sobota, 28 lutego 2015

Od Atlasa Do Candy

Obgryzałem właśnie kość z sarny. I myślałem nad różnymi rzeczami..Za zamyślenia wyrwał mnie cichy pisk dobiegający z krzaków. Natychmiast wstałem a kość upadła na ziemię (po czym ubrudziła się błotem ja to mam szczęście!Ironia losu..). Z niesmakiem popatrzyłem na kość a potem na krzaki. Wnerwiony rozsunąłem łapą gałęzie i zobaczyłem suczkę. Ale z NASZEJ sfory. Suczka była rasy border collie. Miała piękna czarno-białą sierść którą rozwiewał wiatr i cudowne bursztynowe oczy. Zamrugałem parę razy oczami i zapytałem suczki:
-Co się stało?Trzęsiesz się jak galareta..
-Ech. Nic a po za tym to nie twoja sprawa-odwarknęła bardzo nieuprzejmie
-Nie chcesz mojej pomocy to nie!-pokazałem kły i ruszyłem w stronę polany by upolować coś na śniadanie.
Ruszyłem na skróty. Ścieżka była wydeptana przez psy prawie 1000 lat temu..Usłyszałem szelest w krzakach.Obróciłem się w pozie bojowej ale ujrzałem tylko tę samą suczkę którą widziałem wcześniej. Westchnąłem ciężko i zapytałem zmęczony:
-Czego ty jeszcze chcesz?!
-Niczego..Ja...Chciałam Cię przeprosić za tamto Atlas-odpowiedziała cichym tonem
-Skąd znasz moje imię?!-warczałem
 (Candy?Tłumacz się <3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz