- Val... - zaczął. - Co co przyszło do głowy, by zabierać jedzenie innemu zwierzęciu! I to niedźwiedziowi! - tata był okropnie zły. Spuściłem wzrok. Rumba przyglądała się naszej kłótni.
- Nie chciało się mi polować! - warknąłem w końcu. Ojciec się zdziwił.
- Jesteś po prostu zwykłym złodziejem. - powiedział oskarżającym głosem. Do oczu napłynęły mi łzy, ale szybko je otarłem.
- Nie jestem złodziejem! Nawet nie dotknąłem tego zakichanego łosia! - krzyczałem. Tata i tak mi nie wierzył. Pokiwał przecząco głową, spojrzał na Rumbę i wyszedł. Wyskoczyłem z legowiska jak oparzony i chciałem biec za ojcem jednak wyskakując potknąłem się o własne łapy. Szybko wstałem i podszedłem do wyjścia z jaskini. Chciałem iść, ale suczka mnie zatrzymała.
- On... Się obraził... - dukałem. Rumba skinęła głową przytakując. - Ale ja nie jestem żadnym złodziejem. Jak on może tak mówić! To mięso leżało na ziemi już trochę zjedzone. A nikogo w pobliżu nie było i nagle zjawił się ten niedźwiedź. - rzekłem. Suczka się zamyśliła.
< Rumba? Stwierdzam kompletny brak weny >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz