Otwarłam gwałtownie oczy. Coś było nie tak, inaczej, niż
każdego ranka. Rozejrzałam się dookoła zamglonym wzrokiem, jeszcze nie zdążyłam
się całkiem wybudzić. Zdecydowanie czegoś brakowało… Mój umysł - jak zwykle o
tak wczesnej porze – pracował na zwolnionych obrotach.
Zamrugałam kilka razy, przywracając ostrość widzenia. No tak! Moja sierść na grzbiecie wciąż
była wygrzana, jednak brakowało Hira.
Wstałam i przeciągnęłam się, a następnie usiadłam i z troską
popatrzyłam w dół. Większość psów zapewne by tego nie zauważyła, ale kobiety
zawsze dostrzegają choćby najmniejszą zmianę w swojej wadze… Zalała mnie fala
wewnętrznego ciepła, przez którą zaszkliły mi się oczy.
Będę matką. Nie
mogłam nacieszyć się tą myślą – w kółko latała po mojej głowie, wywołując kolejne
fazy radości.
Ale trzeba było się dowiedzieć, gdzie poszedł Hiro tak
wcześnie? Wyjrzałam przez wejście do nory, popołudniowe słońce zachęcało do
wyjścia na zewnątrz. Wyskoczyłam na miękką trawę i stanęłam obok drzewa. Złote
promienie ogrzewały mój pysk, który trzymałam zwrócony ku niebu. Zmrużyłam oczy
oślepiona jasnym blaskiem.
Hiro. Przypomniałam
sobie o moim partnerze. Skierowałam wzrok na jelonka leżącego u mych łap. Z
zaskoczeniem rozejrzałam się dookoła, lecz nie dostrzegłam nikogo, kto mógłby
mi go podrzucić. Widocznie po prostu wcześniej go nie zauważyłam. Pochyliłam
się nad zdobyczą i ostrożnie ją obwąchałam. Wyglądała na świeżą. Niepewnie
odgryzłam pierwszy kęs – przypuszczałam, że to ukochany mógł sprawić mi
niespodziankę w postaci śniadania, jednak czułam się z tym niekomfortowo.
Zwykle razem polowaliśmy o świcie, to stało się naszą codzienną tradycją.
Lubiłam robić takie przyziemne rzeczy jak zdobywanie pożywienia, razem. To
jeszcze bardziej zbliżało nas do siebie.
Po chwili wszelkie wątpliwości rozwiało pojawienie się Hira
– wybiegł z krzaków trzymając w pysku młodą sarnę.
-Już wstałaś? – zapytał uśmiechając się promiennie.
Odwzajemniłam gest, po czym pocałowałam go w policzek.
-Czyżby śniadanie do łóżka? – odpowiedziałam pytaniem na
pytanie, patrząc na ukochanego czule.
-Jeśli ma pani ochotę… - odparł mój partner nonszalanckim
tonem – Zechciałabyś zjeść ze mną śniadanie, Madame?
-Ależ oczywiście, Monsieur – zgodziłam się, udając francuski
akcent, co chyba nie za dobrze mi wyszło, bo Hiro uśmiechnął się z
rozbawieniem. Wystawiłam mu język i zabrałam się do jedzenia. Pies przysiadł
się do mnie. Okazało się, że jestem w stanie pochłonąć niemal całego jelonka
sama. Dobrze, że Hiro upolował jeszcze sarnę. Niedługo potem czułam się już
pełna. Usiadłam w cieniu dębu, pies położył się obok. Wywróciłam się do góry
brzuchem, dotykając nosem jego policzka.
-Myślałeś już nad imionami? – rzuciłam wesoło, przyglądając
się białym chmurkom.
-Nieważne jak będą miały na imię, i tak będę je kochać –
powiedział ukochany, podążając za moim wzrokiem.
-Ja też – skupiłam się nad leniwie sunących po niebie
obłokach – to cudowne nosić w sobie przyszłe istnienie.
Pół godziny leżeliśmy wpatrzeni w puszyste chmury, słońce nadal
przyjemnie grzało.
-Hiro…
-Słucham Quer? – spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczyma.
Czaiły się w nich iskierki radości.
-Mam nadzieję, że nic się między nami nie zmieni. Prawda? –
zapytałam niepewnie.
-Oczywiście! Czemu pomyślałaś inaczej?
-Chodzi mi o to, żebyś nie traktował mnie inaczej ze względu
na mój stan… - plątał mi się język – Po prostu… Nie traktuj mnie jakbym sama
była szczenięciem. Obiecuję, że będę ostrożna – dodałam szybko, widząc sprzeciw
w oczach mojego partnera. Nie byłam pewna, czy dobrze mnie zrozumiał… Co jeśli pomyśli, że nie zależy mi na
dzieciach? Pomyślałam z przestrachem. To by chyba było najgorszą rzeczą,
jaka mnie w życiu spotkała. Za nic nie chciałam, aby Hiro odebrał moje słowa
niewłaściwie.
-Jestem prze szczęśliwa, widząc twój zapał i zaangażowanie, a
przede wszystkim radość. Ja czuję się podobnie. Jednak nie przywykłam do
całodniowego siedzenia w miejscu, patrząc jak inni za ciebie polują –
uśmiechnęłam się do Hira z miłością. Pies także pokazał zęby.
-Rozumiem, jednak jako troskliwy partner oraz przyszły
ojciec mam obowiązek, i szczerą chęć spełnienia go, pilnować, aby nie spotkało
cię nic złego. Nawet gdybyś nie była w ciąży, robiłbym to samo – zapewnił mnie
ukochany. Uspokojona wtuliłam się w jego tors.
-Kocham cię. Bardzo.
Zamknęłam oczy. Czułam się jakoś dziwnie zmęczona po tej
rozmowie… Czy to na pewno normalne? Ucinanie
sobie drzemki w środku dnia nie było w moim stylu… Może to ciąża tak na mnie wpływa? Zdążyłam pomyśleć, zanim
odpłynęłam w krainę słodkich snów.
Hiro? ^-^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz