Przechadzam się spokojnie po lesie. Słońce właśnie zaczynało wschodzić więc pomyślałam, że warto upolować jakieś śniadanie. Nie byłam specjalnie głodna, dlatego uznałam że królik w zupełności mi wystarczy. Zaczęłam się powoli zakradać w krzakach jednocześnie wypatrując zwierzyny. Po kilku minutach usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam swoją przyszłą ofiarę. Zrobiłam kilka kroków w stronę królika. Upewniłam się, że mnie nie widzi i naprężyłam łapy. Odczekałam jeszcze kilka sekund i... skoczyłam... jednak nie zauważyłam, że w tym samym czasie, ktoś inny zrobił to co ja.
- Uh, Max? - powiedziałam zdezorientowana. Zamiast złapać królika uderzyliśmy się głowami, a nasza niedoszła zdobycz uciekła.
- Nic ci nie jest Sode? - spytał pies
- Nie, w porządku. - powiedziałam głucho - Jeśli nie liczyć faktu, że właśnie zwiało mi śniadanie
- No to jest nas dwoje - zauważył Max
<Maxiu? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz