Coś mnie pociągnęło od tyłu. Błyskawicznie odwróciłam pysk do tyłu i ujrzałam przed sobą kudłaty pysk z dwoma jak paciorki oczkami, dużym nosem. Pisnęłam przerażona odruchowo, jednak natychmiast zamilkłam. Za mną stał Rammstein, a przede mną ogromny stwór. Z dwojga złego wolałam wybrać drugiego. Zebrałam się w sobie i szarpnęłam się mocno w bok. Kły stworzenia wbiły się dosyć głęboko, więc gdy to zrobiłam, duże połacie mojej skóry oderwało się, a siekacze zostawiły krwawy ślad na moim ciele. Trysnęła krew. Niedźwiedź, którym był mój napastnik, runął na mnie z potężnym rykiem. Nie zważając na ból, promieniujący z rany, zrobiłam unik i skryłam się w krzakach. Szybko jednak znów się poderwałam i popędziłam przed siebie, mijając drzewa. W końcu zostawiłam olbrzymiego zwierza z tyłu. Mimo to biegłam dalej, pędzona strachem. Rammstein. Na pewno widział całe zdarzenie i teraz właśnie mnie dogania. A ja słabnę. Upadłam, ledwo żywa. I właśnie w tym momencie cień padł na moje bezwładne ciało
- Tutaj jesteś... - gdy padły te słowa, serce podeszło mi do gardła
- Tak.. - odparłam, starając się brzmieć pewnie, co chyba i tak nie pasuje do mojej aktualnej sytuacji.
(Rammst? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz