- Wychodzę. - rzekłam. Pies popatrzył na mnie.
- Ale... Twoja łapa. - mówił. Jednak ja go nie posłuchałam. Trochę bolała mnie łapa jak szłam, ale musiałam iść. Znalazłam jaskinię idealną i nie chcę by ktoś mi ją zabrał sprzed nosa. Podobna była do jaskini taty. Mama ją znalazła...
(...) Jaskinię było widać z daleka. (...) |
Jakieś półgodziny później byłam już na szczycie. Stałam na "dachu" mojej nowej jaskini. Byłam z siebie dumna. Patrzyłam w dół. Tramp raczej mnie nie znajdzie. Tylko jest jeden problem. Jak wejść do jaskini, nie ześlizgując się na dół? Ale, że w genach mam border collie udało mi się tam zwinnie wejść. Usiadłam. Było tam trochę brudno. Jednak udało mi się to ogarnąć. Zrobiłam sobie legowisko na jednej ze skalnych półek. Z daleka jaskinia wydawała się tylko małą szczeliną, a w środku jest ogromna. Znajduje się tam wiele skalnych półek.
(...) Zza drzewa spoglądała na mnie kotka. (...) |
- Jak masz na imię? - spytała. Zdziwiło mnie to pytanie.
- A czemu pytasz?
- Chcę wiedzieć jak ma na imię moja nowa współlokatorka. - rzekła.
- Współlokatorka? To moja jaskinia! - warknęłam.
- Nie... Mieszkam tutaj od urodzenia. - mówiła spokojnie i powoli. Zdziwiłam się. Nikogo nie było jak tu przybyłam. Przecież...
- Tam było tak brudno i... Nie było legowiska i...
- Skończ zapchlony kundlu. - syknęła. - Mam sprzątać? Futerko sobie pobrudzę, a legowiska nie ma, bo i tak śpię na drzewach.
- Aha... To po co ci jaskinia?
- Dobra. Dam ci ją w prezencie, ale nadal będę chciała tam od czasu do czasu mieszkać. I to jest mój jedyny warunek. - rzekła.
- Okey. - zgodziłam się. Kotka zamieszkała... To znaczy ja zamieszkałam z nią.
- To odpowiesz mi jak masz na imię dziecko? - spytała.
- Dziecko? Mam rok, prawie dwa! - warknęłam.
- A ja mam cztery i pół, więc mi tu nie podskakuj. - odpowiedziała spokojnie.
- Mam na imię Katja. - rzekłam. - A ty? - dodałam po chwili.
- Jestem kotką, pochodzącą z Francji, a me imię to Blanc Fraise, czyli Biała Truskawka. - rzekła z dumą. Nagle usłyszałam szczekanie. Rozejrzałam się. Tak to był Tramp. Musiał podążać moim tropem. Ale wtopa. Ja i kot! Phi. Odepchnęłam kotkę jednym dotknięciem łapy. Pies dziwnym trafem nie miał problemów z wejściem na zbocze. Ja pewnie też bym nie miała gdyby nie ta łapa. Razem z nim przyszedł ten cały Leon. Kot podszedł do Blanc Fraise. Rozmawiali. Patrzyłam na nich. Tramp podszedł do mnie.
- Czemu wyszłaś? - spytał.
- Bo tak. - uśmiechnęłam się. - Oto moja jaskinia. - wskazałam łapą na jaskinię, którą dostałam od kotki. Blanc Fraise podeszła do nas.
- A od kogo ją dostałaś? - zapytała ironicznie. Tramp spojrzał na kotkę. No nie... A mówiłam mu, że nie lubię kotów, a właśnie z jednym dzielę jaskinię.
< Tramp? Też chciałam mieć kotka >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz