-Znaczy...-stanąłem nieco zmieszany...
-Czyli...nie?-nastawił uszy-dobra dam sobie spokój-zaczął odchodzić
-Nie!Źle mnie zrozumiałeś! Sam należe dość krótko więc, wiesz...-zatrzymałem go łapiąc za ramię. Jednak gdy moja wielka łapa spoczęła na jego ramieniu psa mocno trąciło i prawie się wywrócił - Przepraszam-mruknąłem ledwo dosłyszalnie.
-Czyli co, nie masz nawet jaskini?-spytał gdy odzyskał równowagę.
-Znaczy...mam ale terenów za dobrze nie znam...
-A gdzie jest?-powoli zaczynała mnie irytować ta jego ciekawskość.
-Niedaleko Blue Cove...-mruknąłem.
-Hello! Może mnie tam zaprowadzisz?!-warknął przyjaźnie a mi zbierało się na śmiec bo wyglądało to przekomicznie.
-Mały a musisz wiedzieć?-podeszłem zasłaniając go swoim cieniem i przed jego oczami odsłoniłem pazura pięknie zaostrzonego i zagniętego w dół.- Widzisz go?
-Tak-spojrzał i zawył piskliwie.
-Mogę cie nim rozerwać za jednym zamachem- zaśmiałem niczym...jakaś czarownica...
-Nie rób tego,nie zabijaj!-piszczał.
-A po co miałbym to robić?! Jeszcze by mi się paznokietek złamał a tyle się nim zajmowałem...on jest tylko do zadań specjalnych...-odeszłem od psa i usiadłem z boki.
-Jakich?
-Np. Do rozcinania tętnic szyjnych jeleniom...-spojrzałem na yorka a ten skrzywił się...
Alessandro?
Sorry,że tak późne ale czasu nie miałam. Sorry,że tyle błędów ale z tableta pisze...xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz