sobota, 21 marca 2015

Od Quer CD Koorumi'ego

Podczas gdy pies opowiadał mi swoją historię, ja miałam okazję dokładnie się mu przyjrzeć. Był to biały Samoyed, wyglądał na dosyć silnego. Emanowała od niego niezwykła aura spokoju, ciężko mi było wyobrazić go sobie jako na przykład zabójcę. Wydawał się być wprost stworzony na stanowisko kapłana. Cieszyłam się, że ktoś. kto mnie uratował będzie udzielał mi ślubu. Jeśli się w ogóle odbędzie, pomyślałam, jednak postanowiłam się tym na razie nie zadręczać.
-Ja mam na imię Quer - przedstawiłam się, kiedy Koorumi skończył mówić - Jestem Etą w tej sforze.
Wypowiedziałam te słowa swobodnym tonem, jednak tak jak przypuszczałam, w oczach Samoyeda dostrzegłam zmianę. Nie lubiłam tego - nagle znajomi zmieniali swoje nastawienie do mnie.
-Ale mam szczęście. Pierwsze dni w sforze, a już zdążyłem poznać elitę - zaśmiał się Koo.
Na moim pysku wykwitł grymas.
-Ale to wciąż ja. Proszę, żebyś zwracał się do mnie normalnie.
-Jak sobie życzysz - odparł wesoło. Uśmiechnęłam się z ulgą.
-To... rozumiem, że jesteś tu nowy?
-Zgadza się.
-Oprowadzał cię już ktoś? - zapytałam, merdając ogonem. Tępy ból w głowie ustał, mogłam nią swobodnie poruszać.
-Jeszcze nie, byłbym wdzięczny, gdybyś ty to zrobiła - odpowiedział wesoło.
-Pewnie - zgodziłam się od razu - To w końcu mój obowiązek - naprawdę lubiłam to zajęcie, to była świetna okazja do poznania drugiego psa.
-Świetnie - ucieszył się.
-W takim razie ruszajmy!
Zerwałam się na cztery łapy. Poczułam lekkie zawroty głowy, które jednak zaraz minęły. Wybiegłam na świeże powietrze, podskakując entuzjastycznie.
-Więc? Gdzie chciałbyś pójść najpierw? - spytałam ochoczo. Koorumi spojrzał na mnie - Ach, no tak. Głupie pytanie. W końcu nie znasz terenów... Dobrze, chodźmy więc w jedno z moich ulubionych miejsc!
Puściłam się truchtem, co jakiś czas spoglądając do tyłu, na biegnącego za mną białego psa. Wkrótce dotarliśmy do obranego przeze mnie celu, a mianowicie... Blue Cove! No tak, kto by się spodziewał... W zatoczce jak zwykle przebywało mnóstwo psów, przy okazji zapoznałam kilka z nich z Koorumi'm. Każdy reagował różnie, kiedy dowiadywał się, że to Koo jest nowym kapłanem.
 Po licznych rozmowach i wymienionych uściskach łap, znajomy usiadł naprzeciwko mnie. Na jego pysku malowało się lekkie zmęczenie, ale również szeroki uśmiech.
-I jak wrażenia? - zapytałam.
-Dobrze, wszyscy są wyjątkowo mili i... rozmowni - odpowiedział, szczerząc zęby. Zaśmiałam się.
-To do zobaczenia - powiedziałam, wstając. Koo pożegnał się ze mną, a ja ruszyłam w stronę mojej nory. Już nie mogłam się doczekać, kiedy znowu zobaczę dzieci oraz ukochanego.
-Wpadnij jutro. Przedstawię cię Hirowi i maluchom - rzuciłam na odchodnym.


Koorumi? ^^
Tak bardzo brak weny ;c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz