Początkowo sam się bałem i trząsłem jak galareta, ale gdy poczułem delikatny dotyk pełnej obaw Mariki uspokoiłem się i próbowałem pocieszyć:
-Nic nam nie będzie! Damy radę! Zobaczysz!
Przytuliłem ją jeszcze mocniej.
Wtem auto przyhamowało. Usłyszałem pisk innych psów i szamotanie się w klatkach. Zapewne naszych psich braci było więcej. Więcej niewinnych stworzeń pojmanych przez ludzką rękę. Skowyt się nasilał lecz zamarł gdy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Potem ludzie coś krzyczeli wyładowując kolejne skrzynie. Robili to tak brutalnie! Zapomnieli, że my też żyjemy!
Wkrótce przyszedł czas na nas. Dwoje osiłków chwyciło za nasz transporter i wyrzuciło go na beton pod nimi. Podskoczyliśmy i uderzyliśmy głową o sufit.
-Ała!- zapiszczała Marika.
Ja tylko warknąłem z myślą o człowieku, który nas tak potraktował.
Popatrzyłem przez szczelinę między deskami, z których była zrobiona skrzynia. Zobaczyłem wiele wyładowywanych psów, które były zaciągane ... do wielkiej taśmy! Ludzie chwytali je za nogi i wieszali na czymś co przypominało długi kabel. Podchodził do nich jakiś mężczyzna ubrany na biało i robił coś przerażającego... nie jestem wstanie tego opisać!
Z oczu Mary poleciały łzy. Nie zdążyłem już jej pocieszyć. Ktoś otworzył skrzynię i chwycił Marikę za kark! Wściekłem się! Chciałem rzucić się na tego bydlaka, ale było za późno... Coś porwało mnie za nogę. Odruchowo ugryzłem człeka, lecz potem dostałem tępy cios w głowę. Mimo to nie pozwoliłem na poniewieranie! Szamotałem się, ąz mnie upuścił. Chciałem uciekać, ale zobaczyłem Mary, która wisiała na haku. Nie myśląc długo rzuciłem się w jej stronę. Wgryzłem się w jej nogę. Niestety tylko to mogłem zrobić w locie (skoku). Gwałtownie pociągnąłem pyskiem. Suczka upadła na ziemię- zatrzask, który ją trzymał pękł.
-Uciekaj!- krzyknąłem do kulawej suki kiedy sam byłem wieszany na haku i przygotowywany ... przygotowywany do śmierci....
<Mary?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz