- Chcę porozmawiać w cztery oczy. - rzekła. Zgodziłam się, bo cóż miałam uczynić? Odeszliśmy kawałek od Trampa i Leona. Kotka zatrzymała mnie i spojrzała głęboko w oczy.
- Czego chcesz? - spytałam trochę rozzłoszczona, bo można powiedzieć, że okłamałam psa, na którym mi zależy.
- Jaskinia jest cała twoja. - rzekła z uśmiechem na pyszczku kotka. Chciała odejść, ale złapałam ją za łapę.
- Jak to? - zapytałam gdy kotka wyrwała mi swoją łapę.
(...) spojrzała na mnie ostatni raz swoimi przenikliwymi, żółtymi oczyma. (...) |
- Ale... - jęknęłam, ale kotka spojrzała na mnie ostatni raz swoimi przenikliwymi, żółtymi oczyma. Starałam się uśmiechnąć, ale to mi nie wyszło. Przed chwilą ją poznałam, a ona już odchodzi. No może i dobrze... Podeszłam do Trampa. Razem patrzyliśmy jak koty odchodzą i idą w stronę leśnej dróżki, zrobionej przez samochody. Dróżkę było widać ze wzgórza na którym znajdowała się moja jaskinia. Po chwili koty zniknęły już za horyzontem... Spojrzałam na psa. Uśmiechnął się.
< Tramp? Weny brak... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz