Biedne małe niedźwiedziątko.Straciło mamę.
-Może by je przygarnąć-spytałam.
-No nie wiem,jak dorośnie to stanie się taki jak jego matka-odparł zdezorientowany.
-Plosee-powiedziałam robiąc słodkie oczka szczeniaczka.
-Ech no niech ci będzie-odparł patrząc na małego niedźwiadka.
-Nazwę go Savana-zaśmiałam się.
-To imię damskie-powiedział zaskoczony.
-No wiem-uśmiechnęłam się.
-Ale to samiec-zaśmiał się.
-Skąd wież?-spytałam podejrzliwie.
-No właśnie nie wiem-odparł ze śmiechem.
-To sprawdź!
-Niby jak?
-Zgadnij-zaśmiałam się.
Nagle Savana zaczęła uciekać.Ja i Max byliśmy wykończeni dlatego nie chętnie goniliśmy małego ssaka,ale był tak uroczy ,że musieliśmy.O dziwo niedźwiadek próbował się nas pozbyć i wyrolować w pole.Wbiegał na drzewa i skakał od krzaka do krzaku.Był pewnie na nas zły za to ,że Max zabił jego matkę ale ona sama się prosiła o śmierć.Po chwili Savana zaczęła wydawać przeraźliwe krzyki.Mieliśmy już tego dość.Najchętniej stanęlibyśmy w miejscu ale poczucie tej odpowiedzialności,sumienie ,że przez nas mogło stać się coś temu niedźwiadkowi było straszne.Nagle zza krzaka wyskoczyły inne niedźwiadki i zaczęły się z nami bawić w berka.To nie było miłe ale za to miśki doprowadziły nas do bardzo ciekawego miejsca.Niedaleko ludzkie obozowiska....
<Max?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz