Znowu uciekła. Sode zdecydowanie mnie unikała. Kolejny raz
samotny, tylko że teraz towarzystwo Loreleí nie do końca mi wystarczało…
-Maneki! Neko! – zobaczyłem szarą łapę latającą przed moim
pyskiem. To Lora musiała mnie kolejny raz przywołać do rzeczywistości. Ale ja
nie mogłem przestać myśleć. O Sode.
-Tak? – fuknąłem w jej kierunku. Wadera wzniosła oczy ku
niebu – Właśnie mówiłam o tym, jak powinniście nazwać wasze szczenięta.
-Jakie szczeniaki? – zapytałem zdezorientowany.
-Twoje i Sode No Shirayuki – odparła słodkim głosem.
Spojrzałem na nią.
-Dobra, przecież tylko żartuję – powiedziała, szczerząc kły
– Tak na serio, to pytałam, czy masz ochotę na obiad.
Zastanowiłem się. Przyjemnie będzie spędzić czas z
przyjaciółką, jak za dawnych czasów. Zwłaszcza, że ostatnio nie widujemy się
zbyt często…
-Chętnie – zgodziłem się i zamerdałem ogonem.
-W takim razie chodźmy! – Loreleí podskoczyła,
entuzjastycznie kiwając głową. Wyglądało to komicznie, dlatego nie mogłem się
powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem.
-No i to jest Maneki, którego znam!
„Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.”
Czułem się jak na zwykłym, rodzinnym obiedzie. Wataha
zastępowała mi bliskich. Brakowało tylko Lyddy, ale ostatnio nigdzie nie mogłem
jej znaleźć. Tak więc jadałem posiłki razem z Loreleí.
Okazało się, że mój ulubiony gatunek ryby żyje w jeziorze przy mojej jaskini. Jadając podwieczorki przypominałem sobie rodzinny dom. |
Dni mijały szybko – tylko kilka razy miałem okazję spotkać
Yuki, ale ona zawsze uciekała. Wszystko przebiegało rutynowo – budziłem się,
jadłem, spędzałem dzień samotnie, starając się nie wchodzić w drogę innym psom.
Być powietrzem. Często odwiedzałem Lorę, czasami zostawałem u niej, lecz częściej
spędzałem noce u siebie.
„Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby pies był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny.”
-Lyddy! – krzyknąłem i podbiegłem do mojej siostry –
Stęskniłem się.
-Ja też braciszku – powiedziała, przytulając mnie.
Uśmiechnąłem się, lecz suczka zobaczyła smutek w moich oczach.
– Maneki?
-Tak?
-O co chodzi?
-Nie rozumiem.
-Widzę, że coś jest nie tak.
Westchnąłem. Razem z Lydianne znamy się tak dobrze, że nic
przed sobą nie ukryjemy. Jak widać są też tego minusy.
-Sode… - zaciąłem się. Zupełnie nie wiedziałem, jak
powiedzieć Lucy o moich uczuciach. Nigdy
tego nie potrafiłem, i chyba nigdy się nie nauczę. Stwierdziłem ponuro.
Akita spojrzała na mnie w zamyśleniu. Po chwili przytuliła
mnie, było w tym geście coś kojącego.
-Sode mnie unika – wykrztusiłem w końcu – Znowu jestem
samotny. Codziennie odwiedzam Lorę, jednak to już nie jest to samo, co
wcześniej. Teraz jej towarzystwo już nie wystarcza. Ostatnio zdałem sobie
sprawę, że do szczęścia potrzebuję jeszcze jednej osoby.
-Sode No Shirayuki? – popatrzyła na mnie. W jej wzroku kryła
się mieszanka współczucia i radości… Ale też nieme pytanie…
-Nie wiem, czy ja również jestem dla niej ważny – zawahałem się
– Biorąc pod uwagę to, że mnie unika…
- 心配しないでください – powiedziała łagodnie.
- 私がしようとします
- 私がしようとします
„Miłość to czuwanie nad cudzą samotnością.”
Szedłem przez las. Wszędzie zalegała biała, gęsta mgła. No
tak, w końcu to Mglisty Las. Przypomniała mi się nasza wspólna wędrówka. Kiedy
razem z Sode się zgubiliśmy.
Znaleźliśmy wtedy Jezioro Blasku Księżyca, uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Chętnie zobaczyłbym je znowu.
-To chyba w tamtą stronę - mruknąłem do siebie i ruszyłem w wybranym kierunku.
Po kilku minutach biegu dotarłem na miejsce. Tak jak ostatnim razem, woda lśniła w jasnym świetle księżyca, złote refleksy odbijały się od pływających ławicami rybek. Nagle dostrzegłem jakąś samotną, skąpaną w srebrnym blasku sylwetkę.
Niepewnie podszedłem do szaro-białej Husky. Usiadłem obok suczki na kamienistym brzegu. Shira oderwała wzrok od delikatnych fal na tafli i spojrzała na mnie. Wydawała się zaskoczona.
-Maneki? Co ty tu...
-Szukałem cię - nie dałem jej dokończyć - Sode posłuchaj...
Odwróciła łeb. Delikatnie obróciłem jej pysk z powrotem w moją stronę.
-Ja tak nie mogę. Czuję się jeszcze bardziej samotny, niż podczas rozłąki z Lydianne. Towarzystwo Loreleí nie wypełnia całkowicie pustki, jaką zostawiają po sobie ci, którzy nas opuszczą. Zrozumiałem, że do szczęścia potrzebuję jeszcze jednej osoby. Ciebie.
Pierwszy raz w życiu zdobyłem się na taką szczerość. Wyrażanie uczuć, mówienie o swoich przeżyciach - nigdy tego nie potrafiłem. Ale teraz język jakby się rozluźnił, słowa popłynęły same. Szczere, z serca.
Sode milczała.
< Sode? Mam nadzieję, że długość zrekompensuje długie czekanie c: >
Pięknie mój Neki *.* postaram się zrewanżować i napisać dzisiaj śliczne opko ^^ akurat nie muszę się niczego na jutro uczyć ;D
OdpowiedzUsuń