mnie Skyggen. By ją zachęcić powiedziałem:
-Jedz śmiało!
Po chwili i ona delektowała się kruchym mięskiem.
-Pyszna, ale ja mam już dość. Najadłem się. -rzekłem w pewnym momencie odsuwając łapą zad łani.
-Wiesz... ja chyba też - powiedziała Skyggen przełykając ostatni kęs.
Mieliśmy już odejść od zwierzaka, ale ja - mistrz zbieractwa - zachwycony pięknem futra, postanowiłem, że zedrę z łani skórę, wyprawię ją i zrobię z niej przepiękny dywanik.
-Poczekaj. -wydałem rozkaz.
Podszedłem do zwierzęcia i zacząłem skalpować je z sierści ku pomocy zaostrzonych niczym noże pazurów i mocnych kłów. Gdy byłem w połowie sukcesu zaniepokoiły mnie dziwne dźwięki. Odrywając się na chwilę od roboty spojrzałem przed siebie.
To co zobaczyłem nieźle mnie przestraszyło! Przede mną stał gigantyczny basior z napiętymi do granic możliwości mięśniami i spojrzeniem łaknącym mordu. Obnażając swe zębiska warknął przeraźliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz