niedziela, 3 maja 2015

Od Edwarda CD Negry

Odprowadziłem suczkę wzrokiem, trawiąc słowa które przed chwilą wypowiedziała.
"Już nie będę dla ciebie 5 kołem u wozu, zbędną przylepą. Żegnam. "
Co jej odbiło? Wcześniej nie zachowywała się w TEN sposób, ani nie mówiła TAKICH słów. To zupełnie nie było w jej stylu.  Coś mi tu nie grało. Albo to wina szoku... albo czegoś innego.
Kiedy suczka zniknęła w biegu za zasłoną zarośli niebo gwałtownie się zachmurzyło, przykrywając jedyne źródło światła. Na nosie poczułem pierwsze, zimne krople deszczu.
Siedziałem nad brzegiem rzeki, śledząc jej ruch, i próbując znaleźć odpowiedź na bardzo typowe pytanie "Co teraz?". Deszcz rozpadał się na dobre, przechodząc w ulewę. Nie schowałem się, pozwalając wodze moczyć moje futro, opływać ciało.Było zimno, ale byłem obojętny na czynniki zewnętrzne. Taki już się urodziłem.
Negra długo nie wracała. Kiedy moją głowę nachodziły myśli o niej, ukradkiem spoglądałem w niebo.  Znając ją, znalazła sobie dobry schron. Jednak ciekawy byłem, gdzie znajdują się "jej strony". Uśmiechnąłem sie mimo woli, wspominając jak zanim dołączyłem do sfory ciągle to powtarzałem "chcę odejść w swoje strony" - w moim przypadku oznaczały pełne "nic."
Stwierdziłem, że siedzenie nad rzeką nic nie da. Gdyby Negra była pierwszą lepszą przylepą, zignorowałbym ją i odszedł, sam nie wiedzieć gdzie, zostawiając ją samą, w końcu sama tego chciała. Ale Negra była "moją prywatną przylepą". I martwiłem się, co jest bardzo typowe dla mnie.
Wiedziałem, że Negra zbije mnie, jak mnie spotka, za to, że poszedłem za nią. Ale miałem to gdzieś.
<> <> <>
Biegłem, mimo woli, nie oszczędzając się, wiedząc, że tym sposobem rozgrzeję się szybko. Las zmieniał się co sekundę. Deszcz bębnił o liście, o ziemię i ściółkę. Moczył mi futro, łapy zapadały się w błoto. Nie miałem pojęcia dokąd pobiegła. Deszcz zmył wszystkie ślady i zapachy.Ale leciałem instynktownie.
Po jakimś czasie, natknąłem się na rozwalony domek, szałas z drewna. Kora była rozmiękczona przez  liczne deszcze, w deskach ziały dziury po kornikach.Budowla chwiała się delikatnie, na wietrze,jęcząc. ale wyglądała na stabilną, póki dach się nie zawalił. Miałem dziwną nadzieję, że znajdę tam w środku coś, od czego będzie zależeć rozbieg zdarzeń...
Powoli wsunąłem się między deski, znajdując się w środku. Było sucho i ciemno, ale odgłosy ulewny nie ucichły, brzęcząc mi w uszach. Tutaj zapach nie był mącony przez wodę, rozprzestrzeniał się szybko, więc powąchałem powietrze. W nos uderzyła mnie znana woń zmiękłego drewna, pogniłych mebli i ... mokrej sierści psa.
 Moje źrenice rozszerzyły się umożliwiając mi widzenie w ciemności. Rozejrzałem się. W kącie nieruchomo leżała zmięta brudna poduszka. Jednak kiedy wzrok wyostrzył się w ciemnościach, zauważyłem, że to nie poduszka, tylko pies. Mokra i brudna suczka.
Podszedłem cicho bliżej, a deski ani razu nie zatrzeszczały, nie zdradzając mojej obecności. Kiedy nachyliłem się aby jej przyjrzeć, ona podniosła głowę. Pierwsza błyskawica rozcięła niebo z hukiem, oświetlając kontur mojej sylwetki co trochę ją przeraziło. A ja dostrzegłem, że to Negra.
- Odejdź! - wykrzyknęła. W jej głosie wyczułem nutkę rozdrażnienia i bólu.
- Co się stało? Czemu tutaj przybiegłaś? - zapytałem naturalnym głosem, rozglądając się po szałasie.
Negra załkała, co mnie mocno zdziwiło.
- Nie twoja sprawa, odejdź.
- Negra co się stało, powiesz mi? - wyciągnąłem do niej łapę, ale ona odtrąciła ją brutalnie po czym skuliła się w kącie, jak najgłębiej mogła. Usiadłem obok, a ona odwróciła pysk do ściany.
Dałem jej chwilkę po czym ponowiłem pytanie.
- Czemu płaczesz?
- Przestań udawać pomocnego. Ja wiem jak jest naprawdę - mogłeś odejść, zignorować mnie.
- Jak widzisz tego nie zrobiłem. I zapamiętaj sobie - ja nie nigdy nie udaję.
Nie widziałem jej twarzy, ale czułem, że suczka w tym momencie zaciska powieki.
- Proszę cię... Zostaw mnie.
- Nie. - twardo postawiłem na swoim.
- Przestań truć mi życie! Przestań się wwiercać w nie swoje sprawy! Zachowujesz się jak typowy pies, który cię drażni.Nie interesuj się i po prostu ODEJDŹ! - krzyczała, ale wciąż nie odwracała pyska.
Przewróciłem oczami.
- A zastanawiałaś się , że może mi zależeć na twoim stanie? Czy nie przyszło ci to do główki?! - warknąłem, poirytowany.
Zaśmiała się sucho i  bez emocji.
- Przetraw jeszcze raz moje słowa.
Odtworzyłem je w myślach. "Już nie będę dla ciebie 5 kołem u wozu, zbędną przylepą. Żegnam. "
- Te słowa są błędem - uciąłem.
Odwróciła się  i warknęła:
- Czego ty jeszcze chcesz!? Chciałeś się mnie pozbyć - proszę bardzo, odeszłam! A ty dalej tu jesteś! Znęcać się przyszedłeś!?
- Czy.. - odparłem nagle bardzo poważnym i nie swoim tonem. - ..gdybyś była przylepą uratowałbym ci życie tamtego dnia?
Zacisnęła powieki.
- Sam mówiłeś, że jesteś w stanie dokonać tego przy każdym...
- Czy.. - kontynuowałem przerywając jej. -...gdybyś była przylepą posłuchałbym cię i nie zabił białej klaczy?
Burknęła coś pod nosem.Po czym spojrzała mi w oczy.
- Po co mi to mówisz?
- Chcę abyś uświadomiła sobie, że źle zrozumiałaś sytuację - wstałem. - Nie będę już ci truł życia. Wedle życzenia.
Odwróciłem się i podszedłem do skrzyżowanych desek.  Zanim wyszedłem odwróciłem się ostatni raz.
- Nie jesteś przylepą,Negra. Jesteś MOJĄ przylepą. - uśmiechnąłem się z głębi serca. Jednym kocim ruchem przedostałem się na zewnątrz, przez szparę w deskach. Moje nie do wyschnięte futro, zmoczyło się z potrójną mocą. Odgłos deszczu wrócił.
< Negra? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz