piątek, 27 lutego 2015

Od Hope Do Rammst'a

W dali ujrzałam zarys jakiejś postaci. Spragniona rozmowy i towarzystwa ruszyłam truchtem w jej kierunku. Gdy odległość nieco zmniejszyła się, mogłam stwierdzić, że jest to pies, duży, a nawet bardzo duży. Wielki. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i zamarłam. Obcy teraz ruszył na spotkanie ze mną, teraz mogłam dojrzeć szczegóły. Dopiero w tym momencie widząc go, poukładałam sobie wszystko w głowie. W sforze jest taki jeden pies... Ogromny, włochaty (Rammst nie zabij mnie za to xd) i bezlitosny. Szybko odwróciłam się i skierowałam swoje kroki w odwrotnym kierunku, starając wyglądać jak najspokojniej, chociaż w piersi serce zabiło mi szybciej. 
 - A panienka dokąd?
Podskoczyłam, czując, jak przechodzi mi dreszcz niepokoju. Powoli odwróciłam pysk do tyłu, po to, aby spotkać sie z czarnymi, bezlitosnymi oczami. Pełnymi nienawiści. 
 - Miałam akurat ochotę sobie coś upolować... - odrzekłam, mimo strachu, dziarsko podnosząc głowę do góry
Pies, a raczej Rammstein, o którym tak wiele się mówiło, podniósł jedną "brew", jakby się pytał. 
 - Upolować, tak? - na jego twarzy wykwitło coś co tylko w połowie można nazwać uśmiechem. 
Kiwnęłam pyskiem, nie ufając własnemu głosowi. Po wszystkim, co usłyszałam o tym potworze, teraz byłam strachliwa, chociaż zazwyczaj jestem nie chwaląc się, dosyć odważna i pewna siebie. "Co zwykłe słowa mogą uczynić..." przemknęło mi przez głowę, jednakże szybko wyrzuciłam tą myśl. 
 - Tak - zebrałam sie w sobie i spojrzałam mu w oczy. 
(Rammst? Hope taga odważna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz