Podniosłem się z miejsca i ruszyłem za suczką. O dziwo,
towarzystwo bety wydawało mi się… znośne? Sode No Shirayuki była zupełnie inna
niż sunie, które dotychczas spotkałem. I najwidoczniej nie przeszkadzało jej
moje milczenie, ona sama niewiele się odzywała.
Szliśmy przez Mglisty Las, a przynajmniej tak go nazwała
Sode. Ściemniało się coraz bardziej, a ścieżka uparcie nie chciała nas nigdzie
doprowadzić. Mimo to w milczeniu podążałem za Husky.
Stanęliśmy na środku
łąki, moja towarzyszka zaczęła się niepewnie rozglądać.
Księżyc schował się za chmurami i zrobiło się już całkiem
ciemno. Beta usiadła, patrząc na mnie z ukosa.
-Mamy mały problem – zaczęła. Czekałem w milczeniu aż
dokończy – Nie wiem gdzie jesteśmy.
-Co? – spytałem z lekkim niedowierzaniem – Jak to?
-Jeszcze nigdy nie byłam w tej okolicy – pokręciła głową.
Podszedłem i usiadłem obok niej.
-Powinniśmy szukać dalej.
-Ale jak? Nic nie widać, jesteśmy z dala od domu, nie mamy
pojęcia, w którą stronę iść.
Rozejrzałem się.
-Chodźmy więc tędy – wskazałem łapą na drzewa za plecami
suczki.
Sode No Shirayuki?
Wyszło, co wyszło ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz