-No to...Urodziłam się w schronisku. Matka umarła przy porodzie...byłam jedynaczką. W schronisku niezbyt mnie lubiano...przepadałam tylko za Roxi. Inną suczką. Tylko problem w tym,że byłyśmy tej samej rasy. Pewnego dnia do schroniska przybyki opiekunowie. Byłyśmy głównymi kandydatkami. Wybrali ją. Tylko dlatego,że byłam zbyt ruchliwa a chcieli leniwego psa. Załamałam się. Moja BFF odeszła i zostałam sama...tak jak dawniej popychadło. Raz w tygodniu były wielkie spacery. Jedna z pracownic szła z 7-mioma psami między innymi mną. Psy wyśmiewały się ze mnie i popychały. Przyśpieszono tępa i weszliśmy na główną ulicę. Tam zerwałam się i zaczęłam gonić. Uciekałam zgrabnie uliczkami ale o dziwo nikt mnie nie szukał. Za miastem był las. Uciekłam do niego spędzając tym samym tam parę dni. Te dni opierały się głównie na nauce polowania a gdy wiedziałam,że nie umrę z głodu ruszyłam dalej. Wędrowałam dniami i nocami. W końcu trafiłam tu...poznałam Maxa,BH...ciebie. -mówiąc to ostatnie uśmiechnęłam się ciepło do psa.
-A twoje imię?-przekrzywił łeb.
-Merci Vous Meiz...z francuskiego "Dziękując miłości"... W schroniskach młode szczeniaki zabiera się do domów i karmi całą dobę. Tak też było ze mną. Podczas każdego karmienia miałam zwyczaj tulenia się do przedmiotu którym najczęśniej był...miś. Moje imię brzmiało na początku "Estrella" potem "Merci" a później gdy dorosłam przekształciło się w "Merci Vous Meiz"...
Tramp?
Niby brak weny ale coś nabazgroliłam.xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz