środa, 11 marca 2015

Od Quer - Moje skarby ♥ [cz.III]

Odzyskałam ostrość widzenia. Moja głowa podskakiwała przy każdym kroku Hiro, na którego grzbiecie się znajdowałam. Silny ból w podbrzuszu wydusił ze mnie powietrze. Znowu wszystko spowiła biel i mnóstwo kolorowych plamek. Usłyszałam przytłumione głosy, a po chwili zrobiło się odrobinę ciemniej, jednak była to wielka ulga dla oczu. Jasne słońce na zewnątrz stało się nagle zbyt... jasne. Czyżbyśmy byli w naszej norze? Chciałam zadać to pytanie na głos, ale język odmówił mi posłuszeństwa. Czułam się bezwładna, miękka. Po chwili cała zesztywniałam, instynktownie napięłam mięśnie w oczekiwaniu na kolejny skurcz. Tak jak się spodziewałam - nadszedł niebawem, silniejszy niż poprzednie. Zamglonym wzrokiem rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam dwie brązowe oraz jedną białą plamę, które chyba były psami...


~~~

Otworzyłam gwałtownie oczy. Zobaczyłam pochylającego się nade mną Hiro, z wyrazem ulgi na pysku. W jego oczach błyszczały iskierki radości, a może to były łzy szczęścia? Zauważyłam także Lili oraz siedzącą nieco z boku Lydianne Lucy. A więc mój partner wezwał położną i medyczkę...
Wtedy spojrzałam na puchate kuleczki popiskujące cicho obok mnie. Moje oczy zaszły łzami, patrzyłam z miłością na drobne, dwie małe istotki. Delikatnie przygarnęłam łapą szczenięta. Od razu się uspokoiły czując bliskość swojej mamy. Mamy... Jestem mamą! Czując ich ciepło byłam najszczęśliwszym psem na świecie. Rozpłakałam się, a Hiro czule otarł wodę spływającą mi po polikach.
-Są śliczne - powiedziałam słabo. Nie sądziłam że po porodzie będę aż tak wyczerpana.
- Jak je nazwiemy? - ukochany otarł się o mój pysk - Piesek urodził się pierwszy.
Spojrzałam z zachwytem na rude szczenię. Na mojego małego, silnego synka.
-Hazelpawn? - popatrzyłam na partnera prosząco.
-Idealne - odparł, spoglądając mi w oczy.
Przeniosłam wzrok na płową sunię. Moją śliczną, zdrową córeczkę.
-Jak ci się podoba River Melanie Moon? - zapytał dumny ojciec.
-Myślę, że idealnie do niej pasuje - wyszeptałam. Lilianna z uśmiechem na pysku opuściła norę, Lucy zrobiła to bez uśmiechu, jednak dostrzegłam iskry w jej oczach. W głębi duszy również cieszyła się naszym szczęściem.
Zaczęłam delikatnie czyścić moje pociechy.
Tej nocy spaliśmy w komorze przeznaczonej dla szczeniaków razem z naszymi dziećmi. Ułożyliśmy się blisko siebie, jako kochająca, szczęśliwa rodzina.
-Moje skarby - powiedziałam cicho, całując maleńkie główki moich maleństw przed snem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz