Zmrużyłem ze znudzenia oczy. Nie lubiłem, ba nie potrafiłem rozmawiać, ani dogadać sie z takimi psami. Denerwowały i irytowały mnie.
- Dobra, miejmy to już za sobą... Tak będzie lepiej dla ciebie i szybciej dla mnie - odparłem głosem wypranym z wszelkich emocji, który tak długie lata ćwiczyłem. Ćwiczyłem, aby moje ofiary nie doszukiwały się w moich słowach uczuć, które mnie rozrywały od środka. Nie usłyszały bólu, tęsknoty, smutku.
- Poczekaj... - drżenie, gdy wypowiedział to słowa było ledwo dosłyszalne
Westchnąłem zirytowany. Spojrzałem na niego ciężkim wzrokiem.
- Powiedz mi, po co mam czekać? Po co mam się tobą użerać, skoro i tak niedługo cię załatwię? - spytałem szorstko, jednak mogłem się założyć, że w moich oczach można było dojrzeć dziwne płomyki
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, jednak w końcu spuścił wzrok i odparł:
- Nie wiem...
- No, właśnie... - uśmiechnąłem się triumfalnie
(Witalis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz