Zacząłem machać łapami, chcąc się jak najszybciej do niej dostać. Jej mózg nie może zbyt długo pozostać niedotleniony, zaraz straci przytomność. Podpłynąłem do unoszącej się tuż przy dnie sylwetki. Sunia miotała się coraz słabiej, aż w końcu jej spojrzenie znieruchomiało i utkwiło w jakimś odległym punkcie... Złapałem ją mocno za skórę na karku, nie myśląc chwilowo o tym, że z pewnością zostanie ślad. Musiałem przecież coś zrobić.
Sam nie wiem jak tak szybko udało mi się wciągnąć ją na brzeg. Kiedy puściłem, sunia opadła bezwładnie na piasek. Starałem się złapać oddech, ale byłem pod wodą dłużej, niż kiedykolwiek. Nie przestając dyszeć, podszedłem do Ansii i przeturlałem ją delikatnie łbem na grzbiet.
Chyba pierwszy raz nie wiedziałem, co mam robić. Po chwili jednak moje utrapienie rozwiała ulga, gdy usłyszałem świszczący oddech, a potem suczka przewróciła się na brzuch, wypluwając sporą ilość wody.
-Nic ci nie jest? - spytałem z niepokojem, patrząc, jak kładzie łeb na łapach, oddychając ciężko. Dopiero po paru sekundach zorientowałem się, jak głupie było to pytanie - Musimy iść do medyka - dodałem już bardziej stanowczo. Ansia posłała mi spojrzenie typu "nigdzie się nie wybieram", ale podniosła się, po kolejnym napadzie kaszlu. Widocznie nie pozbyła się jeszcze całej cieczy z płuc. Przeszła chwiejnie kilka kroków, po czym zachwiała się i prawie upadła.
-Twój mózg był niedotleniony - powiedziałem, podchodząc niepewnie - Jesteś osłabiona.
Podparłem jej bok i powoli ruszyłem przed siebie.
W jaskini
Przyglądałem się Negrze, która krążyła wokół Ansii, bezskutecznie próbując zmusić ją do mówienia.
W końcu ulitowałem się nad szamanką, opowiadając ze szczegółami przygodę suczki. Nasza sfora nie posiada jeszcze nikogo na stanowisku medyka, dlatego Negra musiała sobie jakoś poradzić. Zwróciłem wzrok na moją milczącą towarzyszkę, nasze spojrzenia się spotkały. Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, a ja wiedziałem, że w ten sposób mi dziękuje. Odwzajemniłem gest, merdając ogonem. Negra zniknęła w jakiejś bocznej odnodze jaskini, mówiąc, że zaraz wraca. Korzystając z jej chwilowej nieobecności, podszedłem do poszkodowanej.
-Czujesz się lepiej? - obawiałem się odpowiedzi, jednak po sekundzie dotarło do mnie, że i tak jej nie usłyszę. Sunia skinęła łbem, a uśmiech na jej pysku nieco zbladł. Poczułem ulgę. Nie byłbym godny nosić miana Percivala Pascala Praiseworthy'ego, gdyby coś stało się damie w moim towarzystwie.
Skierowałem wzrok na wyjście, przez które do środka wpadały pierwsze promienie słońca. Zaczynało świtać. Byłem wykończony, oczy same mi się zamykały. Uśmiechnąłem się słabo w odpowiedzi na pytające spojrzenie Ansii. Samica westchnęła z rozbawieniem i machnęła łbem w kierunku drugiego legowiska znajdującego się w jaskini. Opadłem na nie, przed snem przyglądając się suczce spod półprzymkniętych powiek. Ilekroć na mnie spojrzała, zamykałem oczy, udając, że śpię. Chyba nie udało mi się jej zmylić, ale nie dała nic po sobie poznać. Chciałem mieć pewność, że zostanie tu tak długo, jak to będzie potrzebne. Czekała cierpliwie na Negrę, a ja zasnąłem dopiero, kiedy szamanka wróciła.
Ansia?
Nie wiem, kiedy odpiszę na Twoje następne opo, ale postaram się to zrobić jak najszybciej ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz