piątek, 17 kwietnia 2015

Od Negry do Edwarda

Eh.. jakie życie jest bezsensu.. Szlajasz się bez sensu, polujesz - zjadasz, srasz i od nowa - powtórka z rozrywki. No, czasem jeszcze spotykasz jakichś patafianów na swojej drodze. W tym dniu tak było.
Szłam bez celu przed siebie. Dokładnie przechadzałąm się środkiem Łąki Wielu Mgieł. Jeszcze nie do końca rozwinięte pojedyncze kwiaty przyprawiały mnie o zawroty głowy. Nienawidziłam tego zapachu... 
Idąc tak sobie, zobaczyłam psa. Było to coś w typie husky'ego. Położyłam się i zaczęłam go obserwować. Przeglądał się w wyszlifowanym przez różne żywioły Ziemi kamieniu. ,,Narcyz...''- pomyślałam na jego widok. Skusiłam się podejść bliżej. Wyglądał na ciekawą osobowość.
Najwidoczniej usłyszał moje kroki, bo odwrócił się i huknął:
-Czego?!
Wstałam na równe nogi.
-Niczego. Już sobie pięknego poranka nie można poobserwować? -sztucznie rozejrzałam się wokoło.
-Oczywiście, że można. 
Na tym nasza rozmowa się skończyła. Myślałam, że jeszcze coś dopowie, coś chamskiego.. Myliłam się.
-Negra. -powiedziałam i całkiem niechętnie podałam mu łapę.
-Co? Myślisz, że ci się przedstawię? Dobre! -zaśmiał się.
-Nie wymagam od ciebie tego. Po prostu ja się przedstawiłam. Dobry z ciebie dżentelmen... - zakpiłam.
Stanął porządnie przede mną i warknął.
-No, uważaj bo się spocisz. 
Wtedy drasnął mnie łapą. 
-Tak się bawimy, milutki? Czekaj, niech ja cię walne w ten poniemiecki ryj, a ci się okupacja przypomni! - wrzasnęłam i rzuciłam się na psa.
Myślałam, że będzie silniejszy, a tu no proszę. Szanse były równe. Po kilku minutach kotłowania, wzajemnego rzucania sobą, kilku mililitrów krwi przestaliśmy. 
-Już, przeszło ci? Nie denerwuj się! Złość piękności szkodzi! - ponownie zakpiłam.
Nie bałam się go, nie budził u mnie respektu. W tej całej zakichanej sforze podziwiałam jedynie Rambo. Wiem, że do niego skakać nie mogę, ale co mi szkodzi podroczyć się z jakąś przybłędą? 
-Czego ty w ogóle chcesz ode mnie?! - fuknął w końcu.
-Heh... przechodziłam się, przywitałam się kulturalnie, kulturalnie także dałam ci po mordzie, kulturalnie mi oddałeś, a teraz kulturalnie z tobą rozmawiam. Tyle.. Nic więcej. 
-To idź stąd.
-Wypraszasz mnie z własnej chałupy? Dobre sobie! Ok, możesz dać mi ponownie w pysk i zakrawawić sobie swoją piękniutką, narcyzową łapeczkę, ale na pewno stąd nie pójdę.
-Mała... uważaj...
-A bo co mi zrobisz?! 
Wtedy zamachnął się. Zrobiłam szybki unik. 
-I co? A nie mówiłam... Uwierz mi psino, że nic mi nie zrobisz. Też jestem silna, chyba się przekonałeś, nie?
-Pffff... 
-Uraziłam twoją dumę, piesku? - powiedziałam ze słodziutkim głosikiem.
Spodziewałam się, że zaraz wybuchnie, rzuci się na mnie.. No i znowu zonk. Nie zrobił tego.  
Kontynuowałam:
-Suczka cię pobiła, dobrze ci z tym? 
Wtedy coś w nim pękło. Zaczął się szamotać, wiercić, gryźć mnie, drapać... Jednalk ja sobie z tego nie robiłam. Dobry unik, samoobrona... Gdy skończył ziewnęłam. 
-A teraz na serio, ty tylko grasz, żeby uśpić mi czujność i mnie zaatakować czy serio jesteś taką tępą dzidą? Naprawdę, ze mną nie ma po co walczyć. Nie wywyższam się, ale uważam, że niepotrzebnie się trudzisz. I tak nie wygrasz, co najwyżej mnie poobijasz, a mi będzie to wisieć. 
Spojrzałam mu w oczy. Dostrzegłam ten blask, który widziałam tylko w ślepiach tych... Tych INNYCH. Zagadałam:
 -Więc jak, przedstawisz mi się i sztama, czy dalej będziesz udawał twardziela? 

<Edward? :3>



1 komentarz:

  1. Okey... xD Nie powiem... Było groźnie x3 / Edziu z konta Renee

    OdpowiedzUsuń