Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem biegiem przed siebie. Na chwilę tylko przystanąłem by spojrzeć czy moja przyjaciółka biegnie za mną. Jednak Sode powoli mnie już doganiała. Wyszczerzyłem swoje zęby w uśmiechu i zebrałem w sobie wszystkie siły by dobiec do celu. W pewnym momencie suczka dogoniła mnie. Ja jednak nadal biegłem przed siebie.
-A dokąd tak biegniemy?- spytała , lekko chyba zdezorientowana.
-A bo ja wiem!- krzyknąłem- Cieszę się z życia, więc biegnę- zaśmiałem się.
W tej samej chwili zobaczyłem jak coś w sierści Sode porusza się lekko. Stanąłem jak wryty a w ziemi, przyglądając się uważnie. Moja przyjaciółka także stanęła tylko, że przede mną i spojrzała na mnie pytająco.
-Marvel? Czemu ty...- nie pozwoliłem jej dokończyć.
-Ciii...- powiedziałem szybko- Bosze, Sode... Ty masz cos na głowie- powiedziałem lekko przestraszony.
Suczka spojrzała w górę i po chwili zaczęła się śmiać głośno.
Patrzyłem na nią zdziwiony, dopiero po chwili zauważyłem motyla siedzącego na głowie Sode. Dla mnie to było bardzo dziwne, lecz dla niej to chyba normalne.
Sode? Brak weny... ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz