Obudził mnie zimny powiew wiatru. Najwyraźniej wczorajsza wichura nie ustąpiła.
Podniosłam łeb. W tym samym momencie walnęłam o pysk Lethal'a. Ciche łupanie w głowie było spowodowane jego imponującymi kośćmi policzkowymi. Pies szybko podniósł się i przeszedł nade mną okrakiem. Zdążyłam jednak złapać go za łapę, każąc stanąć.
- Gdzie idziesz? - spytałam.
Żadne z nas nie przeprosi się za ten incydent.
- Jest tu za ciasno. - uciekał wzrokiem.
- W nocy jakoś się mieściliśmy. - żachnęłam się.
- W nocy, to ty byłaś najedzona. Idę po coś do jedzenia.
Wyrwał się z mojego uchwytu i wyszedł przez lukę w murze.
Chciałam za nim pobiec, dogonić go, ale nie dałam rady. Z gipsem na nodze byłam bardzo nieporadna, jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam. Kiedy więc wstawałam, wyglądałam pewnie jak plątanina psich kończyn a nie sam pies.
Czekałam cierpliwie przy wyjściu, aż wiatr trochę zelży. Wtedy prześlizgnęłam się przez mur i ciągnąc za sobą nogę - zdążyłam zauważyć, że z gipsem na łapie prawie nic nie czuję - dreptałam na betonowych płytach przed budynkiem. Ciągłe odizolowanie dawało mi się we znaki. Nic więc dziwnego że obwąchiwałam każdy centymetr kwadratowy ziemi, jakbym pierwszy raz widziała ją na oczy.
Nie pamiętałam nawet kiedy i jaki odcinek przeszłam, ale gdy podniosłam łeb nie miałam przed sobą budynku z cegły, lecz betonowe, szare bloki. Wychodziło z nich pełno ludzi spieszących się do sobie znanym celom. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, a że nie skupiałam się na zapachach, tylko samym wąchaniu, nie przychodził mi do głowy żaden trop, którym mogłabym wrócić.
Chcąc uniknąć posiniaczenia przez ich nogi poszukałam jakiegoś kąta do ukrycia. Oczywiście z ratunkiem przyszedł mi kontener na śmieci.
- Zampa! - usłyszałam wołanie, które z każdą chwilą było coraz głośniejsze. - Zampa! Gdzie jesteś?
Wyjrzałam zza śmietnika i ujrzałam właśnie szary koniuszek ogona.
Lethal! Bogu dzięki, że wrócił.
- Ej! - krzyknęłam odruchowo. Dopiero po chwili pomyślałam, że normalny pies użyłby czyjegoś imienia.
To jednak mu wystarczyło, bo już kilka sekund po tym stał przede mną.
- Matko! - fuknął zadyszany. - Co ci strzeliło do głowy, dziewczyno?!
- Przepraszam. - mruknęłam szybko, nie odpowiadając na pytanie, i zanurzyłam pysk w jego sierści na szyi.
Byłam tak uszczęśliwiona, że nie odeszłam na tyle daleko by nawet Lethal mnie nie znalazł, że miałam w nosie własny wizerunek i fakt, że pies się spiął. Ale się nie odsunął.
- Wracajmy. - szepnęłam, odrywając się od niego. Serce nadal wybijało mi w piersi szalony rytm, jakbym właśnie przebiegła maraton.
O niczym i o wszystkim, ale w końcu jest coś o tym. Noo, wiesz xD
Piszajaj Lethal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz