poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Su C.D. Avengera

- Nap-naprawdę? - spytałam zdziwiona. To się stało tak szybko! Tak... tak bardzo szybko! Mój ogon merdał jak szalony. Wręcz skakałam z radości! Podbiegłam do Avengera i powtórzyłam całus! - Bardzo się cieszę, ale... 
- Ale co? - spytał zmartwiony Avenger, jakbym mu nie wiem co tym "ale" zrobiła.
- Ale nie jestem pewna czy chcę stałego związku... - znów odeszłam od psa i usiadłam kawałek dalej. - Nie! Skąd! Nie odmawiam ci, ale... Nie chcę byś był moim stałym partnerem. Kocham Cię bardzo, ale nie chcę cierpieć gdy coś pójdzie nie tak...
- Czyli, co? - spytał bardzo smutny Av.
- Czyli nie będę twoją... eheghem... żoną, ale dziewczyną. Może kiedyś... Gdy będę gotowa...
Pies uśmiechnął się szeroko. Radość do niego powróciła. Podszedł do mnie i potarł pyszczkiem o mój polik. Cicho się zaśmiał.
- W sumie ja też nie jestem pewien co do tej... Stałej miłości - przyznał. - Mimo wszystko bardzo się cieszę, że też chcesz to odstawić.
Zaśmiałam się głośno i odbiegłam kilka metrów. Zatrzymałam się i odwróciłam do zaskoczonego psa. Machnęłam głową w stronę terenów za mną. Av uśmiechnął się i ruszył za mną. Chciałam go zabrać w pewne miejsce, w pewne przepiękne miejsce. Niestety poza terenami sfory... Odkryłam je gdy raz przypadkiem opuściłam Crazy Dogs w poszukiwaniu nory.
Die Liebestal - Dolina Mołości
Nie było to daleko. Za Górską Doliną była jeszcze jedna. Nie miała raczej nazwy, ale też była górska. W dole płynęła lśniąca w blasku gwiazd, granatowa rzeka. W powietrzu lśniły kawałki kurzu i pyłu, które magicznie błyszczały. w blasku srebrzystego księżyca. Wypadałoby jakoś nazwać to miejsce... Ale nie teraz. Teraz ja i Avenger...
Usiedliśmy pod zielonym już drzewkiem stojącym samotnie w dole doliny. Spojrzeliśmy w księżyc, na niebo, na gwiazdy... To było cudowne! Świat gwiazd daleko od świateł miast wygląda zupełnie inaczej niż ludzie mogą oglądać. Tu nie widać pięciu, sześciu jaśniejszych gwiazdek, ale mgławice, zwykłe gwiazdy, całą Drogę Mleczną... Mama mówiła mi jk się to wszystko nazywa. Ponoć wie od ludzi...
- To muszą być dziwne istoty - powiedziałam na głos.
- Jakie istoty? - spytał zdziwiony Avenger.
- No ci... ludzie - powiedziałam. - Nigdy ich nie widziałam. Mama mi o nich mówiła. Ponoć są wysocy i poruszają się na tylnych łapach. Przednimi umieją robić dziwne rzeczy.
Av zaśmiał się (chyba ze mnie) i spojrzał na mnie ukosem. Uśmiechał się bardzo szeroko.
- Masz rację - powiedział. - Ludzie tak mniej więcej wyglądają. Wiesz, mają sierść tylko na głowie. Są całkiem nadzy!
- Nie zimno im? - spytałam z troską próbując sobie wyobrazić takiego stwora jak "ludź".
- Ależ skąd! - powiedział Avenger. - Noszą sztuczne futro, które nazywają "ubraniami".
- To muszą być naprawdę dziwne stwory - powiedziałam tuląc głowę do kufy Avengera. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Wymyśliliśmy nazwę dla tego pięknego miejsca... Die Liebestal - po niemiecku Dolina Miłości.
Przytulona do swojego chłopaka zasnęłam.

<Me L-Av?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz