- W najbliższej możliwej norze, jaką napotkałam, gdy ujrzałam ciebie leżącą nieprzytomną na ziemi - zmarszczyłam nos, przypominając sobie niezbyt przyjemny widok - Chyba wpadłaś na drzewo, nie będę się pytała, jakim cudem, i rozwaliłaś czoło i masz trochę pokiereszowaną łapę...
Suczka spuściła wzrok na swoją kończynę, którą owinęłam prymitywnym, na szybko zrobionym bandażem z liści, które zabarwiły się na kolor czerwony. Z czołem zrobiłam to samo.
- Oh... - wyrwało jej się - Dziękuje..., ale czułabym się pewniej, gdybyś mnie zaprowadziła do jakiegoś medyka czy coś...
- Rozumiem - przyjrzałam jej się badawczo - Ale to kawał drogi. Połóż się, a ja szybko pobiegnę po kogoś. - nie chciałam jej tłumaczyć, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej, a poza tym nie spieszyłam się bardzo, gdyż rany Susanne nie wyglądały groźnie. Sama miewałam bardziej niebezpieczne, a jeszcze żyłam.
(Shadow Luna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz