sobota, 21 lutego 2015

Od MAxia CD Mariki

Ocknąłem się. Wstałem  na równe nogi i zobaczyłem... zobaczyłem zakrwawioną twarz Mariki i ogromnego niedźwiedzia. Przeraziłem się, ona zaatakował moją przyjaciółkę! Wściekłem się! Mimo bólu, ran stawiłem mu czoło. Zbliżając się powoli do nich powiedziałam:
-Marika odsuń się. 
Suczka odeszła na bok. Wtedy ja z determinacją ruszyłem na niedźwiedzia. Pierwszym ruchem przygryzłem mu gardło. Szczęście- trafiłem w tchawicę. Widać, jeden cios wystarczył. Miś upadł na ziemie gruchocząc sobie przy tym kości. Z łomotem i krzykiem wył przeraźliwie. To był ten sam niedźwiedź! Miał drobną ranę! 
Zwierzę dusiło się nie mogąc złapać tchu- to przez to, że przegryzłem mu narząd, przez które przechodziło powietrze podczas oddychania. Wtedy zemsta wzięła nade mną górę. Za to co zrobił- ponownie rzuciłem się na niego. Chociaż się nie ruszał, bronił się łapami. Ale to co zrobiłem, było naprawdę okrutne. Odgryzłem mu nos! Trzymając jego część ciała w pysku zaśmiałem się pełny okrucieństwa. Wyplułem go zaraz i zaśmiałem się mu w twarz. Po jego policzkach spłynęły łzy,a le zaraz potem nie żył. Nie wiem czy się wykrwawił, czy stracił przytomność z bólu, czy udusił się. Ale jednego byłem pewny- umarł w cierpieniach. 
Byłem z siebie zadowolony. Zostawiłem truchło w miejscu walki i wróciłem bez słowa do jaskini. Położyłem się, bo chciałem dokończyć mój sen. Zjadłem porcję przepisanych ziół i zasnąłem. Przerażona zajściem Mary o dziwo też zasnęła. Obudziłem się nad ranem, było jeszcze ciemno. Ogień już zgasł więc nic nie było widać. Chciałem sprawdzić czy w jaskini, obok mnie leży Marika. W końcu mogła gdzieś iść i coś sboe zrobić. 
Po omacku znalazłem miejsce spoczywania suczki. Ale jednak coś nie grało.. była za mała... za sztywne miała włosy i była za tłusta! Co to było! Wytężyłem wzrok i powąchałem to.. był to mały niedźwiadek!
-Mary wstawaj! WSTAWAJ!- budziłem sunię, jednak ona była nieprzytomna. -Wstawaj!
-No już mamusiu, jeszcze pięć minut!
-WSTAWAJ! -krzyknąłem.
Nic nie pomagało więc wyszedłem na pole i wziąłem trochę lodu z zimowych roztopów. Wracając przyłożyłem go do pyska Mary. Natychmiast się obudziła. 
Podsyciłem ogień, by ten dał trochę światła.
Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę....
-Mary! My osierociliśmy dzieciaka! To musi być potomek niedźwiedzicy, którą zabiłem! Matko Mary! Zabiłem matkę!!! 

<Mary?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz