Siedziałam nad brzegiem Blue Cove. W wodzie pływało wiele różnych psów, których mogłam nawet nie znać. Patrzyłam w dal na chlapiące się psy. Z daleko były takie maleńkie. Zmrużyłam oczy i zaczęłam patrzeć na świecące coraz mocniej słońce, które po chwili przysłoniła wielka, ciemna chmura. Wszystkie psy, które pluskały się w wodzie, nagle zniknęły. Zostałam sama na brzegu wielkiej, błękitnej wody. Z chmury zaczął padać deszcz, a po chwili coś błysnęło.
[...] Znalazłam pustą jaskinię. [...] |
- Jeszcze burzy mi tu brakowało. - powiedziałam mówiąc do siebie. Wstałam, przeciągnęłam się co zajęło mi dużo czasu i usiadłam. Nie chciało mi się stąd odchodzić. Nagle coś znów błysnęło po czym rozległ się huk. Podskoczyłam wystraszona i stanęłam na równe łapy. Wzruszyłam ramionami i poszłam w głąb lasu szukać jakiejś kryjówki. Znalazłam pustą jaskinię. Weszłam do środka. Jaskinia była zadbana. Dzieliła się na cztery pokoje. Rozejrzałam się wokoło. Z wejścia spływała deszczówka. Położyłam się na wystającej z podłoża skalnej półce, która znajdowała się w Głównej komorze, jeśli można to tak nazwać. Ziewnęłam przeciągle i zasnęłam chcąc przespać całą burzę.
~Kiedy się obudziłam~
Obudziłam się w jaskini. Rozejrzałam się po niej. Leżałam na półce. Nagle usłyszałam głośne szczekanie. Wyszłam na zewnątrz, a przed jaskinią jakiś pies ujadał jak najęty. Spojrzałam w stronę przeciwną do szczeków psa. Stał tam ogromny, warczący groźnie niedźwiedź.
< jakiś pies? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz