-Jasne - odparła Mary za mnie. Potaknęłam.
Ruszyliśmy spokojnym spacerkiem przez las, o dziwo spotykaliśmy na naszej drodze mnóstwo zwierząt... Przystanęłam i spojrzałam na wiewiórkę. Towarzysze poszli dalej nie zauważając mojej nieobecności, jednak po chwili ich dogoniłam.
-Tak właściwie, to gdzie my idziemy? - zapytałam suczkę.
-Nie wiem - zamyśliła się - Może pójdziemy nad Lodowe Jezioro? - popatrzyła na Wilczaka pytająco.
-Świetny pomysł! - poparłam Mary. Samiec pokiwał głową na znak zgody. Ruszyliśmy truchtem.
***
Z zaskoczeniem stwierdziłam, że towarzyszący nam pies się nie przedstawił.
-Jak masz na imię?- chciałam się dowiedzieć.
-Arthur - odpowiedział niechętnie - ale mów Cheeba.
Dotarliśmy nad Jezioro Lodu w południe. Podeszliśmy do brzegu, pochylając się nad zimną powierzchnią.
-Może się poślizgamy? - zaproponowała Mary z nadzieją. Wskoczyłam na lód, a reszta poszła w moje ślady. Bawiliśmy się w najlepsze. Po godzinie postanowiliśmy odpocząć. Zeszłam na ląd i usiadłam pod drzewem. Nagle usłyszałam cichutkie piski dobiegające zza krzaka. Z ciekawością zajrzałam w zarośla. Zobaczyłam wychudzoną świnkę morską. Wyglądała na przerażoną. Delikatnie wzięłam ją w pyszczek i przeniosłam bliżej. Zawołałam Arthura i Mary.
-Co z nią zrobimy? -spytał Cheeba gotowy zjeść zwierzątko.
-Zajmiemy się nią oczywiście! - krzyknęłam.
Arthur? Mary?
Weny brak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz