- Gdyby tylko konie potrafiły szczekać jak psy... - mruknąłem pod nosem, nie patrząc na Negrę. I wtedy wydarzyło się coś dziwnego.
Klacz zarżała, unosząc szlachetną głowę. Jednak to nie było zwykłe rżenie. Zdawało sie być inne, unoszone z powietrzem... Mało materialne, nie rzeczywiste... Tak jakby było tylko wspomnieniem, czymś co wydawało nam się przez sekundę.
Wiatr powiał unosząc dźwięk ku nam, a mnie przeszyła wizja.
Była krótka, zdawało się, że trwała kilka sekund, jednak przez głowę przeleciało mi kilka obrazów.
Zobaczyłem karą klacz w boksie, a obok niej na trzęsących się nóżkach kiwał blady źrebak.Wizje zmieniały się zaskakująco szybko.
Potem ujrzałem dorosłą białą klacz, głaskaną przez chłopaka z okładki gazety w stroju jeździeckim. Później ta sama klacz, skacząca przez przeszkody... I na zawodach.
Następnie ukazała mi się wizja chłopaka z pucharem za 1 miejsce w ręku, trzymając za wodze białego konia, wśród błysków fleszów. Takiego rodzaju wizji było pełno.... Zawody, ćwiczenia...
Wtedy zauważyłem tego samego chłopaka głaszczącego uspokajająco, białą ciężarną klacz po szyi.
Potem ten sam koń stał w boksie, patrząc na mokrego gniadego źrebaka, kłusującego po boksie. Potem wizję zaczęły migać coraz szybciej. Klacz z źrebakiem na padoku... Klacz z źrebakiem z powrotem w stajni... Obserwowałem jak na filmie etapy życia źrebięcia. Poczułem jej panikę, gdy właściciel oddzielał gniadego ogiera od matki.
Widziałem też tę siwą, patrzącą przez okienko w boksie, na właściciela, trenującego rocznego już ogierka na padoku. I w końcu te najgorsze wspomnienia: były przesycone smutkiem, rozpaczą i strachem.
Widziałem ogiera w boksie, z podkulonymi nogami, który w ogóle się nie ruszał. Widziałem zmartwioną minę właściciela, i niepokój w oczach klaczy.
Następnie zobaczyłem człowieka, prawdopodobnie ojca chłopaka, który wprowadza słabego konia do przyczepy, słyszałem paniczne rżenie klaczy...A także chłopaka próbującego powstrzymać ojca, który tłumaczył młodemu synowi "Że już nic nie da się zrobić, że jest skończony, i trzeba skrócić jego cierpienia"
Oddali go na rzeź...Potem zauważyłem chłopaka, siodłającego w nocy klacz. Widziałem jak galopują przez stepy amerykańskie...Chcieli uratować gniadego ogiera. I w końcu najgorsze.
Klif. Klacz nie mogła się zatrzymać. Poślizg. I nagła ciemność.
Potem zauważyłem światło, wśród ciemności. Chciałem do niego pobiec, czując nagły przypływ chęci. Lecz coś trzymało mój ogon. Gwałtownie pociągnęło, a ja opadłem w wieczną ciemność, patrząc jak światło oddala się...
Klacz stała przy swoim martwym ciele, i ciele swojego pana. Zarżała przerażająco i uciekła.
Potem widziałem, jak klacz kopie w drzwiczki od boksu gniadego syna. Ogier zarżał i wyleciał z budynku w las, a klacz za nim...
Ogier biegł przez ciemny las. Gdzieś dalej płonął ogień, który okazał się ogniskiem... Ogier nie wyhamował i ... Wbiegł w ognisko.
Później zobaczyłem nas. Mnie i Negrę kręcących się przy ciele zmarłego. Poczułem strach klaczy, która obawiała się nas, że zrobimy coś trupowi.
Chciała abyśmy jej pomogli. Chciała zabrać Negrę na miejsce jej śmierci, aby pomogli jej odejść w spokoju...
I tu wizja się urwała.
Otworzyłem gwałtownie oczy i od razu skierowałem je na Negrę. Jej mina mówiła, że musiała zobaczyć to samo. Srebrna klacz nagle stała mi się o wiele mniej realistyczna.
- Odeszła w sposób nieczysty, mając niedokończoną sprawę. Uwolniła syna, jednak to nie pozwoliło jej odejść w spokoju, gdyż jej syn umarł od razu po uwolnieniu. Została uwięziona w świecie śmiertelnym, zawieszona pomiędzy dwoma światami. Musimy pomóc jej odejść.
- Ale jak ? - zapytała Negra, która chyba nie połapała się w sprawy tego typu.
- Trzeba powtórzyć jej śmierć, Zabrać ją na miejsce śmierci. Znaleźć jeźdzca, który rozpędzi się z galopu i spadnie z klifu. Tym jeźdzcem musi być ktoś z nas.
Oczy Negry się zaokrągliły.
- To szaleństwo. Od kiedy to tobie przychodzą szalone pomysły do głowy? Myślałam, że nie potrafisz lecieć na złamany kark do przodu, a tu proszę..
- To prawda, nie potrafię. Jednak jestem bardzo wyczulony na punkcie śmierci.
< Negra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz