Sode ewidentnie została złapana przez watahę – stwierdziłem.
Rozważałem możliwość walki, ale przeciwników było zbyt dużo, mieli przewagę
liczebną. Uznałem, że lepszym wyjściem będzie wycofanie się i sprowadzenie
posiłków. Odwróciłem się w przeciwną stronę, szybkim krokiem ruszając z
miejsca. Wilki patrzyły za mną zdezorientowane.
-Uciekasz? – spytał z niedowierzaniem basior. Chyba miał na
imię Hunter, a przynajmniej tak powiedział do niego ten drugi – Zostawiasz
swoją psiapsiółeczkę?
-Niedługo tu wrócę – obiecałem wilkom, które rzuciły mi
powątpiewające spojrzenia.
Podczas biegu do watahy Lorelei obmyślałem plan odbicia
Shiry. Najpierw trzeba się dowiedzieć
gdzie ją trzymają. Ktoś będzie musiał pójść na zwiady…
Kiedy wszedłem do jaskini Alfy, akurat udało mi ułożyć w
miarę sensowny plan ratunku dla Husky.
-Lora! – krzyknąłem na widok mojej przyjaciółki.
-Maneki? Coś się stało? – zapytała wadera zdziwiona moją
obecnością.
-Porwali Sode – powiedziałem lekko odchodząc od mojego
normalnego, obojętnego tonu. Pobrzmiewała w nim nutka oburzenia.
-Kto? – Lorelei popatrzyła na mnie z zaskoczeniem.
-Jakaś wataha. W górach, przy jeziorze.
Wilczyca wyglądała na zaniepokojoną. W końcu to była wrogo
nastawiona wataha porywająca psy, i to całkiem niedaleko. Też bym się martwił
na jej miejscu.
-To jak? Pomożesz mi ją odbić? – spytałem z nadzieją.
Liczyłem, że Lora wysłucha mojej prośby, choćby ze względu na to, co razem
przeszliśmy. Nie pomyliłem się.
-Zaczekaj, zaraz wyślę kogoś na zwiady – powiedziała i
zawyła krótko. Niemal natychmiast do jaskini wbiegł czarny wilk. Poznałem go –
to był znajomy, którego spotkaliśmy z Yuki – Bronek.
-Pójdziesz za Manekim. Zaprowadzi cię do pewnej watahy, w
której przetrzymywana jest jego przyjaciółka. Zorientujcie się w sytuacji –
wydała rozkaz Alfa, a basior skinął głową na znak, że zrozumiał. Zostawiłem
Lily przyjaciółce i ruszyłem razem ze szpiegiem.
Stanęliśmy przy granicy. Popatrzyłem na Bronka, który rzucił
mi spojrzenie typu „lecimy z tym koksem” i przeszedł na drugą stronę wydeptanej
ścieżki. Po chwili skradałem się obok niego, podchodząc coraz bliżej do jaskini
Alfy – centrum każdej watahy. Ukryliśmy się w krzakach przy wejściu.
-Co jeśli on tu wróci, nie sam, ale z grupą? – dobiegł nas
nieco stłumiony głos.
-Nie moja wina Mike! Dałeś mi do du*y obstawę! – ze
zdziwieniem rozpoznałem głos… Hunter’a.
-Nie kwestionuj moich decyzji – warknął basior nazwany
Mike’iem – Dostaniesz swoje wynagrodzenie, kiedy w końcu Tony przejmie tę ich
żałosną sforę.
Jeszcze chwilę staliśmy, podsłuchując ich rozmowę, jednak
nie udało nam się dowiedzieć nic więcej. Zamiast tego zrobiliśmy obchód po
okolicy. Miałem rację – Sode zdecydowanie tu była, jej zapach jeszcze unosił
się w powietrzu. Udało nam się ustalić, w której jaskini jest przetrzymywana, jednak
przy wejściu kręciło się sporo wilków. Nie mogliśmy ryzykować wykrycia.
Wróciliśmy do watahy Lorelei. Trzeba było omówić strategię odbicia mojej
przyjaciółki. Wspólnie postanowiliśmy, że lepiej to odłożyć na jutro, kiedy wróg
nie będzie się spodziewał ataku.
~~~Następnego dnia~~~
Zawyłem przeciągle. W tym dźwięku rzuciłem wilkom z wrogiej watahy wyzwanie, które musieli przyjąć. To była kwestia honoru, gdyby odmówili, wieść szybko by się rozeszła. Na każdym kroku byliby wyśmiewani. Niestety – świat wilków jest okrutny i posiada wisielczy humor.
Za mną ukryta w zaroślach czekała gotowa do walki „armia”
Lorelei, a sama wadera stała obok mnie.
Trzech strażników przekroczyło granicę, wychodząc nam
naprzeciw.
-Znowu ty? – zapytał jeden nagle mnie rozpoznając – Wróciłeś
ze swoją dziewczyną?
Puściłem tą uwagę mimo uszy.
-Nie chcemy bezpotrzebnego rozlewu krwi – warknąłem – Więc
lepiej by było, gdybyście nas przepuścili.
Basior zaśmiał się.
-Jeszcze czego – powiedział, stając w pozycji do ataku.
-Ruszamy - wydała
rozkaz Lorelei, a ukryta wataha skoczyła na wilki. Połowa pod wodzą Lory zajęła
się strażnikami, natomiast druga pobiegła razem ze mną do jaskini, w której
przetrzymywano Sode. Reszta miała do nas dołączyć, kiedy rozprawi się z
przeciwnikami. Dotarliśmy do więzienia okrężną drogą – najszybszą trasą pędziły
obce wilki, aby wspomóc walczących przy granicy. Naszemu oddziałowi udało się
bez większych przeszkód dotrzeć na miejsce.
-Sode? Jesteś tu? –
krzyknąłem wbiegając do jaskini. Zadrżałem na widok suczki. Miała na sobie
obrożę z łańcuchem, przymocowanym do wielkiego głazu. Husky zerwała się
gwałtownie.
-Jesteś! – to było bardziej pytanie niż stwierdzenie, ale
widać było wyraźną ulgę na pysku suni.
-Szybko! Uwolnijmy ją i uciekamy – zakomenderował rudy
basior z mojej grupy. Przyznałem mu rację.
Wspólnymi siłami udało nam się wyrwać łańcuch ze skały,
jednak Shira nadal miała na sobie obrożę. Niestety nie było czasu ściągnięcie.
Już mieliśmy cichaczem wyjść z jaskini, kiedy drogę zagrodzi nam Mike razem z
Hunterem i jeszcze jednym, nieznanym mi wilkiem. Było ich tylko trzech, ale
gdyby chociaż jeden z nich zawył, reszta watahy zbiegłaby się, a cały plan
poszedłby na marne.
-Wybieracie się gdzieś? – spytał nieznajomy. Zaskoczył mnie
jego chrapliwy głos, jakby mówienie sprawiało mu ból.
-Kim jesteś? – warknąłem w odpowiedzi.
-Nazywam się Tony van Helsing. Jestem Alfą Wędrownej Watahy
i dobrze ci radzę – powstrzymaj twojego kompana – powiedział wskazując na
szczerzącego kły basiora. Spiorunowałem go wzrokiem. Dziwny nieznajomy nie wydawał
się kimś skorym do gierek. Helsing wyjawił nam swój plan odebrania sforze
terenów. Naprawdę się rozmarzył o osiedleniu się gdzieś na stałe. Słuchaliśmy
go w milczeniu, bo niby co innego
mieliśmy zrobić? Jeden gwałtowny ruch ściągnąłby tu resztę watahy,
niwecząc nasze szanse na ucieczkę. Na szczęście po chwili przyszło wybawienie! Lorelei
wraz z kilkoma innymi wilkami stanęła za blokującymi drogę wrogami. Na niemy
znak ona i jej towarzysze rzucili się na nieprzyjaciół, w kilka chwil zabijając
Tony’ego oraz Hunter’a. Mike’owi mimo wysłanej za nim pogoni udało się uciec.
-Niech go szlag! – powiedziałem po ściągnięciu łańcucha z
Sode.Lily podleciała do swojej przyjaciółki i usiadła na jej grzbiecie.
-Dziękuję Maneki – rzuciła suczka, przytulając mnie lekko.
-Za co? – spytałem zdziwiony.
-Za to, że po mnie przyszedłeś.
Sode? ^-^
Napisałam! :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz