- Może troszeczkę... - uśmiechnęła się suczka.
- To może gdzieś pójdziemy? - spytałem z uśmiechem. Suczka skinęła głową. Zaczęliśmy iść przed siebie. Po chwili jednak zatrzymałem się, a suczka ze mną.
- Co się stało? - zapytała trochę przestraszona.
- Nic dobrego. - rzekłem odwracając się w jej stronę. Merci przeraziła się. - Nie wiem gdzie idziemy! - zaśmiałem się. Suka odetchnęła z ulgą.
- Sama nie wiem. - przeciągnęła.
- Nad Blue Cove! - wykrzyknąłem radośnie.
- A co to takiego? - spytała z zaciekawieniem.
- Zobaczysz jak tam dojdziemy. - rzekłem łapiąc sukę za łapę. Zacząłem radośnie biec. Suczka podążała za mną z uśmiechem na pyszczku.
Byliśmy na łące niedaleko od Blue Cove. Goniliśmy się. Biegłem przodem, a Merci za mną. Nagle gwałtownie się zatrzymałem. Suka wpadła na mnie co spowodowało, że przewróciliśmy się robiąc mnóstwo hałasu.
- Co jest? - spytała.
- Zobacz. - rzekłem wskazując na małego jelonka.
- Jakie maleństwo... - powiedziała suczka podchodząc bliżej maleńkiego jelonka. Młode schowało głowę w trawie.
- Nic ci nie zrobimy. - uśmiechnęła się do niego Merci.
- On ci chyba nie wierzy. - rzekłem. Maluch skinął głową.
- Nie bój się. - powiedziała słodko Merci. Tak słodko, że mógłbym od tego dostać cukrzycy. Pokiwałem głową i spojrzałem w niebo.
Merci? Co z nim zrobimy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz