-W takim razie... Co robimy?- spytał Arthur. Zamyśliłem się.
-Z której strony przyszliśmy?
-Chyba stamtąd- powiedział Arthur wskazując las za nami. Westchnąłem ciężko i zacząłem węszyć.
-W takim razie będziemy musieli iść po naszym zapachu- powiedziałem po czym powróciłem do węszenia. Chodziłem w kółko i próbowałem odnaleźć nasze zapachy w śniegu i na drzewach.
-Chyba mam trop!- wykrzyknąłem uradowany do obwąchującego jeden z krzewów Arthura. Spojrzał na mnie z nadzieją i podbiegł. Zaczął węszyć w tym samym miejscu.
-Rzeczywiście... Pachnie trochę jak ty. Chodźmy, zanim zapach całkowicie utraci intensywność- rzekł Arthur i zaraz ruszyliśmy w drogę po tropach.
Arthur?
Świętej pamięci wena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz