- Niezdara z ciebie - mruknąłem do już nieprzytomnej Sode.
Nie miałem czasu na rozmyślanie o suczce, gdyż człowiek, ukryty przedtem za krzakami, teraz ujawnił swoją obecność. Podniósł się z kucek, teraz celując w moją stronę. Nie pozwoliłem mu jednak wycelować porządnie. Zamiast uciekać ruszyłem w jego stronę zygzakiem. Byłem nie więcej niż sekundę w jednym miejscy, tak wiec, myśliwemu trudno było strzelić. Wyszczerzyłem kły w groźnym uśmiechu i przyspieszyłem jeszcze. Po chwili znalazłem się przy człowieku. Odbiłem się mocno tylnymi łapami od ziemi, mając za cel gardło przeciwnika. Zrobił unik, a ja ledwo drasnąłem jego ramię. Wylądowałem na twardym podłożu i niemal natychmiast znów skoczyłem. Tym razem trafiłem. Upadłem na pierś człowieka, któremu strzelba wypadła z strzelby, gdy on się przewracał na plecy. Rzuciłem się na niego z kłami, jednak mężczyzna szarpnął się na bok. Obrócił się na brzuch i zaczął czołgać się w kierunku broni. Nie zdążyłem do nie doskoczyć nim ją chwycił w rękę. Ponownie położył się na plecach, zaciskając mocno szczęki popatrzył mi w oczy. Warknąłem i skoczyłem na niego. Zablokował mój atak strzelbą, odrzucając mnie do tyłu. Nim zdążyłem się podnieść, on skoczył na nogi i wycelował we mnie. Strzelił. Spojrzałem na dół, na pierś gdzie utkwiła czerwona lotka. W ostatnim akcie desperacji, podbiegłem do niego i rzuciłem się do gardła. Zacisnąłem na nim szczęki. Mężczyzna upadł na ziemie wraz z moim bezwładnym ciałem.
(Sode? chyba gorszego opka w życiu jeszcze nie napisałam xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz