niedziela, 15 marca 2015

Od Katji C.D. Tramp'a

Położyłam głowę na moich łapach. Tramp wstał po czym popatrzył na mnie. Podniosłam głowę. Przymknęłam powieki. Pies westchnął głęboko. Zaczął iść przed siebie. Chrząknęłam. Zatrzymał się i odwrócił głowę w moją stronę.
- Gdzie idziesz? - spytałam. Tramp spojrzał w niebo, a później popatrzył na mnie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Coś upolować. Pewnie jesteś głodna. - rzekł. Skinęłam głową, a pies odszedł. Usiadłam i patrzyłam w dal. Zamknęłam oczy. Byłam w ciąży, a nikt oprócz mnie i Trampa o tym nie wiedział. Gdyby była mama... No właśnie... W niektórych sprawach mama by się przydała. Nie wszystko da się powiedzieć ojcu, bo ten uważa mnie cały czas za swoją maleńką córeczkę, a ja już jestem dorosła. Natomiast Valentina wręcz przeciwnie. Myśli, że od urodzenia był dorosły i dałby sobie radę bez niego. Nigdy nie zrozumiem świata dorosłych chyba, że sama będę już na tyle dorosła... No nie. Dorosła to ja już jestem. Dojrzała. To na pewno. Pewnie zrozumiem to wszystko gdy sama już będę matką i urodzą się nasze kochane szczenięta... Ciekawe jak to jest być matką? Zobaczę jak już nią zostanę. Z rozmyśleń wyrwał mnie Tramp, który machał mi łapą przed nosem.
- Co jest? - spytałam patrząc na dużą łanię leżącą za psem. Ten uśmiechnął się tylko i podsunął mi mięso pod nos.
- Jedz. - wydał polecenie i położył się na kamieniu.
- A ty nie jesz? - spojrzałam na niego pytająco. Pies pokiwał głową.
- Jadłem już królika. Łania jest cała dla ciebie. - uśmiechnął się.
- Ale... Ja tego nie zjem. - popatrzyłam na łanię. Po chwili oblizałam się i nie pytając już o nic więcej zaczęłam powoli zajadać podany "obiad". Tramp przyglądał mi się z zaciekawieniem. Na początku jadłam powoli, bo nie byłam zbytnio głodna, jednak z każdym kolejnym kęsem przybywało mi ochoty na jeszcze. Praktycznie sama zjadłam całą łanię. Po skończonym posiłku spojrzałam na psa, a później na jaskinię. Znów spojrzałam na Trampa.
(...) W końcu trafiliśmy na idealną. (...)
- Wiesz co... - zaczęłam. - Myślę sobie, że ciężko byłoby nam ze szczeniętami w tej jaskini.
- Też tak uważam. - przytaknął mi pies. Uśmiechnęłam się.
- To idziemy szukać nowej jaskini! - powiedziałam pełna entuzjazmu. Poszukiwania zaczęliśmy od zaraz. Chciałam by była idealna... Tak, by łatwo byłoby się tam dostać ze szczeniętami i taka by było mało widoczna. W końcu trafiliśmy na idealną. Przynajmniej tak mi się zdawało. Była to po prostu dziura w skale, którą porastały drzewa i mech. Raczej nikt się tutaj nie zapuszczał, bo była ona od dawna nieużywana. Można było to poznać przynajmniej po tym, że w środku było pełno liści i kurzu. W środku znajdowały się jeszcze dwie "dziury" zrobione w skale. Wyglądało to zachęcająco. Można powiedzieć, że były to "pokoje". Tramp zaraz zabrał się do odkurzania ogonem jaskini. Przyglądałam mu się z zainteresowaniem lecz gdy zapytałam czy mogę mu pomóc zawsze odpowiadał Nie. No cóż... W jamie, którą uznaliśmy za naszą zrobiliśmy sobie legowisko. Patrząc na nie zdawało się, że było ogromne. No, bo było, to fakt. W końcu miało pomieścić dwa dość spore psy. W drugiej jamie również zrobiliśmy legowisko. To było równie duże jak nasze. Tam będą spać nasze szczenięta. Tylko co będziemy robić w głównej jamie. Nie mogliśmy nic wymyślić. Spojrzałam na Trampa, który zmęczony leżał oparty o ścianę przy wejściu do jaskini. Położyłam się koło niego.
- Teraz będzie już dobrze... Mamy własną jaskinię, która wydaje mi się bezpieczna. Dzieci będą miały swój kąt i my też. - rzekłam wtulając się w sierść ukochanego. Byłam szczęśliwa, ale nieco bałam się być matką. Nie chciałam jednak powiedzieć o tym Trampowi. Byłoby mu przykro gdyby się o tym dowiedział. Nagle pies gwałtownie podniósł głowę.
- Już wiem! - uśmiechnął się do mnie wstając po czym stanął na środku. - To będzie niczym salon. Taka główna jama... Ach... No wiesz o co mi chodzi! - zaśmiał się. Skinęłam głową.

< Tramp? Krótkie... Najlepsze pomysły mam ok. 3.00 w nocy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz