piątek, 27 lutego 2015

Od R+ CD Candy

Spojrzałem żałośnie na suczkę. Trzęsła się, ale była niesamowicie rozzłoszczona. 
-Oj biedna ty...- powiedziałem ze sztuczną skruchą w głosie. 
Warknęła. 
-Nie złość się kochanie, popatrz jak mu dobrze. Leży cały zakrwawiony, cieszy się tym, że wylądował w piekle!
-Nie mów tak.- fuknęła
-A niby dlaczego?
Umilkła.
-Trou wstawaj!- wydałem rozkaz. -Psinka myśli, że  nie żyjesz. 
Pies wstał i otrzepał się z jeleniej krwi i wnętrzności'. Podszedł do mnie. Suczce opadła szczęka. 
-Co?! Ale... ale jak to?! Trouble! Nie...!
-Hah! Myślałaś, że coś dla mnie znaczysz? Śmieszna jesteś kundelku. Byłaś tylko zabawką, teraz też nią jesteś. Znaczy nie moją, ale mojego kochanego przyjaciela- Remka. -wszystko wyjaśnił.
Zaśmiałem się pod nosem i rzuciłem w sukę kamieniem. 
Zapiszczała i skuliła się. Z jej oczu poleciały łzy. 
-Jak mogłeś...- wydukała. 
Trouble fuknął.
-Normalnie! 
Zaśmialiśmy się. Powiedziałem:
- Sie ist gefickt! (Ona jest po**b*na!)
-JA!- wykrzyknął T. (TAK!)
Znów wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Oj stary... tyle lat... i taka wspaniała akcja! 
Wszystko było ukartowane. Dowiedziałem się, że Dog jest niedaleko mojej jaskini więc przedstawiłem mu plan, który zaraz potem wcieliliśmy w życie. 
Biedna suczyna siedziała w kącie klatki i cicho płakała. 
Zaproponowałem Dogowi, żeby został u mnie na noc. Zgodził się, ale oznajmił, że rano musi koniecznie wracać do rodziny.
-Założyłeś rodzinę?! Stary... ja to bym się nie zdecydował nigdy!
-Heh, nie do końca tak jak myślisz. Ja jestem tylko ojcem. Hodujemy szczenięta na zysk.
Sam byłem okrutnikiem i nie trakjtowałem rodziny na poważnie, ale to co usłyszałem mnie przeraziło.
-CO?!
-No... eh... Mam kochaną partnerkę, ona służy jako kolebka hodowli. Rodzi szczenięta, które są wydawane innym sforom i watahom w zamian np. za zabite zwierzęta, tereny itp. Nic strasznego. 
-W sumie nie taki zły pomysł. Ile trzeba żywca, żeby coś zarobić?- zapytałem już z myślą o interesach. 
-Hmm... 2 szczeniaki za 10 jeleni bądź 2 żubry.
-Złoty interes! Stary wkręć mnie! -krzyknąłem uradowany z myślą, że nie będę musiał polować. 
-Ja cię wcale nie musze wkręcać, przecież tu masz wykapaną mamusię.-rzekł patrząc na suczkę.
Pewnie pomyślała jak jej przyjaciel może mówić coś takiego. 
-Co ty! Nie nadaje się! Za mała! Bo chyba za małe szczeniątka mniej płacą, nie?
-Oh, nein! Za każde tak samiutko.
-Wspaniale milordzie!- zakpiłem lekko- Mamy mamusię! 
-Szkoda, że w zimie nie przyjmują. Zamówienia dają dopiero latem i jesienią kiedy najwięcej zwierzyny.
-Cholera....  Ale spokojnie załatwi się to w lecie. Jest mnóstwo kandydatek w tej sforze.
-U nas jeszcze więcej! 
Spojrzeliśmy po sobie i zaśmialiśmy się cicho. 
Potem wyciągnęliśmy suczkę z klatki i zaczęliśmy się nad nią znęcać. Od tak. Satysfakcjonowało nas zadawanie bólu i cierpienia. Uwielbialiśmy się znęcać. 
Ledwo żywą suczkę zostawiliśmy na boku, ale zaraz potem brutalnie wepchnęliśmy do klatki. 
-Candy?- zagadnął Dog


<Candy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz