Gdy rano otworzyłem oczy poczułem ciepłe powietrze.
Wiosna... Nareszcie- pomyślałem, po czym przeciągnąłem się i ziewnąłem. Zamknąłem oczy, a potem uchyliłem jedną powiekę i zerknąłem na Quer. Spokojnie siedziała, nie ruszała się. Wyglądała jak zaczarowana. Zmartwiłem się trochę, gdyż zazwyczaj była wesoła i chętna do wszystkiego. Rzadko kiedy wyglądała na zmartwioną, a tym razem, rzeczywiście była wyjątkowo poważna. Wziąłem głęboki oddech i powoli wstałem. Uderzyłem głową w niski sufit, co właściwie dosyć często mi się zdarzało.
- Przeklęte długie nogi - mruknąłem sam do siebie. Ruszyłem przed siebie i po krótkiej chwili byłem tuż obok mojej ukochanej. Usiadłem blisko niej i na chwilę zamknąłem oczy. Przez kilka minut rozkoszowałem się świeżym, wiosennym powietrzem, ale potem przypomniałem sobie w jakim celu w ogóle wstałem.
- Quer?
- Tak?
- Coś się trapi? - spytałem z niepewnością w głosie. Suczka spojrzała na mnie rozbawiona.
- Nie, czemu tak pomyślałeś? - zaśmiała się.
- Po prostu rzadko kiedy widzę cię taką zamyśloną, dlatego pomyślałem, że może coś cię martwi. Mimo to, cieszę się, że wszystko jest w porządku - odparłem. Uspokoiłem się znacznie kiedy otrzymałem taką odpowiedź od Quer. Nigdy nie chciałbym żeby miała jakiekolwiek powody do zmartwień lub problemy.
- W takim razie... Co powiesz na poranny spacer i polowanie? - Kąciki mojego pyska uniosły się lekko, a Quer spojrzała na mnie z uśmiechem. Iskierki szczęścia tańczyły w jej oczach, co wyglądało wspaniale. Widzieć swoją najdroższą ukochaną szczęśliwą, to największy dar.
Już po chwili byliśmy daleko od naszej nory. Węszyliśmy i nasłuchiwaliśmy, by znaleźć odpowiednią zdobycz. W końcu Quer udało się wywęszyć jelenie. Ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Dotarliśmy na łąkę. Piękną, pełną kwiecia, w środku lasu. Pośród obfitej roślinności udało mi się dostrzec głowę młodziaka. Nasłuchiwał. Szybko schowaliśmy się w krzakach, tak żeby nas nie zauważył.
Zaczęliśmy powoli zbliżać się do niego. Musieliśmy bardzo uważać żeby nie nadepnąć żadnej gałązki, co z pewnością by nas zdemaskowało.
- Uwielbiam polowania - powiedziała Quer, zauważyłem, że była naprawdę szczęśliwa, co bardzo umiliło mi dzień.
- Też uwielbiam polowania, a zwłaszcza te z tobą - uśmiechnąłem się do suczki. Dalej szliśmy przed siebie, stawiając ostrożne, ciche, aczkolwiek zdecydowane kroki. Gdy byliśmy dostatecznie blisko, daliśmy sobie znak i na trzy wyskoczyliśmy. Pogoń nie trwała długo. Quer zagoniła młodego jelonka pod drzewo gdzie w krótkim czasie znalazłem się i ja, a wtedy oboje zakończyliśmy jego żywot. Po skończonym posiłku ruszyliśmy na spacer. Natura o poranku wyglądała wspaniale. Rozejrzałem się dookoła siebie. Zielona trwała, sięgająca mi do kolan roznosiła cudowną woń. Kołysała się powoli, to w lewą, to w prawą stronę pod wpływem lekkiego, wiosennego wietrzyku. Zewsząd czuć było zapach wielu gatunków kwiatów. Gdzieniegdzie można było jeszcze zauważyć przebiśniegi, które stopniowo przekwitały. Wiosna zawitała do sfory tak szybko, że nie miałem nawet okazji jej się dokładnie przypatrzeć. Spacer był na to idealnym momentem. Podniosłem głowę do góry. Wpatrywałem się w gałęzie drzew, spowite świeżymi jasnozielonymi liśćmi, przez które prześwitywały promienie Słońca.
- Jak tu pięknie - zachwyciła się Quer, a na moim pysku zagościł uśmiech. Oczy przepełniła radość, a ogon zaczął szczęśliwie merdać.
- Masz rację. Wiosenny krajobraz to jeden z moich ulubionych. Naprawdę. Można dostrzec w nim tyle piękna. Czasami po prostu nie potrafię się nim nacieszyć - nie zdążyłem dokończyć, gdyż coś przykuło moją uwagę.
- Spójrz. - Wskazałem na kwiat. Siedział na nim piękny motyl, o skrzydłach w kolorze niebieskim z czarnymi zakończeniami. Był dość duży.
- Jest piękny - rzekła Quer i uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem gest i jeszcze raz popatrzyłem na piękne stworzenie. Dla takich momentów warto żyć...
Quer?
brak weny + duże chęci = długie opowiadanie bez sensu
Może być? T-T
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz