- Co ty wyprawiasz?! - powtórzyłem pytanie z lekką nutą złości w głosie. Zwykle potrafiłem zachować spokój, jednak tego nie dało się znieść. Owczarek niemiecki uderzył mnie w klatkę piersiową. Jęknąłem cicho.
- Przestań! - mówiąc to palnąłem psa łapą w oko. Nie sądzę by sprawiło mu to wielki ból, jednak oślepiłem go na chwilę i udało mi się przebiec do rannej. Stał przy niej ten drugi pies. Pokazywał kły w szerokim, pełnym złości uśmiechu. Warczał na mnie. Skoczyłem na niego i wywróciłem na ziemię.
- Nie wasz się jej skrzywdzić! - wykrzyczałem. Było to dla mnie naprawdę dziwne... Nie pozwalam obcym psom dotknąć suczki, której praktycznie też nie znam...
Puściłem psa. Ten odwrócił się do mnie tyłem i podszedł do owczarka. Wciąż zbierał się po tym uderzeniu, jego oko nie wyglądało najlepiej... Chyba faktycznie zrobiłem mu krzywdę... Spojrzałem na psy. Odchodziły. Po kilku minutach zdążyłem ochłonąć i wrócić do poprzedniego stanu. Znów stałem się spokojny.
- Przepraszam... - zdołałem wypowiedzieć cicho tylko to jedno słowo. Opanowałem się i wróciłem to suczki. Przecież trzeba jej pomóc!, pomyślałem. Spojrzałem na jej głowę. Z tyłu ciekła stróżka krwi. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że dookoła są tłumy gapiów.
- Pomóżcie jej!
Podeszła to mnie pierwsza lepsza nieznajoma osoba. Na nasze szczęście była lekarzem w sforze tej dwójki, która się biła. Sprawiała wrażenie mądrego psa, a jak się okazało nikomu nie kibicowała, tylko usłyszała krzyki i postanowiła sprawdzić co się stało. Patrzyłem uważnie jak zajmuje się ranną. Nie znam się na ratowaniu psów, więc mam nadzieję, że oglądanie akcji czegoś mnie nauczyło.
***
Udało się uratować suczkę. Niestety, wciąż była nieprzytomna. Podziękowałem serdecznie lekarce. Zostałem na polanie sam na sam z nieprzytomną. Postanowiłem zanieść ją w bezpieczne miejsce. Tak się składa, że moja jaskinia jest niedaleko stąd. Udało mi się wsadzić suczkę na swój grzbiet. Po mniej więcej kwadransie byliśmy na miejscu. Weszliśmy (ja wszedłem?) do środka. Położyłem suczkę na skórze, która jak na razie była jedyną ozdobą jaskini. Sam usiadłem w cieniu. Odetchnąłem z ulgą. Czas wszystko sobie ułożyć i przemyśleć.
***
Nie minęło wiele czasu i suczka otworzyła oczy.
- Dlaczego się tak wiercisz? - uniosłem brew. Czekałem kilka chwil na odpowiedź. Nieznajoma rozglądała się po jaskini. Wyglądała na smutną, a jednocześnie zaciekawioną.
- Co się tam stało? - zapytała. Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z cienia. Usiadłem tak, by łatwiej się jej na mnie patrzyło.
- Może zacznijmy od tego: Wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej. To niegrzeczne z mojej strony, na imię mi Koorumi. Jestem kapłanem w sforze Crazy Dog's.
Myślałem chwilę, postanowiłem opowiedzieć suczce całą historię. Tak też zrobiłem.
Quer? :P
Teraz ty się przedstaw x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz