Patrzeliśmy sobie w oczy. Niebo prześwitujące między gałęziami, wysoko nad naszymi głowami poróżowiało. Zbliża się zachód słońca. Ja jednak nie mogłam patrzeć na niebo. Nie, gdy miałam przed sobą tak piękne oczy. Zanurzyłam się w ich głębi. Chyba zbyt dałam się ponieść marzeniom, ponieważ liznęłam delikatnie w pyszczek Avengera.
Pies się wystraszył i odskoczył ode mnie. Podniosłam się i podkuliła ogon. No nie! Chyba za wcześnie... Chciałam zapaść się pod ziemię. Av znów na mnie popatrzał.
- Su... - powiedział jakby wystraszony. - Cz-czemu t-to zrobiłaś?
Az głupio mi było się przyznać. Chciałam być gdzieś indziej, jak najdalej stąd...
- Bo... bo... - nie umiałam wykrztusić słowa. Sama nie wiedziałam czemu. Myśli już mi nie działały, ale ja mówiłam. - Zakochałam się w tobie!
Nie powiedziałam tego naumyślnie. Przypadkiem... Nie wiedziałam co mówię, jednak mi ulżyło. Zastanawiałam się co na to Av... Patrzał na mnie zawstydzoną osłupiały.
- K-kochasz mnie? - chciał się upewnić. Nie był zły. Sprawiał poniekąd wrażenie zadowolonego.
- Tak - przyznałam się. Uniosłam ogon i uszy, stałam już pewniej. - A ty mnie kochasz?
Byłam pełna nadziei. Po moim puchatym poliku spłynęła lśniąca w blasku ostatnich promieni słońca łza.
- Nie wiem co o tym myśleć - powiedział siadając i patrząc się na... właściwie na nic. W przestrzeń. - Uau! - powiedział tak... tak... zainspirowany...
- To nie myśl! - powiedziałam błagalnie. - Niech nie mówi umysł, daj głos sercu!
Pies zamknął oczy. Chyba się rozmarzył... To dobrze? Może źle?!
- Ja... - zaczął, a moje serce zaczynało wyskakiwać z piersi. Nie zniosę tego napięcia!
< Me l-Av? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz