-Zaraz. Lucy idiotko, co ty robisz? Chcesz teraz stchórzyć?- spytałam sucho samą siebie. Gwałtownie się zatrzymałam. Prychnęłam i odwróciłam się w stronę, z której biegłam.
Ruszyłam. Już w oddali zobaczyłam sylwetkę psa, który widocznie biegł za mną. Był to Ichimaru, no bo któż inny? On zaczął zwalniać, ale ja nie. Biegłam wciąż, w dodatku coraz szybciej. Gdy byłam dostatecznie blisko, skoczyłam. Ułożyłam łapy na szyi psa. Upadł na ziemię, a ja przygniotłam go tak mocno, jak tylko się dało.
-C-co ty r-robisz!?- wykrztusił, a ja warknęłam.
-Nigdy. Nie. Próbuj. Robić. Tego. PONOWNIE!- wydarłam się tak głośno, że nawet ktoś kilometr od nas zapewne usłyszałby, choćby najcichsze echo mojego krzyku. Moje źrenice pomniejszyły się. Zobaczyłam w oczach Ichimaru nutę strachu.
-Tym razem ci daruję, ale jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego, to nie ręczę za siebie!- krzyknęłam nieco ciszej i warknęłam ostrzegawczo, po czym zeskoczyłam z psa i odwróciłam się do niego tyłem. Ruszyłam przed siebie, zostawiając go za sobą.
Ichimaru?
Patelnia! *co?* Patelnia! \(^o^)/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz