wtorek, 17 marca 2015

Od Quer CD Koorumi

Spojrzałam na białego Samoyed'a. Nie widziałam go wcześniej, zapewne dołączył niedawno. Bardzo niedawno, gdyż to głównie ja oprowadzam nowe psy po terenach sfory. Bycie Etą zobowiązuje.
-Nie wiem, ale trzeba coś zrobić jak najszybciej - odparłam lekko spanikowana. Max razem z Betami, czyli z moim partnerem włącznie, udali się na obchód po granicy. Można więc powiedzieć, że byłam jedynym przedstawicielem, co prawda ograniczonej, ale zawsze jakiejś, władzy.
Nie zważając na nowego przecisnęłam się przez tłum i znalazłam się niemal między walczącymi. Przeciwnicy właśnie szykowali się do skoku, gdyby to uczynili, ja stałabym dokładnie na ich drodze. Na mój pełen przerażenia pisk psy zatrzymały się gwałtownie, jednak siła rozpędu nie pozwoliła im wychamować. Napastnicy zderzyli się, przygniatając tym samym moją łapę. Syknęłam z bólu, ale szybko się opamiętałam, widząc zdezorientowane pyski walczących przed chwilą. Na szczęście to nie jest nikt z Crazy Dog's, pomyślałam z ulgą. Jeszcze tego nam tu brakowało - bójek członków.
-A teraz mi się wytłumaczcie - powiedziałam lekko władczo, na co psy spojrzały po sobie zdezorientowane - No słucham?
-To nie twoja sprawa, więc lepiej nie wtykaj nosa, mała - rzucił lekceważąco czarny kundel. Ach, gdyby tylko Hiro tu był! Albo Sode, która z niewyjaśnionych powodów umiała odstraszyć nawet najbardziej namolnych agresorów...
Mniejszy warknął na drugiego, i już mieli wznowić walkę, jednak sytuację uratował biały nieznajomy, ten sam, którego spotkałam nieco wcześniej.
-Po co te kłótnie, panowie? - zapytał zadziwiająco spokojnym głosem. Szczerze mówiąc, ja zaczynałam panikować.
-Kolejny się znalazł - warknął obcy, tym razem bardziej agresywnie.
-Zaczniesz nam tu teraz prawić kazania? - dodał Owczarek Niemiecki prowokująco. Ale Samoyed nadal pozostawał spokojny, czym mi zaimponował...
Nagle jeden z napastników złapał mnie za sierść na karku. Bezsilnie miotałam się, w bezcelowych próbach uwolnienia. Przeciwnik nie puszczał, jedynie mocniej zaciskał szczęki na mojej skórze.
-Co ty wyprawiasz?! Puść ją! - usłyszałam głos białego psa. Trzymający mnie kundel rzucił mną o ziemię, a pech chciał, że uderzyłam łbem o wystający kamień...

***

Z trudem uchyliłam powieki. Głowa pulsowała tępym bólem, prawie nie czułam prawej łapy... Znajdowałam się w jakiejś jaskini, jednak zdecydowanie nie była to moja nora. Lekko uniosłam łeb, rozglądając się dookoła. Moje pole widzenia było ograniczone, miałam sztywny kark. Poruszałam pyskiem na prawo i lewo, starając się przywrócić szyi pełną sprawność. Tą samą czynność powtórzyłam z resztą kończyn, a nawet pokiwałam miednicą.
-Dlaczego się tak wiercisz? - usłyszałam spokojny głos dobiegający z kąta jaskini. Jeszcze odrobinę niezdarnie obróciłam łeb w tamtą stronę. Ujrzałam nowego, który pomógł mi na polanie. Tak przynajmniej myślałam, w końcu znajdowaliśmy się teraz w zupełnie innym miejscu...
-Co się tam stało? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Byłam niezwykle ciekawa, co pies ma do powiedzenia w tej sprawie. Spojrzał na mnie w zamyśleniu.
-...


Koorumi
Wybacz, że czekałeś xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz