Byłem z nas dumny. Dumny z tego, że uratowaliśmy szczeniaka i rozprawiliśmy się ze zwierzem. Choć w każdej chwili mógł on powrócić i się zemścić.
-Jesteśmy wam wdzięczni, przyjmijcie od nas i sfory ten podarunek. -Furia podała nam wielkie, gigantyczne łopaty łosi [poroże łosia].
Byłem prezentem zachwycony!
-Dziękuję... Bardzo dziękuję!- wydukałem.
-Nie ma sprawy..- powiedział ponuro- I tak wam nie będzie potrzebne...
-Co?! Ale jak...- nie dokończyłęm, bo zamarłem ze strachu gdy za plecami bernardyna ujrzałem ludzi w mundurach, ze strzelbami.
-To nasi koledzy, służymy dla nich. Niestety tym razem padło na was.- Zaśmiała się szyderczo Furia.
Cofnąłem się kilka kroków. Osiłek wymierzył we mnie strzelbą.
-Ładne ma futerko, nieprawdaż?- zagadnął do swojego kompana.
-Ale byłaby skóra! -westchnął i wymierzył w Tollerkę.
-Popatrz! A ta jaka ładna!
Skuliłem się, ale zaraz się ocknąłem. Zrozumiałem, że chcą nas zabić!
-Chodu!- krzyknąłem
<Mary? Wieeem słabe i krótkie... brakus wenus...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz